6.

4.3K 212 108
                                    

Ciężko dysząc, patrzę w oczy chłopaka, który jest tak samo oniemiały jak ja. Przez to, że Brenda tak bardzo każdego pośpieszała, przestałam myśleć o tym, że ktoś mógł jeszcze nie odejść od miejsca zatrzymania się. Skutkiem tego jest ta sytuacja - ja leżąca na chudym ciele Newta. Dochodzi do mnie pozycja, w jakiej się znajdujemy i lekko się gramoląc, wstaję na równe nogi. Szybko podaję rękę blondynowi, w geście pomocy. On ją łapię, a ja pociągam go w górę. Przy tym ruchu, można dosłyszeć parę strzykających kości poszkodowanego.

- Przepraszam! - mówię szybko i powtarzam to słowo paręnaście razy, zanim chłopak mnie uspokaja.

- Spokojnie, nic mi nie jest - tłumaczy i zaczyna otrzepywać swoje i tak brudne ubrania z kurzu. Oddycham z ulgą, mimo że wiem, iż Newt dość mocno się poturbował przy upadku.

- Szybciej! - krzyczy Jorge. Przestraszona odwracam się w jego stronę, myśląc że zwraca się do mnie. Mężczyzna jednak patrzy się na budynek, który chwilę temu opuściłam. Przypominam sobie, że jest jeszcze w nim Thomas i Brenda. Panika wstrząsa moim ciałem, gdy ich nigdzie nie dostrzegam. Nie zjechali po linie, a w przeciwległym bloku także ich nie widać.

Nie panuję nad sobą, gdy nagle wszystko znika w ogniu. Zaczynam krzyczeć, nie patrząc na to, że nie jestem tu sama. Chowam twarz w dłoniach, a głowę spuszczam. Staram się nie popłakać, przypominając sobie moje rozmowy z Thomasem. Nie znamy się długo, powiem wręcz, że jest dla mnie obcą osobą. Nie zmienia jednak to faktu, że jestem mu winna życie. W końcu to on postanowił, że przygarnie mnie do swojej grupy. Do uszu, oprócz ogromnego huku, wbija się także przeraźliwy krzyk Jorge'a. Biorę głęboki wdech i prostuję się, obracając głowę w stronę mężczyzny. Klęczy on na ziemi i bije pięściami twardy beton. Przełykam głośno ślinę i niepewnie kucam obok niego. Kładę mu rękę na ramieniu, w geście pocieszenia. Sama jestem rozbita. Co dopiero czuje reszta grupy. Przecież Newt, Theresa, Minho i Patelniak znają się dużo dłużej z Thomasem. Szczerze nie wiem jak długo przebywali w swoim otoczeniu Aris i Tommy, jednak wiem że na pewno żyli ze sobą dłużej niż ja i szatyn. Po chwili wstaję i patrzę na innych. Wzrok Azjaty jest pusty. Patrzy on przed siebie, na te wszystkie płomienie, stojąc i starając się jakoś trzymać. Theresa ma łzy w oczach, usta zakrywa ręką, podczas gdy drugą  podtrzymuje się metalowej barierki. Patelniak opiera się o ścianę, ze wzrokiem spuszczonym na swoje buty. Newt stoi na środku małej kładki, na której obecnie się znajdujemy i oniemiały patrzy na to, co się przed nim dzieję. Jego usta są rozchylone, a klatka piersiowa z każdą chwila unosi się coraz szybciej. W końcu łapię się za włosy i zaczyna walczyć z słoną substancją, która chcę opuścić jego oczy. Nie mogąc na to patrzeć, odwracam wzrok na Arisa. On jedynie skanuję smutnym spojrzeniem budynek, doszczętnie już pożarty przez płomienie i wybuch, mający miejsce chwilę temu. Przygryzam lekko dolną wargę i zastanawiam się do kogo podejść. Ostatecznie mój wybór pada na chłopaka, który był ze mną w labiryncie. Podchodzę do niego powolnym krokiem i owijam ramionami jego szyję, w której chowam głowę. Czuję na sobie ręce, oplatające moją talie. Tym razem już nie dam rady hamować łez. W myślach cały czas odbija mi się myśl, że są one oznaką słabości. Czy jednak warto się ich pozbywać? Każdy przecież kiedyś musi pokazać to, że jest słaby - choć nawet w małym stopniu. Płacz to normalny, ludzki odruch, który pokazuję że mamy uczucia i że je doceniamy.

- No dobra - w końcu odzywa się Jorge. Ja jednak nie odsuwam się do Arisa. - Mimo wszystko, Brenda to bystra dziewczyna i zna każdy kąt tego zrujnowanego już budynku. Dlatego mam jeszcze cień nadziei, że ona jeszcze żyję. Nawet wiem gdzie możemy zacząć ją szukać. 

Szybko się chłop zebrał, nie ma co. Prycham cicho w myślach i oddalam się od chłopaka, po czym wycieram łzy, cieknące po moich policzkach.

- A Thomas? - pyta Theresa, która pociąga jedynie nosem.

Nie pozwolę ci odejść //NewtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz