8.

988 45 10
                                    

- I tak dobrze nam się współpracowało, wszystko wychodziło idealnie, rozumieliśmy się bez słów! A eliksir wyglądał perfekcyjnie! Chyba zacznę lubić ten przedmiot, wiesz? Sama przyjemność i takie widoki...

Zabini nawijał o lekcji Eliksirów zdecydowanie za długo. Draco natomiast siedział wpatrując się w maskę z balu. Czarna, matowa, z ciemnozieloną obwódką, idealnie pasującą do guzików koszuli którą miał na sobie na balu. Miał zamiar zjeść kolację dosyć wcześnie, żeby mieć czas na dostanie się na trzecie piętro. Z jednej strony nie mógł się doczekać, ma poznać jakieś nowe informacje ale z drugiej strony Granger zepsuła mu humor. Może to też częściowo jego wina, bo zamyślił się o wieczornym spotkaniu. Miał tyle pytań i wierzył, że choć na kilka z nich tajemnicza kobieta zna odpowiedzi.

- I jej kolczyki, widziałeś je? Są w kształcie skrzydeł chochlików! Chyba nawet sama je zrobiła.

Draco kiwał głową na kolejne rewelacje Blaise'a na temat koleżanki z ławki. Cieszył się, że chłopak ma kogoś na oku, szczerze. Ale to wina tej kłótni. Dali się ponieść i teraz ma zły humor. Naprawdę nie lubi się kłócić. Mieszanka złości na drugą osobę wymieszana z czymś jakby... Poczuciem winy? Tak, chyba czuł się trochę winny, że to on zaczął. To Malfoy wrzucił jednego owada zapominając o drugim i poszedł zająć się następnymi składnikami. I nakrzyczał na Gryfonkę która właściwie miała rację, bo w końcu wrzucił tego jednego, czyli musiał mówić coś o dodaniu tego składnika, prawda? Myślał nawet nad przeprosinami na następnej lekcji, bo miał wrażenie jakby poczucie winy zjadało go od środka.

- Myślę, że to ona... Draco? Słuchasz mnie? Oczywiście, że nie. Spójrz która godzina, chodźmy na kolację.

***

Draco siedział i dźgał jajecznicę jakby była winna całej frustracji i poczucia winy, jakby między grudkami jajek chowała się mała kręconowłosa Gryfonka umykająca raz po raz srebrnemu sztućcowi. Chciał ją przeprosić jedynie ze względu na własny dyskomfort psychiczny. Nadal miał jej dość i chętnie pozbyłby się jej z ławki. I tak, jajecznica na kolację, bo Draco miał tyle na głowie, że nie zauważył nawet, co je. Dlatego kiedy zdał sobie sprawę, że już właściwie nie jest głodny, pożegnał się z Blaisem i udał się w stronę umówionego miejsca.

Wraz z przekroczeniem progu korytarza na trzecim piętrze, założył maskę na twarz. Uważnie sprawdził czy nikogo nie ma w pobliżu i wślizgnął się za drzwi z przekrzywioną, zakurzoną tabliczką na której widniał numer 37.
W środku było pusto. Naprzeciw drzwi stało masywne biurko ale większość innych mebli zniknęła. Kilka krzesełek walało się pod ścianą a para ławek została przytwierdzona do ściany na poziomie ramion aby można było coś na nich stawiać. Podłoga z ciemnego drewna przykryta była bordowym, grubym, puszystym dywanem. Nad jego głową wisiał rozłożysty żyrandol pełen świeczek które nigdy się nie topiły. Zaświeciły się oczywiście tuż po jego wejściu. No i oczywiście na wszystkim warstwa kurzu tak duża, że mogłaby przykryć cała szopę na głowie Granger i jeszcze zostałoby na jej rudą, miotającą się po zamku, kreaturę. Dlatego ślizgon kilkoma ruchami różdżki pozbył się brudu. Kolory w pomieszczeniu od razu stały się bardziej nasycone i zniknęło uciążliwe drapanie w gardle. Rozejrzał się po sali w poszukiwaniu dobrego miejsca do siedzenia i rozmawiania. Zabrał dwa krzesła i zamienił je w wygodne fotele pod kolor dywanu.

Rozsiadł się w jednym z nich i zamknął oczy rozmyślając, kim może być informatorka. To ktoś ze szkoły, conajmniej piąta klasa, młodsi nie zapuszczali się w progi wielkiej sali. Maski naprawdę utrudniały sprawę pod tym względem, ale cieszył się, że może dzięki nim zachować anonimowość. Naprawdę nie chciał dzielić się z byle kim takimi sprawami, pomimo, że będzie starał mówić się najmniej jak się da. Chodziło tylko o dotarcie do Angeliny, i miał nadzieję, że nie będzie potrzeba do tego zdradzać zbyt wielu sekretów. Siedząc tak, zapadł w sen, bo ten fotel był naprawę zadziwiająco wygodny.

Śnił tak o korytarzu pełnym drzwi. Gdy zaglądał do środka widział wspomnienia ze swojego życia. Teraz widział w nich coś więcej. Każde z nich zamykał jak najszybciej i choć obiecał sobie, że następnych nie otworzy, zawsze to robił. Aż pojawiła się kobieta. Stała przyglądając mu się w ciszy. Kiedy Draco zrobił krok do przodu, ona szybko odwróciła się i zaczęła uciekać. Malfoy chciał ją dogonić, biegł jakby od tego zależało jego życie. Mijał kolorowe drzwi zza których słyszał głosy. Znajomych, rodziny czy nawet swój własny. Wreszcie, gdy dobiegł do końca, kobieta otwierała drzwi naprzeciw jego. Wbiegła do środka a gdy chłopak chciał pobiec za nią, zatrzasnęły mu się z hukiem przed nosem. I rzeczywiście, coś naprawdę trzasnęło. A potem ktoś zaczął krzyczeć.

Narrator. 

Dramione | To, w którym Draco...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz