Epilog: słowa, które nigdy nie zostały wypowiedziane

1.8K 128 152
                                    

Dzień ten musiał być inny od pozostałych, bowiem gdy tylko Leia opuściła swój pokój, zorientowała się, że mają gości. 

Oczywiście, zdarzało się, że mieli gości - wszak to było rzeczą ludzką. Jednak nie spodziewała się akurat ich, ze wszystkich możliwych osób, nie o tej godzinie, nie teraz. Szczerze powiedziawszy, liczyła, że będzie miała jeszcze trochę więcej czasu, nim przyjdzie jej się zderzyć z rzeczywistością, ale najwyraźniej nie miała szczęścia. 

Leia westchnęła w duszy, wchodząc do pomieszczenia, które spełniało funkcję zarówno pokoju dziennego, co i jadalni i rzuciła:

- Jesteście zbyt wcześnie. Nawet nie daliście mi się ubrać. 

Luke, siedzący dziwnie blisko Sonji przy lekko kiwającym się stoliku, uśmiechnął się do niej na powitanie. Leia nie była w stanie tego nie zauważyć - dwójka ta spędzała ostatnio ze sobą zdecydowanie zbyt dużo czasu. Co ciekawe, to samo Luke mówił o niej i Hanie, aczkolwiek była to zupełnie inna historia. Jej brat zdawał się tego nie zauważać i za każdym razem dziwnie się szczerzył, gdy tylko Leia wspominała o swoim znajomym z Corelli. 

- Jest już prawie południe, Lei-lei - zauważył Luke, popijając spokojnie kawę. - Wypadałoby się zebrać. 

Nastolatka skrzywiła się, siadając na wolnym krześle i zakładając nogę na nogę, niezadowolona. Po śmierci Imperatora Imperium rozpadło się, powoli, bo powoli, ale metodycznie. Rada Rebelii próbowała na nowo poskładać swój świat oraz odtworzyć Republikę. Marzyło im się życie w pokoju, bez nieustannej walki. Leia wątpiła, by takie idealistyczne marzenia mogłyby się kiedykolwiek spełnić - widziała i przeżyła wystarczająco dużo, by wiedzieć, że świat doskonały nie jest i nigdy nie będzie. 

Jednakże, za jedno Leia była Noworepublikanom - tak pragnęli się nazywać byli Rebelianci - wdzięczna. Czystki Jedi skończyły się, co oznaczało, że dziewczyna mogła powrócić do bycia Leią Skywalker, a jej brat do bycia Luke'em Skywalkerem. Nie musiała się ukrywać ani uciekać. 

- Więc, co was tutaj sprowadza? - spytała Leia, sięgając po wolny kubek. Sonja syknęła na nią, jako iż zamierzała zrobić to samo, ale ostatecznie pozwoliła starszej dziewczynie go pochwycić. Leia uśmiechnęła się triumfalnie i nalała sobie herbaty z czajnika, który stał na stole. 

- Mama chciała się z tobą widzieć - odpowiedział Luke. Minął już, cały długi rok, odkąd dziewczyna dowiedziała się, że jej brat nadal żyje. Po zniszczeniu pierwszej Gwiazdy Śmierci nie mieli jednak zbyt wiele czasu, by odnowić zniszczone przez czas więzi. Imperium nie chciało ulec bez walki i rozpoczął się szalony okres pełen pokrzykiwań i paniki, gdy Rebelia próbowała poradzić sobie z drugą Gwiazdą Śmierci, którą władze Imperium postawiły sobie za punkt honoru stworzyć. Na szczęście, udało się temu zapobiec. Nie bez znaczenia był tutaj wkład Anakina i Ahsoki, których możnaby spokojnie nazwać dwuosobową armią. Leia nadal nie zdawała sobie sprawy, na jak wiele ich stać. To właśnie ta dwójka metodycznie, z zacięciem polowała (tylko tak dało się to nazwać) na Mrocznych Jedi, których próbował sobie wychować Imperator. Przyjęli na siebie jedno z cięższych i brudniejszych zadań, za co Mon Mothma była im wdzięczna. Bez dwóch zdań to dzięki im walki z Imperium były prostsze i nieco mniej zaciekłe, niżby mogły być. 

Rzecz jasna, Leia także nie próżnowała. Wraz z bratem, Sonją i Hanem (ten ostatni wyraźnie niechętnie i podkreślając przy każdej możliwej okazji, że robi to tylko dla pieniędzy, które obiecała mu Rebelia) włączyli się do walki. Luke zasłynął jako jeden z najlepszych pilotów Rebelii i wkrótce stał się ich osobistym bohaterem. 

A potem Imperium ostatecznie złożyło broń. 

Świat mógł odetchnąć z ulgą, ale upadek Imperium nie sprawił, że wszystko w mgnieniu oka stało się cudowne i idealne. 

Oczy PadméOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz