Dlaczego zdecydowaliśmy się powiedzieć o tym naszemu synowi akurat wtedy? Długo rozmawiałam o tym z mężem, długo się kłóciliśmy.
Ja zawsze byłam za tym, aby powiedzieć mu jak najwcześniej. Chciałam wyznać mu od razu po śmierci Czarnego Pana! Ale Lucjusz, on chciał poczekać, poukładać, jak mu to wszystko wytłumaczymy.W ten sposób dotrwaliśmy do sierpnia i do tego dnia. Otóż ja oraz mój mąż dobrowolnie po upadku śmierciożerców oddaliśmy się w ręce Ministerstwa Magii. Właściwie, zawarliśmy z nim układ. Pozwolimy na każdą karę, każde konsekwencje naszych czynów. Poprosiliśmy jednak o czas na pożegnanie się z domem, życiem, synem, napisanie ostatnich listów, testamentów. Nasza dobrowolność skłoniła Ministra na załatwienie nam letniego aresztu domowego i wraz z rozpoczęciem roku szkolnego mieli przyjść po nas aurorzy. Mieli zamknąć nasz dom, przekazać klucze mojemu synowi, który został spadkobiercą całego majątku, rzecz jasna. Mieli także zabrać nas.
Nie myśleliśmy z Lucjuszem o tym, co nas zastanie, ale szczerze w sercu wierzyłam, że ja dostanę mniejszą karę, za okłamanie Czarnego Pana i uratowanie Pottera, za to, że jestem tylko żoną i nie miałam wyboru. Natomiast mój mąż mógł już kupować najlepsze pomadki, bo byłam pewna, że czeka go pocałunek dementora.
Oczywisty wydaje się fakt, że wyszło na to czego chciał Lucjusz i odczekaliśmy z rozmową najdłużej jak się dało. Draco wiedział, powiedzieliśmy mu, nie myśl sobie, że baliśmy się powiedzieć synowi, że przyjdą po nas aurorzy. To było od początku wiadome, że współpraca ze śmierciożercami nie skończy się dla nas dobrze. Że my, jako dorośli, prawnie jesteśmy w pełni odpowiedzialni za nasze czyny i dla nas nie ma szczęśliwego zakończenia. Nieletnim natomiast dali kredy zaufania, wierząc, że to były decyzje rodziców. Wszyscy młodzi mają jednak obowiązek skończenia szkoły.
Więc kiedy nadszedł ten dzień, ten w którym Draco miał się dowiedzieć prawdy, nie byłam w stanie wstać. Gdy się obudziłam, potrzebowałam godziny na zejście z łóżka. Przez pełne 60 minut po prostu leżałam, wparywałam się w sufit. Zabawne, że mieszkałam tam pół życia a nie zauważyłam, że nie był idealny. Miał wybrzuszenie w prawym kącie przy wejściu. Poza tym farba się zebrała w jednym miejscu i spłynęła po ścianie. Kompletnie nieestetyczne.
Zeszłam na dół, kiedy mój syn spokojnie przeżuwał jajecznicę, popijając co chwilę czarną herbatą. Mojego męża nigdzie nie widziałam, co oznaczało, że siedzi w gabinecie i rozmyśla, ewentualnie pisze kolejny list. Może po nim nie widać, ale naprawdę przeżywał to, że traci syna, że to już prawdopodobnie koniec jego przygody z wychowaniem. Ja wiem, jaką on ma opinię, ale nie znasz go, nie wiedziałeś go, kiedy Draco pierwszy raz przeleciał na miotle całe podwórko i nie spadł. Lucjusz może być złym człowiekiem, ale przywiązał się do syna, przeżywa rozstanie bardziej niż możnaby się po nim spodziewać.
***
W końcu nadeszł ten moment, gdy zobaczyłam Draco schodzącego po schodach, moje dłonie zaczęły się trząść. Serce mi przyspieszyło a oddech stał się zbyt szybki. Po moim mężu nie było tego widać, on po prostu siedział, przeżywając wszytko w środku. Trzeba było mu wszytko opowiedzieć, od początku ze szczegółami.
To było jakbym przeżywała to wszystko jeszcze raz. Każde słowo które wyszło z moich ust nie ulatywało do uszu mojego syna, lecz wbijało się we mnie, tak ostro i boleśnie. Widziałam jak Draco przyjmuje to wszystko, ten natłok informacji, tę bolesną prawdę do środka. Nie krzyczał, nie rzucał się ani niczym innym. Podziękował za szczerość i wyznał, że potrzebuje czasu. Obiecał że porozmawia z nami jeszcze przed wyjazdem do Hogwartu. Spojrzałam w oczy Lucjusza, lecz nawet on nie był w stanie odczytać reakcji naszego syna.
Bo dokładnie tym skoczyłam swoją opowieść. Nieważne co było i co będzie, dla nas zawsze będzie najważniejszym i ukochanym człowiekiem - synem.
Narcyza.
![](https://img.wattpad.com/cover/156735094-288-k809254.jpg)
CZYTASZ
Dramione | To, w którym Draco...
FanfictionDraco nie był skrzywdzonym dzieciakiem, zmuszanym do wywyższania swojej pozycji i kochającym w ukryciu szlame. Nie, nie, nie, zdecydowanie nie i jeszcze raz nie. Był nauczony takiego, a nie innego zachowania, więc robił to co uważał za poprawne. Ale...