"Koza,, cz.1

229 7 0
                                    

Tej nocy nie mogłam zasnąć. Miałam wtedy 14 lat.
Niestety nasza sytuacja nie należała do najlepszych. Mama jedyna w tej rodzinie pracowała i to za marne pieniądze, a tata no cóż on nie pracował i chyba nie chciał zacząć zarabiać choć często mówił ,że w domu się ,,dusi".
Miałam też siostrę, która miała 10 lat i często mnie denerwowała.
Często myślałam też o długach które mieliśmy.
By zapomnieć o problemach pisałam książki. Dawało mi to satysfakcję. Wtedy wgłębiałam się w świat , który nie istniał...niestety.
Około 21:00 zasnęłam. Tej nocy miałam piękny sen. Był on o świecie z moich książek i mogłam tam robić co tylko chciałam... Usłyszałam budzik.
- Co jest? Przecież dzisiaj sobota! - wstałam mając nadzieje ,że nie będe musiała iść do szkoły. Zerknęłam na kalendarz w telefonie.
-O nie dzisiaj poniedziałek!- Spojrzałam na zegar.
-O nie spóźnie się!-Szybko zaczęłam się ubierać w jakiekolwiek ciuchy. Nie zjadając śniadania wyszłam z domu.
-Ojej! Zapomniałam o siostrze!- Wróciłam się i obudziłam wiecznie senną siostrę. Na szczęście szybko się zebrała i biegłyśmy do szkoły.
Niestety tym razem nie zdążyłyśmy na pierwszą lekcje. Pani od polskiego okrzyczała mnie , ale i tak jej nie słuchałam.
-Przepraszam.- szepnęłam z obojętnością.
- Mam nadzieję ,że to będzie ostatnie spóźnienie w tym roku szkolnym.-rzekła panna Doorson.
-Tak oczywiście.-wymamrotałam.
- A twoja siostra jest dzisiaj w szkole ? - spytała nauczycielka.
-Tak oczywiście.- odpowiedziałam choć dokładnie nie wiedziałam na co , bo jej nie słuchałam.
- Goldson słuchasz mnie wogóle?-
-Tak oczywiście.-odpoiedziałam śpiąca.
-A chcesz iść do kozy po lekcjach?-
-Tak...oczywiście.-rzekłam nie zwarzając na co się zgodziłam.
- Ach tak to musisz iść po lekcjach do kozy.- powiedziała naucycielka i wtedy się skapłam co powiedziałam. Zaczęłam się rumienić ze wstydu. Następna lekcja to była biologia. Po dzwonku na lekcje usiadłam na swoim miejscu. Pani Frog zaczęła sprawdzać obecność. Gdy skończyła chciała zacząć lekcje , ale jej przeszkodiłam.
-Proszę pani?-
-Tak? O co chodzi?-
- Pani mnie nie przeczytała- powiedziałam .
- To nie możliwe.-rzekła pani Frog.
- Oczywiście ,że możliwe- stwierdziłam pewna siebie.
Po lekcjach weszłam i usiadłam do ławki. Siedząc tam myślałam jak zakończyć moją książke.
W kozie było dosyć dużo uczniów. Nagle wszedł dyrektor z Wattersonem , bardzo znanym w całej szkole. Znowu dokuczył pewni pannie Simian.
Usiadł w pierwszym rzędzie. Zapewne był to Gumball , bo był niebieskim kotem.
- Hej.- zagadał gdy dyrektor już wyszedł.
- Do mnie mówisz?- spytałam go
- Nie , do hipopotama.- powiedział ironicznie.
-Tak do ciebie. Nikt inny nie będzie ze mną rozmawiał.-
- Mam pytanie. Gdzie jest Darwin?- spytałam
- Eh on...-zaśmiał się - Ma kare. Sto godzin prac społecznych...- powstrzymywał łzy cały czas się śmiejąc.
- Tak? A co zrobiliście?-
- No... Darwin wywalił kosz na śmieci , ponieważ go trochę poniosło - chciał ryknąć śmiechem , ale wsztscy z kozy patrzeli się na niego z groźną miną.
-Ale ty nie powinieneś tu siedzieć tylko on.- stwierdziłam.
- No tak , ale...przechodzący nauczyciel potknął się o kosz, poślizgnął się na śmieciach i walnął w ściane. Ja zacząłem się śmiać i za to tu trafiłem.- jego mina wyrażała obrzydzenie jak i wstyd.
-A ty jak tu trafiłaś?- spytał zmieszany Gumball.
-Trafiłam tu bo...- zawstydziłam się - Pani Doorson spytała czy nie chce iść do kozy , a ja odpowiedziałam jej ,że tak oczywiście. A byłam zaspana i nie wiedziałam o co chodzi.- uśmiechnęłam się by ukryć zdenerwowanie.
Gumball prychnął - Ja za takie rzeczy nigdy nie siedziałem. - zmieszany bąknął.- Nigdy tu cię nie widziałem. Bo czasami tu bywam.-
-To mój pierwszy raz...- cicho powiedziałam.
W tym momencie wszedł dyrektor.
-Panna Goldson proszona do mojego gabinetu.- rzekł patrząc się w moje złote oczy. Pomachałam Gumball'owi -Cześć- wymamrotałam. Zamknęłam za sobą drzwi. Usiadłam na krześle w gabinecie.
-Przepraszam za pannę Doorson. Za to nie powinnaś znaleźć się w kozie.Radzę też się nie zadawać z Wattersonami. Możesz jeszcze trochę pobyć w kozie zaraz przyjdę i powiem Ci kiedy wyjdziesz. - wyszłam na korytarz, a tam stał Darwin. Wszedł do gabinetu, więc usiadłam na ławce. Gdy wyszedłz dyrektor kazał mi wejść.
-Czy pani wie za co pani jest w kozie ? - spytał.
- Tak naprawdę to nie wiem. Po prostu stwierdziłam ,że pominięcie mnie w dzienniku jest możliwe...jeśli o to chodzi. - dyrektor pokręcił głową znacząco ,że nie.
- A pani się sprzeciwiła?-
- Nie ja się niesprzeciwiałam!-broniłam się.
- Według mnie się pani sprzeciwiała i ,że się pani śmiała.-
-Nie prawda! Nie śmiałam się!- krzyknęłam
Otworzył drzwi i wskazał rękom na salę. Tak jak myślałam to była koza. Wsponiał jeszcze, że wychodzę o około 17:00. Usiadłam do pustej ławki.
- O wróciłaś.- zaśmiał się Gumball.
- Tak i nawet nie wiem za co!- byłam wściekła ,że nadal tam siedziałam z jakimś pajacem.
-A ile masz lat ? - spytał niebieski kot.
-Nie chcesz wiedzieć.- byłam cała czerwona jak burak.
- Chce. -bąknął.
-14 ,a ty masz 12 prawda?-
- Yh...to o mnie wiesz chyba dużo.- rzekł.
-Tak...wszyscy was znają w szkole.-
-O to jestem sławny razem z Darwinem. - zaśmiał się.
-A jeżeli chodzi o wiek to nie wyglądasz na czternastkę.- powiedział z powagą.
-Dzięki... A ile tu będziesz siedzieć bo ja do chyba 17:00.
-Ja chyba też do 17:00.- rzekł znudzony.
***
Po trzech godzinach myślałam ,że ocipieje. Wyglądałam jakbym nie spała całą noc. Pozwolili mi już iść , więc wybiegłam jak najszybciej.- ,,Dłużej mnie nie mogli trzymać!"- pomyślałam.
Już się ubierałam gdy nagle ktoś mnie szarpnął za bluzkę. Odwróciłam się, a tam stał Darwin.
-Ojej...część Darwin.- przywitałam się.Nic nie odpowiedział i stał jak posąg.
-Wszystko w porządku? -
Zza jego pleców wyskoczył Gumball.
-Tak oczywiście.- uśmiechnął się.
Ja zdziwiona całą sytuacją nie wiedziałam co powiedzieć.
- Darwin...- szepnął Gumball do Darwina.- No mów.-
- E... Jak masz na imię?- spytał niepewnie Darwin.
-A po co wam to wiedzieć? - zapytałam ich, ponieważ nic z tego nie zrozumiałam. Byli cicho i nie odpowiadali, więc postanowiłam im powiedzieć.
- No dobrze ,a nie będziecie się śmiali?-
- Nigdy- powiedział miłym głosem Darwin.
- Czyli ,że nie będziecie? -
- Tak- powiedział Gumball.
- Mam na imię Leslie.- Zamknęłam na chwilę oczy myśląc , że coś się wydarzy.
- I to miało być straszne? - zakpił z tej sytuacji Gumball.
- No tak... bo inni się śmiali z mojego imienia.- wystraszona , że rykną śmiechem zasłoniłam oczy rękami.
- To bardzo ładne imię.- stwierdził Darwin.
- Nie ma co się przejmować Leslie ja tak naprawdę... miałem...na imię Zack... Yh...- rzekł trochę nieswojo Gumball.
-Może Cię odprowadzimy? - spytał Darwin.
- Miło byłoby.- mówiąc to myślałam ,że sobie pójdą, ale zaczekali, aż się ubiorę. Razem wyszliśmy ze szkoły.
-Mieszkam trochę daleko.- powiedziałam.
- Nie masz nic przeciwko temu żeby nasz pan tata Ciebie podwiózł?- spytał Darwin.
- Nie.- zauważyłam wtedy żółty samochód w którym siedział zdesperowany królik.
- Tato podwiózł byś Leslie do domu?! - spytał Gumball trochę podenerwowany.
- A gdzie mieszka? - zapytał dosyć grubym głosem różowy królik.
- Na ulicy głównej.- wtrąciłam się do rozmowy.
- To podrodze, wsiadajcie dzieciaki.- powiedział to jakby mając nadzieję, że nie wsiądę. Wsiadłam razem z chłopakami z tyłu i zapielismy pasy. -Fajnie że was poznałam.- wyrwałam po długim milczeniu. Ruszyliśmy.

______________________________________________________________________________________________________________Mam nadzieję , że wam się spodobało 😁

Świat MarzeńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz