– Sonja – powtórzył Luke. – Ciekawe imię.
Dziewczyna odwróciła od niego głowę, skupiając się na drodze.
– Przynajmniej jest ładne – powiedziała. – Mogłam zawsze dostać gorsze.
– To był komplement – zauważył Skywalker.
– Przecież wiem – prychnęła pod nosem, przyspieszając. – Chodź.
– Przecież za tobą idę – Luke nie potrafił się powstrzymać przed wtrąceniem kąśliwego komentarza, po czym, by nieco złagodzić swoje słowa, dodał: – Jesteś tutejsza? Masz ciekawy akcent.
– A dlaczego niby miałoby cię to interesować? – zirytowała się Sonja. – Masz tylko mi pomóc, a nie przeprowadzać przesłuchania.
– Staram się być miły – westchnął Skywalker. – Sam od niedawna przebywam na tej planecie. Nie znam tutaj prawie nikogo. Mój wuj nie jest towarzyską osobą.
Sonja skręciła w inną uliczkę, nie zatrzymując się i zmuszając chłopaka, by przyspieszył kroku, jeśli nie chciałby jej zgubić.
– Myślałam, że mieszkasz z matką.
– Mieszkałem. Ostatnio trochę działo, urosłem i zdecydowałem, że zamieszkam z wujem.
– I co, nie tęsknisz za matką?
– Mam siedemnaście lat! – zauważył Luke. – Nie jestem już dzieckiem!
Sonja uśmiechnęła się pod nosem.
– Normalnie jakbym słyszała swoją siostrę. O, jesteśmy.
Budynek, przed którym się zatrzymała, nie był najnowszy, ale wyraźnie używany. W innych okolicznościach Luke pewnie przeszedłby obok, nie zatrzymując się przy nim na dłużej. Teraz jednak zauważył, że nad jednymi, przeszklonymi drzwiami wisi szyld, zachęcający do wejścia do środka. Sonja podeszła do nich i wyciągnęła klucz, który schowała wcześniej do kieszeni bluzy, którą miała na sobie.
– Dziś jest zamknięte – wyjaśniła. – To dlatego, że jest święto.
– Nie wolałabyś zanieść tego prosto do swojego ojca, a nie do sklepu?
– Jego i tak pewnie nie będzie przez resztę dnia – wywróciła oczami otwierając drzwi. – Poza tym, my tutaj mieszkamy. Zamknij drzwi za sobą. Po prostu przekręć ten wihajster, który jest po tej stronie. Nie chcemy, by ktoś jeszcze za nami wszedł.
Luke spełnił jej prośbę, wchodząc za nią do środka.
– Jak to, tutaj mieszkacie? W sklepie? – nie zrozumiał.
– Nad nim – wytłumaczyła Sonja. – To nie jest nasz sklep, tylko tato i ciotka tutaj pracują. Ale jego właściciel pozwolił nam zamieszkać na górze, dzięki czemu on nie musi płacić za ochronę na noc, a my mamy tańsze zakwaterowanie. Całkiem sprawiedliwy układ.
Dziewczyna poprowadziła go wgłąb sklepu, po czym odsunęła zasłony wiszące na jednej ze ścian. Zza nich wyłoniły się schody prowadzące do góry.
– Widzisz? – spytała triumfalnie. – Chodź, powiem ci, gdzie masz to zostawić.
Luke zaczął się wspinać za nią, przy okazji zerkając, że jego miecz świetlny nadal jest na swoim miejscu. Może i dziewczyna wydawała się być godna zaufania, ale co, jeśli skądś go rozpoznała i pracowała dla Imperium?
Schody kończyły się kolejnymi drzwiami. I tym razem Sonja użyła swojego klucza, by je otworzyć, po czym zapraszającym gestem wskazała Luke'owi, by wszedł do środka.
CZYTASZ
Oczy Padmé
Fiksi PenggemarWalka nad Mustafarem przebiega zupełnie inaczej. Obi-Wan nie jest w stanie zadać ostatecznego ciosu swojemu uczniowi, przez co tego nigdy nie ogarniają płomienie. Padmé przeżywa poród i zostaje zmuszona do ukrywania się przed nowopowstałym Imperium...