Kolejny tydzień wędrówki zniszczył mnie psychicznie jak i fizycznie. Nocne warty zmieniły się z jednoosobowych na dwu, z powodu iż Theresa podczas swojej zmiany chciała ponownie nas okraść. Nie tak trudno się domyślić że chodziło jej o ubrania, które w dalszym ciągu - na szczęście - są w plecaku Thomasa. Żadna kara nie spotkała jednak dziewczyny, co spotkało się z oburzeniem każdego, oprócz przewodniczącego grupy i Newta. Szatyna zdążam zrozumieć - w końcu widać że Theresa nie jest mu do końca obojętna, ale blondyn? Tutaj powiem szczerze, że się zawiodłam. Od tamtego czasu nie rozmawiam z nim, a on nie stara się nawiązać pomiędzy nami żadnego kontaktu - co mi odpowiada.
Jedzenie i picie jest już na wykończeniu, a jedynie niektórzy nadążają za tempem jakie zarzuca Thomas. Ja do nich się nie zaliczam. Wlecze się za grupą niczym ślimak, choć gorzej ode mnie radzi sobie Theresa - nieraz trzeba było stawać, aby ta doszła.
Poprawiam spoczywającą na mojej głowię kurtkę, którą tydzień temu dostałam od Newta. Choć chciałam mu ją oddać tego samego dnia, wieczorem on nie przyjął jej z powrotem. Tak więc on męczy się z plecakiem na czuprynie, a ja z podarowaną odzieżą.
- wszyscy nadążają?! - krzyczy Thomas, tak aby każdy go usłyszał. Odpowiedzi nie odstał, co spowodowane jest sapaniem ze zmęczenia każdego z grupy. - okej, chyba zrobimy już teraz ognisko i zostaniemy przez resztę dnia, wieczora i nocy tutaj.
- tak! - na tyle ile pozwala mi zmęczenie, podbiegam do chłopaka i rzucam się na niego. Jego reakcją na to jest cichy chichot stłumiony przez moje pokudłaczone włosy.
Szybko siadam na piasku i napawam się chwilą relaksu. O ile tak można nazwać zwykłe siedzenie na ziemi i ciężkie oddychanie. Zamykam oczy, kładąc się na złotych, gorących drobinkach. W tej chwili mało mnie obchodzi co robią inni, teraz liczy się jedynie odpoczynek.
- ja bym w tej chwili ustawił warty, żeby potem nie było zamieszania - mówi Minho, a ja niechętnie podnoszę się do siadu. Każdy przystaje na tą propozycję, więc Azjata ponownie zaczyna: - na początku dałbym Thomasa, potem byłyby po dwie osoby, czyli że ja i Newt, Aris z Patelniakiem no i na sam koniec nasze kochane dziewczyny.
- nie ma mowy - syczę ostro. Nie mam najmniejszej ochoty użerać się z Theresą przez około dwie godziny. Jeszcze mnie wrobi w jakąś kradzież, gdy nie będę patrzeć.
- Ruth, proszę cię - mruczy błagalnie skośnooki. Wzdycham cicho i ulegam. Nadrobiłam trochę z kontaktami u wszystkich, nie wliczając jedynej tutaj, oprócz mnie, dziewczyny. - no i super. Rozumiem że każdemu pasuję kolejność ustawionych wart?
Wszyscy kiwamy głowami, ale na razie nie kładziemy się spać, ze względu na to, że do zachodu słońca zostało jeszcze trochę czasu. Nikt by przecież nie zasnął przy tak mocnym oświetleniu, nawet jakby był mocno padnięty. Za rozpalanie ogniska też nikt się nie wziął, raczej z wiadomych powodów. Pozostaje więc siedzieć i nic nie robić. W dość szybkim tępię utworzył się poszczególne grupki, które składają się z max trzech osób. Jedynie ja i Theresa siedzimy same, pogrążone w monotonnej ciszy. W końcu podchodzi do mnie Newt i siada obok. Nie zerkam na niego, dalej mając żal o to, że pozwolił puścić płazem kradzież naszej towarzyszki.
- jesteś jeszcze na mnie zła? - pyta, patrząc przed siebie. Wzruszam jedynie ramionami. Nie dam mu tej satysfakcji. W sumie sama nie wiem czego ja od niego oczekuje. Raczej nie przeprosin, bo nie zrobił niczego złego względem mnie. - no nie obrażaj się już, ok? Musimy sobie ufać i trzymać się razem żeby przeżyć, tak?
- ale ja nigdy nie powiedziałam że mojego zaufania zabrakło dla ciebie. - odzywam się, lekko zniesmaczona obrotem wydarzeń. Miałam zamiar jeszcze z nim nie rozmawiać, ale po słowach jakie powiedział, doszło do mnie, że faktycznie źle robię.
CZYTASZ
Nie pozwolę ci odejść //Newt
FanfictionGdy Ruth - dziewczyna z grupy B - zostaje porzucona przez dziewczyny ze swojego labiryntu, musi okraść śpiących ludzi. Zostaje jednak złapana na swoim uczynku, przez co zmuszona jest podążać z nimi...