Była noc, aż ponadprzeciętnie gwieździsta. Miasto było zdecydowanie za ciche, w okolicy nie było słychać muzyki z dyskotek, nikt się nie kłócił na środku chodnika. Po prostu spokój. Mogło to być związane z faktem, że po tej nocy zaczynał się rok szkolny. A może po prostu w tej części miasta nikt nie ma ochoty na zabawę czy wychodzenie z domu. Szczególnie po ciemku.
Nie zniechęciło to jednak dwóch młodych mężczyzn. Draco i Blaise stali przed wielkimi, ciężkimi, pełnymi zdobień kwiatowych, wrotami. Byli umówieni na spotkanie, więc po chwili jakiś pracownik przyszedł, otworzył przed nimi drzwi i kiwnął głową aby chłopcy poszli za nim. A to wszystko bezszelestnie, w kompletnej ciszy. Ominęli główną sale i jakimiś bocznymi korytarzami przeszli do gabinetu pani dyrektor.
Pracownik zostawił ich samych ze staruszką, siwą, pomarszczoną, ale dziwnie energiczną. Zaprosiła ich na kanapę.
- Może herbaty? Jest zdecydowanie za późno na kawę.
Blaise na dźwięk słowa herbata od razu odzyskał pokłady chęci do życia.
- Poproszę herbatę, dziękuję bardzo. - powiedział zadowolony z siebie i usadowił się wygodniej.
Draco w tym czasie podziękował i z zainteresowaniem oglądał pomieszczenie. Było utrzymane w ciemnych kolorach, meble były wykonywane z ciemnego drewna a kanapa obita brązową skórą.
Kobieta wróciła, podała herbatę i ciasteczka po czym usiadła na przeciwko gości.
- Co was do mnie sprowadza?
Pierwszy raz tego wieczoru, czy nawet tej nocy, odezwał się Draco.
- Słyszeliśmy, że przyjmuje pani dzieci szczególnie uzdolnione. Czy to prawda?
Wyraz twarzy dyrektorki nie zmienił się. Nadal była uśmiechnięta, pełna zmarszczek i babcinego ciepła.
- Tak, dzieci z umiejętnościami magicznymi są przyprowadzane do mnie, ewentualnie przenoszone, gdy zauważy się takowe zdolności. Wszyscy tu o tym wiedzą i swobodnie o tym mówią ale dzieci są uczone, że nie mogą opowiadać o tym na prawo i lewo. Wy jednak nie wyglądacie na chętnych do zostawienia mi tutaj takiego okazu. Musi więc chodzić o coś innego. Niech pomyślę... Za młodzi na rodziców, chyba, że wpadliście. Ale jak już mówiłam nie wyglądacie na takich. Może więc... Jakiś znajomy z dzieciństwa? Dzieci zazwyczaj przychodzą do nas wszystkie, nie rozdziela się rodzeństwa... Wasza sprawa jest bardziej skomplikowana niż mogłoby się wydawać, czyż nie?
Ślizogni byli zdezorientowani. Gdyby ktoś wyczytał z was wasze zamiary i przy okazji poczęstował was pysznymi czekoladowymi ciastakami, też byście nie wiedzieli, czy uciekać, czy zjeść jeszcze jedno kruche, pachnące ciastko z kremem.
Oni jednak zostali. Pierwszy mowę odzyskał Draco.
- Kiedy podam pani datę, 5 czerwca 1980 roku, prawdopodobnie pani nie będzie wiedziała o co mi chodzi. A jeśli powiem, że chodzi mi o sprawę dziewczynki, której rodzice zostali zamordowani przez śmierciożerców? Trafiła ona do pani, miała około 3 lata, bardzo energiczna, ciemnoskóra i mimo pochodzenia wykazująca magiczne zdolności?
Kobieta wyprostowała się.
- Tak, oczywiście, że pamiętam. Biedna dziewczynka, przywieźli ją do mnie roztrzęsioną, nie wiedziałam co robić. Powtarzała "to" w kółko, patrząc się w ścianę. Prawdopodobnie schowała się gdzieś przed mordercą i jej nie zauważył. Wielkie szczęście, szkoda tylko, że przy takiej sytuacji.
Zachowali cieszę na chwilę, aby uczcić martwych rodziców. Tym razem odezwał się Blaise.
- Dowiedzieliśmy się, z moim przyjacielem, o pewnych okolicznościach tej sytuacji. Potrzebujemy dotrzeć do tej dziewczynki, która właściwie już nie jest dziewczynką a kobietą. Czy jest pani w stanie podać nam nawzisko, imię, szkołę, cokolwiek co mogłoby pomóc nam do niej dotrzeć? To dosyć prywatna sprawa ale możemy panią zapewnić, mamy czyste zamiary i nie mamy w planach niczego złego. Bardzo potrzebujemy z nią porozmawiać, do niczego nie będziemy jej zmuszać. Byłoby nam bardzo miło, gdyby pani nam pomogła. Prosimy.
Kobieta wstała i podeszła do wielkiej na całą ścianę szafy i otworzyła jedną z wielkich szuflad, pełnych dokumentów i informacji na temat każdego dziecka, które przewinęło się przez ten budynek. W trakcie szukania kobieta przerwała ciszę.
- Wierzę wam. Wierzę wam na słowo i widzę po was. Dodatkowo, wierzę, że zrozumiecie, w herbacie był eliksir prawdy. To normalne działanie, na wszelki wypadek, aby żadne informacje nie trafiły w niepowołane ręce. O, tu jest!
I wyciągnęła. Wielka biała teczka, wypchana karteczkami. I nazwisko.
- Niestety, nie mogę wam podać nazwiska, to informacje poufne. Mimo to mogę wam podać imię oraz szkołę do której ją posłano. Tam poszukajcie dalej, wierzę, że uda wam się porozmawiać z nią na ten ważny temat.
Chłopcy od razu poczuli przypływ adrenaliny. Zaraz mieli poznać pierwszą poszlakę. Jak dobrze, że się udało! Naprawdę nie mieli za złe, że kobieta użyła na nich eliksiru, nie mieli przecież nic do ukrycia.
- Dziękujemy pani bardzo, jesteśmy naprawdę wdzięczni za pomoc. Mogłaby pani nam to zapisać? Z emocji możemy to zapomnieć a nie o to chodzi.
Kobieta pokiwała głową i szybko zapisała coś na małej, kwadratowej karteczce. Mimo to pismo było bardzo ładne i czytelne. Odprowadziła ich do drzwi i podała karteczkę. Pożegnali się jeszcze raz, podziękowali i wrócili do domów.
Kiedy Draco wszedł do siebie, uderzyła go cisza. Udał się po cichu do swojej sypialni, zrzucił ubrania i poszedł pod prysznic zmyć wszystkie emocje. Nie będzie aż tak trudno jak się spodziewał, szkoła bardzo ułatwiała zadanie. Umył zęby i wrócił do pokoju. Do tablicy korkowej tuż nad biurkiem przyczepił karteczkę od starszej pani. I zasnął, spokojnym snem z myślą, że wszystko się ułoży.
A w świetle odbitym od księżyca, padającym na biurko, mieniły się dwa eleganckie słowa napisane damską ręką.
Angelina, Hogwart
Narrator

CZYTASZ
Dramione | To, w którym Draco...
ФанфикDraco nie był skrzywdzonym dzieciakiem, zmuszanym do wywyższania swojej pozycji i kochającym w ukryciu szlame. Nie, nie, nie, zdecydowanie nie i jeszcze raz nie. Był nauczony takiego, a nie innego zachowania, więc robił to co uważał za poprawne. Ale...