Głupiec nad głupcami

1.2K 107 154
                                    

Darth Sidious myślał, że znał swojego zdradzieckiego ucznia wystarczająco dobrze, ale najwyraźniej się pomylił, bowiem nawet nie przypuszczał, że ten będzie na tyle głupi, że nie tylko wpadnie wprost w zastawioną pułapkę, to jeszcze weźmie ze sobą kompana.

Teraz zaś stali przed nim we dwójkę, pewni siebie, choć tak naprawdę nie mieli żadnych szans ze starciem z Imperium.

Cóż, musieli być po prostu głupcami.

W sumie któż inny niż głupcy zdecydowaliby się na samobójczy atak – a raczej próbę ataku, biorąc pod uwagę, że gdy tylko ich statek wylądował na Gwieździe Śmierci, od razu został przechwycony, a oni zostali rozbrojeni. I gdyby nie osobiste rozkazy Imperatora, zginęliby tam od razu. A tymczasem jedynie zostali skuci.

Sidious, szczerze powiedziawszy, liczył, że jego zdradziecki uczeń będzie na tyle mądry, by przyjść w pojedynkę, wiedząc, że to jego osoby chce Palpatine.

A ten tymczasem jak gdyby nigdy nic zabrał ze sobą Obi–Wana – ze wszystkich osób, akurat Kenobiego! Mało tego, oboje wydawali się zrelaksowani. Czyżby naiwnie liczyli, że uda im się wyjść z życiem?

Patrząc na tą dwójkę, wchodzącą w asyście strażników do kwatery Imperatora, Palpatine przez chwilę miał wrażenie, że czas się cofnął i że raz jeszcze czeka na "ratunek" z rąk "złego hrabiego Dooku".

Oczywiście, ratunku nigdy nie potrzebował.

Palpatine milczał przez chwilę, nie ruszając się ze swojego wygodnego fotela i obserwując wchodzących.

Postarzali się.

Obi–Wan nie był już tym młodym, pełnym siły Mistrzem Jedi. Anakin zaś nie był tym gniewnym nastolatkiem, którego dało się tak łatwo kontynuować. Nie był też jego posłusznym uczniem, który zawsze się przed nim korzył.

– Napatrzyłeś się? – odezwał się nagle Kenobi.

Palpatine nie wzdrygnął się. Już mało co było w stanie go zaskoczyć. Jeden ze strażników zbliżył się do niego i wyciągnął w jego stronę zabrane miecze świetlne. Sidious leniwym ruchem dłoni sprawił, że te wzniosły się w powietrze i przeleciały do niego.

– Wyglądacie gorzej, niżbym sądził, że będziecie wyglądać – odezwał się Imperator, z niewielką ciekawością oglądając miecze. Podniósł wzrok na swojego ucznia. – Co się stało z mieczem, którego wcześniej używałeś, lordzie Vaderze?

– Znudził mi się – oznajmił po prostu Skywalker, a Palpatine z niechęcią zauważył, że jego oczy wróciły do tego irytującego błękitu.

– Znudził ci się miecz, więc postanowiłeś zdradzić Imperium?

– Możnaby to tak ująć – Anakin uśmiechnął się lekko, po raz kolejny pewny siebie. Ah. Zapewnie liczył, że Palpatine nie zorientuje się, że na statku, którym tutaj przyleciał, ukrywa się jeszcze jedna osoba. Czyżby chciał, by ta osoba uwolniła więźniów – więźnia, jak sądził Anakin? Czy naprawdę wydawało mu się, że wszystko pójdzie tak prosto? I jakim on był głupcem, zabierając niewytrenowanego Jedi, którego tak łatwo było wyczuć? Palpatine już poinformował o obecności tego Jedi "Vadera".

Strażnicy stanęli wokół dwójki wojowników, gotowi zaatakować w razie potrzeby, ale Sidious machnięciem ręki nakazał im cofnąć się.

– Ale Imperium też mi się znudziło, więc pomyślałem, że dołączę do Rebelii – dodał Anakin.

Wystarczy.

Sidious nie chciał słyszeć takich głupich wymówek.

– Dziesięć lat – syknął Palpatine, czując, jak zaczyna buzować w nim wściekłość. Wezwał Moc, by ta raz jeszcze stała się jego sojusznikiem i brutalnie ściągnął do siebie nie tak młodego już Skywalkera. – Dziesięć lat, podczas których robiłeś wszystko, byle mi przeszkodzić; podczas których nie uzyskałem od ciebie ani jednej informacji. Dziesięć lat, podczas których zastanawiałem się, co się stało z moim uczniem. Martwiłem się o ciebie, lordzie Vader, a tymczasem ty postanowiłeś mnie zdradzić.

Oczy PadméOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz