Ucieczka Darwina

61 5 0
                                    

Odrazu ruszyliśmy do domu Gumballa. Przeszukaliśmy cały dom. Niestety nie było po Darwinie śladu.
-A o co się pokłóciliście się?- spytałam. Na to pytanie nie odpowiedział ,ale za to rumieńce go zdradziły. Rozmowa była o mnie.
-Może będzie w szopie.- zasugerował. Udaliśmy się tam. Szopa była zamknięta. Zajrzałam w okno. Tam siedział cały rozpłakany Darwin. Wookół niego była woda od łez.
-Jest tam.- powiedziałam ze spokojem.
-Uff.- Gamball zetarł z czoła pot. Zapukałam do drzwi drewnianej szopy.
-Darwin to ja! Wpuść mnie !- zawołałam miłym głosikiem.
-Ty czyli kto?- spytał smutny głos.
-Leslie.-
Usłyszałam wkładanie klucza do zamka i przekręcanie go.
Powoli drzwi otwierały się. Wyjrzał przy wpół otwartych drzwiczkach.
-Darwin...- dlaczego uciekłeś?-spytałam zmartwiona.
Przytuliłam Darwina by podnieść go na duchu.
Wtedy wybuchnął płaczem.
-Przepraszam.-wymamrotał gfy już się uspokoił.
-Ale za co?-
-To moja wina ,że trafiłaś w poniedziałek do kozy...-
-Jak to możliwe?!-
-Wtedy koło mnie przechodziłaś. Usłyszałem ,że tak samo masz na imię jak ten twój kolega z naszej klasy i... przewróciłem kosz. Nikt mnie nie widział ,że to zrobiłem , dlatego powiedziałem ,że to ty zrobiłaś ,a dyrektor nie potrzebował dowodów.- skończył opowiadać ,a mnie zamurowało.
-I ty mi mówiłeś ,że to ja jestem nie wporządku wobec innych.- rzekł ze zdenerwowaniem Gumball.
-Ty o tym wiedziałeś?- spytałam po dłuższej chwili Gamballa.
-Nie no coś ty! Nie wiedziałem! Gdybym wiedział to nie miałbym... sumienia by się z tobą spotkać!- spojrzał na Darwina ze złością.
Nic się nie odezwałam. Siedziałam w szopie i nie słuchałam jak Darwin i Gumball się kłócą. Wreszcie po jakichś 20 minutach Darwin zorientował się ,że coś było ze mną nie tak i zaczął mną potrząsać.
-Leslie! Leslie!-
Niestety nic nie mogło mnie z tej " hipnozy" wybudzić.
Nic nie słyszałam i po krótkiej chwili nic nie widziałam.
Ciemność... według mnie byłam sama na czarnym , przygnębiającym tle...
Gdy ciemność , zniknęła , zauważyłam ,że leżę w szopie , a nademną stoją Wattersonowie.
Darwin blady, Gumball spanikowany, Pani Nicole widząc ,że reaguje na wołanie odetchnęła z ulgą , a Pan Richard leżał przy narzędziach ogrodniczych.
-Wszystko jest już ze mną dobrze...niech pani się nie martwi. Martwiłabym się o Darwina i Pana Richarda.-jęknęłam.
Podziękowałam za pomoc i poszłam do domu.
______________________________
Dziękuję za czytanie :)
Przepraszam ,że długo nie dodawałam rozdziału , ale wiecie szkoła i takie tam XD
Dłuższych rozdziałów narazie nie piszę. Następne spróbuję dłuższe.
Do przeczytanka

Świat MarzeńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz