6.

1.1K 59 2
                                        

Więc był bal. Wielka sala i salon szkolny puste, przemienione w parkiety do tańca, jeśli nie liczyć wielkich stołów z napojami i przekąskami oraz paru kanap. Wieczory mają ten urok, że nie jest już jasno ale jednocześnie cenie nie zawładnęły jeszcze światem do końca. Taki idealny stan przejściowy. Sale wyglądały jakby panował w nich taki wieczny wieczór. Ciepłe, żółto-różowe światło prześlizgiwało się między nogami uczniów tańczących do hitów z czarodziejskiego świata. Za wielkim łukiem, w salonie szkolnym, bawiła się młodsza część, do młodszych hitów z większą ilością słodyczy i mniejszą wytrawnych przekąsek.

A my właśnie stałyśmy przed tym pięknym światem czekając na spóźnionego Harry'ego i Lunę. Potter był partnerem Ginny więc obiecałam Lunie, która tak jak ja została sama, że wejdziemy razem. Ron natomiast, porzucony, wszedł sam. I wcale nie było mi go szkoda. Nie żebym życzyła mu źle. W końcu, po dobrych 10 minutach czekania, ze schodów zbiegł Harry w towarzystwie Luny. Chłopak podał rękę Ginny i razem poszli w stronę wielkiej sali. Ja natomiast pochwaliłam błękitno-szary stój Luny i także zostałam zgrabnie skompletowana. Przy wejściu procesor Flitwick rzucił na nas zaklęcie, dzięki któremu na twarzach pojawiły się maski. Pod kolor sukienek, oczywiście, bo wszytko musi być idealne.

Nagle wszystko rozmyło się a ja zacisnęłam powieki z całej siły. Nie pamiętam już, czy ze strachu czy z zaskoczenia. Odczekałam kilka sekund i powoli wpuściłam światło do moich oczu. Patrzyłam w ziemię więc wszystko wyglądało dobrze. Kiedy jednak podniosłam wzrok, zobaczyłam coś, czego się nie spodziewałam.

- Taka ciekawa sztuczka - usłyszałam głos nauczyciela za mną - mózg wybiera sobie losowe, znane przez nas oczy, nos, usta, ogólnie składniki twarzy, i nakłada je na każdego. Oczywiście oddzielenie dla obu płci. Oh, ile pracy było przy opracowaniu tego! I zastanawialiśmy się, czy nie wybrać tych najładniejszych, ale wtedy zakochiwali byście się w swoich nieistniejących ideałach. A teraz proszę, do środka, bawcie się!

Całą grupką weszliśmy głębiej w poszukiwaniu pustej kanapy. Na szczęście większość tańczyła, więc wszytko było wolne. Zabrałam się za kieliszek czerwonego wina i rozsiadłam się wygodnie. Było zaczarowane, każdy nieletni który dotknął kieliszka, dostawał sok winogronowy. Harry poszedł szaleć z Ginny na parkiecie a Luna od razu została porwana przez... No, kogoś napewno.

Ja natomiast powoli piłam wino obserwując bawiących się uczniów. Mężczyzn zapraszających damy do tańca, kobiety dające porwać się melodii, pary bujające się gdzieś po kątach. Nie chodzi o to, że nie miałam z kim tańczyć. Problem jest w tym, że ja najzwyczajniej w świecie zazwyczaj nie mam ochoty tańczyć, więc nie wychodziłam na parkiet. Zazwyczaj. Nie na trzeźwo, a ja zawsze jestem trzeźwa. Zazwyczaj. Poza tym, ten rodzaj muzyki to nie moje klimaty. Nie lubię typowej dyskotekowej muzyki. Mimo to miałam ubaw patrząc na tancerzy. Moim ulubionym typem są ci, którzy wyglądają jakby mieli się zaraz przewrócić, ale nigdy tego nie robią i zwinnie zmieniają pozę. Popatrz kiedyś, są naprawdę zabawni.

Siedząc tak i popijając kolejny już kieliszek wina, przez przypadek usłyszałam pewną wymianę zdań. Rozumiesz, normalnie nie podsłuchuję, ale ktoś stanął za kanapą nalewając sobie soki a przy okazji rozmawiając. Byłam po prostu w tym miejscu i w tym czasie. Było to dwóch mężczyzn, wnioskując po głosach. Starałam się ich ignorować, aż usłyszałam...

- Wiemy tylko, że ma na imię Angelina, uczyła się tutaj i jest starsza o 3 lata. Myślisz, że mamy tu jakąś księgę ze spisem klas? Może wtedy poznalibyśmy jej nazwisko, albo przynajmniej dom?

Angelina, uczyła się tutaj i jest starsza o 3 lata. Zbieg okoliczności? Niemożliwe. Chodzi o tę samą osobę? Znasz mnie, wiesz, że jeśli mogę, chętnie pomogę. W mojej głowie toczyła się walka. Wstać? Nie wstawać? Pomóc? Pozwolić im samym szukać? Zrobić coś? Oh, oczywiście, że zrobić. Ciekawość zawsze wygrywa. Kiedy się odwróciłam, mężczyźni zaczęli iść w stronę parkietu. Kurcze. Wstałam szybko zostawiając kieliszek na stoliku. Mężczyźni zdążyli znaleźć sobie partnerki do tańca. Podeszłam do jednego z nich, odbijamy, i już bujałam się przed chłopakiem.

- Cześć. Wybacz, że odstraszyłam twoją partnerkę, ale słyszałam, że kogoś szukacie. Myślę, że mogę pomóc. Może spotkamy się jutro po kolacji przed wielką salą i porozmawiamy o tym?

Mój partner aż przestał tańczyć. Nie wiem czy miał zamiar skakać ze szczęścia czy płakać. Jego usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu a oczy zaświeciły. Na szczęście po chwili wziął głęboki wdech i uspokoił się.

- Moglibyśmy spotkać się jednak w bardziej ustronnym miejscu? Może w opuszczonej sali na trzecim piętrze? I jeśli to nie problem, moglibyśmy spotkać się w tych maskach - wskazał na ozdobę na jego nosie - zależy mi na dyskrecji.

Pokiwałam szybko głową na zgodę.
On podziękował za taniec i poszedł szukać kolejnej partnerki. Wracając do mojego stałego miejsca zauważyłam, że Luna i Ginny tańczyły żywo z tym drugim chłopakiem.

Kiedy usiadłam zdałam sobie sprawę co ja tak właściwie robilam. Co ja tak właściwie zrobiłam?! Nigdy nie odbijałam nikomu partnera do tańca, nie pozwalałam ciału samemu tańczyć bez całkowitego skupienia, nie wbiegłam za nikim na parkiet. Uh, ta moja wrodzona ciekawość jednak przebija wszystko. Nawet rozum. Wracając do rozumu. Zaczęłam główkować, po co komu Angelina i po co jej szukać. Intrygujące. Nie mogłam doczekać się spotkania, byłam naprawdę ciekawa czego się dowiem. Tego wieczoru już nie wstawałam a kieliszki z winem nie znikały w takim tempie jak wcześniej. Wtedy moją głowę zajmowała sprawa pewnej kobiety i powiązani z nią młodzi mężczyźni. A teoriom, naprawdę, nie było końca.

Hermiona.

Dramione | To, w którym Draco...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz