Kierunek: terminal

1.3K 122 34
                                    

Ahsoka Tano sama nie wiedziała, co myśleć o sytuacji, w której się znalazła. Z jednej strony cieszyła się, że udało jej się w końcu spotkać z byłem mistrzem, ale z drugiej... Cóż, była na niego lekko zła. Najpierw odnawia z nią więź, po czym się odcina, a potem zmienia zdanie i jednak pozwala się jej wyczuć. Poza tym, jak już go znalazła, co się okazało? Że się wplątał w kłopoty, wokół niego aż szerzy się od mroku i ścigają go Imperialiści.

No oczywiście.

Jakżeby inaczej.

Na ustach Anakina pojawił się uśmiech, ten sam znajomy, pewny siebie uśmieszek, gdy miał czelność oskarżyć , że się spóźniła. Ahsoka w pierwszym odruchu miała ochotę podbiec do niego i zrobić coś – albo rzucić mu się w objęcia, albo przywalić mu w tę pustą łepetynę za to, że tak nagle zniknął i że nawet nie próbował się z nią skontaktować.

Ale nie mieli na to czasu.

– Znajoma? – odezwał się chłopak stojący ramię w ramię z Anakinem. Gdzieś zza rogu wyjrzały inne osoby. Dwie dziewczyny, jedna będąca jeszcze dzieckiem.

– Niestety – odpowiedział Anakin, wzdychając teatralnie. – Skąd się tu wzięłaś, Smarku?

Ahsoka milczała przez chwilę, po czym zbliżyła się do niego. Nie potrafiła powstrzymać łez, które zaczęły się formować w jej oczach.

– Myślałam, że cię zabito – wyszeptała, obejmując swojego mistrza i ściskając go mocno, jakby nie miała zamiaru go już nigdy puścić. – Przez ten cały czas...

Anakin zesztywniał w jej objęciach, po czym odwzajemnił uścisk. Ahsoka pozwoliła sobie na chwilę zapomnienia.

– Tęskniłam za tobą – wyznała. – Wybijano nas jednego po drugim. Myślałam, że ty też padłeś ofiarą czystek.

Coś w postawie jej mistrza się zmieniło na te słowa, ale Ahsoka zdecydowała się tym nie przejmować.

– Em, Ahsoka? – odezwał się po chwili Anakin, a w jego głosie nie było już tego rozbawienia i radości, które słyszała wcześniej. – Porozmawiamy na ten temat później, dobrze? Na razie mamy ważniejsze rzeczy na głowie.

Togrutanka odskoczyła od niego gwałtownie, rozglądając się wokół. Trzy pary zaciekawionych oczu patrzyły na nią, podążając za każdym jej gestem.

– Oh, racja.

– Jak to zrobiłaś? – spytała starsza z dziewcząt. – Czy ty jesteś...?

– Jedi? – dokończyła za nią Ahsoka, zerkając kątem oka na Anakina. Ten jedynie wzruszył ramionami, jakby mówiąc jej, że to jej decyzja, czy chce im powiedzieć, czy nie. – To długa historia, ale nie. Jestem jedynie czuła na Moc.

– Naprawdę wierzysz w taką bzdurę? – wtrącił się chłopak.

– Han! – zganiła go dziewczyna.

– No co? – Han spojrzał na nią z irytacją. – Mówię to, co myślę. Serio, ta babka będzie teraz bredzić o tej całej Mocy, gdy jesteśmy w tarapatach?

– Hej, przed chwilą widziałeś, jak walczyłam używając Mocy! – zaprotestowała Ahsoka. – I mimo to mi nie wierzysz?

– To były jakieś sztuczki – uparł się Han.

Anakin odchrząknął, zwracając na siebie uwagę.

– Może pogadamy o tym w lepszych okolicznościach? – zaproponował. – Naprawdę powinniśmy się już ruszyć. Zapomnieliście, że jesteśmy ścigani?

– Nawet nie spytam, w coś ty się znów wplątał... – wymamrotała pod nosem Ahsoka, patrząc z ciekawością na najmłodszą z osób, niską dziewczynkę, która schowała się przed jej spojrzeniem na Anakinem. To była to samo dziecko, które było z nim na statku. A więc Anakin faktycznie przygarnął nowego ucznia. Czy Ahsoka powinna się czuć zazdrosna?

– Lepiej nie pytaj – poradził jej Anakin, chowając swój blaster pod płaszczem i przechodząc do rzeczy. – Zmierzaliśmy do terminalu. Mamy zamiar się wydostać z Corelli. A ty?

– Chciałam się z tobą spotkać – odpowiedziała po prostu Togrutanka. – Dlatego też...

– Słuchajcie, cieszę się, że się spotkaliście i w ogóle, ale jeśli będziemy tutaj stać i gadać, Lady Proxima nas znajdzie – przerwała jej ludzka dziewczyna.

– Qi'ra ma rację – poparł ją Han. – Jeśli nie macie żadnego statku kosmicznego, to my się od was odłączamy i idziemy do terminalu. Im dłużej rozmawiamy, tym większa szansa, że domyślą się, co mamy zamiar zrobić.

Qi'ra. A więc tak było tej dziewczynie. Ahsoka spojrzała na swojego byłego mistrza, po czym rzuciła:

– W takim bądź razie musimy się pospieszyć.

– Widziałem w okolicy kilka porzuconych skuterów. Mogą się przydać – powiedział Anakin, a w jego oczach pojawił się błysk, który Ahsoka rozpoznała od razu. Skywalker miał jakiś pomysł i to był jeden z tych planów, które zazwyczaj obejmowały zostanie złapanym bądź z trudem uniknięcie śmierci, a równocześnie jakimś cudem zawsze się udawały.

Ahsoka czuła, że nie polubi tego planu.

––––

Han polubił plan swojego nowego znajomego.

Plan był prosty – ukraść kilka skuterów, zignorować policję, która zapewnie zaczęłaby ich za to ścigać – za kradzież bądź za kilkukrotne przekroczenie prędkości – a następnie podjechanie pod sam terminal, porzucenie skuterów i wproszenie się na czyjś statek kosmiczny, bo przecież "czymś musimy się przemieszczać, czyż nie?".

Oczywiście, jak zostało przewidziane w planie, przy okazji zostali zauważeni przez policję, ale udało im się ich z łatwością zgubić. Najwyraźniej Jaden i jego tajemnicza znajoma uwielbiali łamać przepisy drogowe. A Han, no cóż, nie był gorszy.

I być może właśnie dlatego dostanie się do terminalu przyszło im z łatwością. Han osobiście wolałby być tutaj tylko z Qi'rą, ale nawet nie chciało mu się narzekać. Kobieta–"nie–jestem–Jedi" mimo wszystko pomogła im. I najwyraźniej nie miała zamiaru ich zostawiać. Hana lekko ciekawiło, skąd znała Jadena oraz skąd, ze wszystkich możliwych planet, nie–Jedi wzięła się akurat tutaj, ale nad tym zastanowi się później.

– Spróbujcie się nie rzucać w oczy, ładnie proszę – odezwał się Jaden, zsiadając ze skutera i pomagając zejść córce. Shmi rzuciła mu pełne oburzenia spojrzenie mówiące "nie potrzebuję twojej pomocy", a on tylko się do niej uśmiechnął, biorąc ją w ramiona. Hanowi wydawało się być to przesadą, ale może faktycznie coś nie tak było z dziewczynką, biorąc pod uwagę jej wcześniejsze problemy ze wstaniem oraz że Jaden niósł ją też, gdy zmierzali do skuterów. – Może ta cała Proxima jeszcze nie wie, że tu jesteśmy.

– Postawiliśmy na nogi połowę tutejszej policji – mruknęła kobieta–nie–będąca–Jedi, zarzucając na siebie kaptur. – Ciężko by było, by nie wiedziała.

– Oj tam, oj tam – zblazował Jaden.

Han uśmiechnął się pod nosem. Może i dzieliła ich ponad dekada, ale naprawdę zaczynał lubić mężczyznę i jego nastawienie do życia.

Aczkolwiek, prawdą było to, że byli w tarapatach.

Cóż, ciężko by było, by w nich nie byli.

Togrutanka, która się do nich przyczepiła, wywróciła oczami.

– Tylko nie przychodź do mnie potem z reklamacjami, Rycerzyku – zastrzegła, kierując się w stronę terminalu.

Uśmiech zniknął z ust Hana, gdy ten spoważniał. Pozostała ostatnia przeszkoda, a potem on i Qi'ra będą wolni – i to tak naprawdę.

Oczy PadméOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz