10.

3K 170 6
                                    


Newt czekając na sygnał od swojego przyjaciela rozmyślał.

Tyle czasu minęło od kiedy ostatni raz widział Ruth. Wylał istne morze łez, śniąc o niej, myśląc, lub wyobrażając sobie że siedzi ona obok niego i je śniadanie.

Niestety - tak nie było.

Jak przez mgłę pamiętał moment, w którym ogromny górolot zabrał dziewczynę i inne osoby w podróż, której końca nie znał. Gdzie ona jest? Czy w ogóle żyje?

Nadzieja rosła w nim od miesięcy - za każdym razem gdy szedł na nową akcje ratunkową, myśląc że w którejś z grup uratowanej młodzieży znajdzie ją.

Zmęczenie dawało o sobie znać, ponieważ tak siedząc za kamieniem, jego oczy same się zamykały, a ciało rozluźniało.

Nie mógł spać. Nie teraz, gdy prawdopodobnie w pociągu, który zaraz będzie koło niego przejeżdżał, znajduje się Ruth.

Do jego uszu doszedł typowy odgłos dla pociągu. Nadjeżdżał. Westchnął ciężko, poprawiając spoczywający na jego plecach, ciężki jak cholera sprzęt.

Jego zadaniem było otworzenie jednego z wagonów. Mimo iż wiedział, że Minho też został porwany, jego myśli cały czas krążyły tylko wokoło Ruth. Jakby tylko ona istniała. Ledwo dosłyszał dobiegający z oddali gwizd, mówiący mu że nadszedł czas.

Wstał więc i pobiegł w stronę zatrzymanego sznura wagonów, przy którym stał Thomas i Vince.

Ten pierwszy zaczął po kolei uderzać pięścią w wagony, wykrzykując imiona przyjaciół.

- Tutaj! - oznajmił, wymachując ręką przy wagonie, z którego wydobywały się stłumione krzyki.

Newt szybko podbiegł do swojego kompana, zdejmując z siebie kupę żelastwa, na oczy zaciągając gogle, a na usta i nos czerwoną chustę. Zaczął swoją robotę. Był przy tym tak skupiony, że nawet nie docierało do niego to, że żołnierze DRESZCZ-u nadbiegają z naładowanymi broniami.

- Szybciej! - krzyknął mu wręcz nad uchem Thomas, strzelając do przeciwników. Modlił się o to, by w tym wagonie byli jego przyjaciele, albo przynajmniej ktoś, kto wie gdzie oni się znajdują.

- To nie takie proste - powiedział blondyn, nie zdejmując spojrzenia z lekko topiącego cię metalu.

Wiedział że nie ma czasu, mimo to cierpliwie wykonywał swoją robotę.

- Cholera nie damy rady! - Vince przestał strzelać, powoli tracąc nadzieję na wygraną. Wiedział że plan, który wymyślili był ryzykowny i mało prawdopodobne było to, że wypali. Mimo to, Newt, Thomas, Brenda i Jorge byli tak uparci, że nie sposób było odgonić ich od tego pomysłu. Wielkim zaskoczeniem było dla niego też zaangażowanie Harriet. Wiedział że Sonya, która także została uprowadzona i Ruth były jej przyjaciółkami. Zawsze jednak myślał, że jest ona bardziej odpowiedzialna i co najważniejsze - myśli w sposób realny.

Nie chciał jednak się wykłócać całymi dniami, dlatego też ustąpił. Skutki tego, są bardzo zauważalne w tej chwili.

Cała gromada żołnierzy zbliżała się coraz bardziej, a wystrzeliwane przez Thomasa i Vince'a naboje jak na złość nie chciały trafić w swój cel.

Ich skupienie zostało rozproszone przez silny podmuch wiatru. Na raz spojrzeli w górę, a widząc latający nad nimi górolot spanikowani.

- Ktoś wołał wsparcie? - z głośników przymocowanych w ledwo widoczny sposób, wyleciał głos Jorge'a. Thomas zaśmiał się, a Newt w końcu oderwał się od tego co robił. Nie skończył jeszcze swojej roboty, ale widząc nad nimi posiłki, zostawił ją i swój  sprzęt rzucił na dach wagonu.

Zaczął się na niego wspinać, zaraz za Thomasem, który pod koniec mu pomógł wgrzebać się na samą górę. 

Z otwartej  klapy, Brenda spuściła żelazny hak, który przypięli do wagonu. Jorge, nie tracąc czasu od razu poleciał wyżej, by zostać po za zasięgiem żołnierzy DRESZCZ-u.

Thomas zauważył, że Vince jeszcze strzela do niedobitków, więc zaczął go wołać.

- Pośpiesz się!

Wzrok mężczyzny trafił na niego, a widząc że ten jest coraz to wyżej, wystrzelił ostatnie naboje i wskoczył na drabinkę, jakimś cudem podciągając się i trafiając na bezpieczny teren. Westchnął głośno, ale zaraz potem wstać przy "po męsku" przytulić swoich kompanów i pogratulować im dobrze wykonanej misji. Zawsze tak robił, od drugiej przeprowadzonej akcji ratunkowej.

Newta zaczęło już to powoli irytować.  Nie pokazywał tego jednak otwarcie. Ogólnie starał się stwarzać pozory spokojnego i - w granicach tolerancji - szczęśliwego chłopaka, podczas gdy nocami płakał jak najgorsza klucha. Nikomu się nie zwierzał, wiedział że są różne inne problemy, takie jak znalezienie innego miejsca na obozowisko.

Młodzieży wciąż przebywało, a miejsce które obecnie zamieszkują jest coraz mniejsze i jednocześnie coraz bardziej osiągalne dla DRESZCZU-u, który nie przestał ich szukać. Z każdym następnym dniem są oni coraz bliżej celu, a ukrycie setek osób staje się niemożliwe.

///

W końcu wylądowali. Newt jako pierwszy zeskoczył z dachu wagonu i zaczął dokańczać, przerwaną wcześniej robotę. W końcu drzwi do środka stały przed nim otworem. Musiał przed sobą przyznać - bał się i to cholernie tego, co zastanie w środku. Co jeżeli tak na prawdę nie znaleźli Ruth i Minho? Wzięli zły wagon? Albo w ogóle nie było ich w pociągu?

Obawy rosły, a sam nie zanotował chwili, w której jego nogi poniosły go przed siebie.

Stanął na metalowej podłodze i rozejrzał się. Po dwóch stronach wagonu stały krzesła, na których siedziała młodzież. Pierwszymi rzędami zajęli się już inni, którzy pytali o samopoczucie i uwalniali związane czymś dziwnym ręce. Blondyn nie przejmował się tymi, którzy nie byli Ruth.

Szedł powolnym krokiem, skanując po kolei każdą z napotkanych twarzy. Tracił już powoli nadzieję na wszystko, ale z granicy rozpaczy odciągnął go Thomas:

- Newt, tutaj! - chłopak podszedł nieco szybszym krokiem do niego, po drodze witając się z napotkanymi Arisem i Sonyą.

- Co jest Tommy?

Dopiero po chwili zerknął na osobę, przy której klęczał chłopak.

Wspomnienia uderzyły w niego, tak samo jak mieszanka szczęścia i rozpaczy.

Na ziemi, w samym końcu wagonu leżała nieprzytomna Ruth. Jej twarz była poobijana, na wardze widoczne było rozcięcie, a włosy rozsypane dookoła głowy były poplątane.

- Ruth - załkał Newt, opadając na kolana i biorąc drobne ciało dziewczyny w swoje ramiona. W końcu ją przytulił po tylu miesiącach rozłąki. Swoje usta złożył na czubku głowy szatynki - już wszystko będzie dobrze, jesteś bezpieczna - wyszeptał, kompletnie zapominając o tym, że nie jest tu sam.

Thomas zostawił go sam na sam z dziewczyną.

Z jego dziewczyną, której nie pozwoli, by cokolwiek się stało.

Nie pozwolę ci odejść //NewtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz