Wleciałam, zupełnie nie kontrolując tego co się dzieje, do pustej sali, żeby następnie usłyszeć trzask drzwi.
- Uh! Czy ja naprawę muszę mieć dzisiaj takiego pecha? Nawet drzwi są przeciwko mnie! Co ja ci takiego Merlinie zrobiłam, że się na mnie mścisz!
Aby rozładować złość rzuciłam różdżką, bo była jednym co miałam pod ręką. Przeleciała nad fotelem i zniknęła. Nie odbiła się jednak od niczego a ściana była zdecydowanie za daleko. Co się więc z nią stało? Nie zauważyłam bo skupiałam się na poprawianiu maski z balu. Podeszłam do siedziska i okrążyłam je dzięki czemu ujrzałam ziewającą postać trzymającą mój magiczny atrybut. Chyba patrzył na nią lekko zdezorientowany, jakby był mugolem i nie miał pojęcia co trzymał. Oczywiście nie widziałam detali na twarzy, miałam na sobie maskę.
- Najłatwiej zrobić krzywdę różdżką byłoby chyba zaklęciem, ale rzucanie nią samą w sobie nie jest takim złym pomysłem.
I zaczął się śmiać, tak zwyczajnie i naturalnie, że troszkę zeszła ze mnie cała złość spowodowana dzisiejszymi zdarzeniami. Odebrałam różdżkę i usiadłam w fotelu naprzeciw. Mężczyzna przetarł oczy pięściami i poprawił włosy.
- Wyglądasz jakbyś dopiero co wstał.
- Bo twoje krzyki na drzwi dopiero co mnie obudziły.
Oh. No tak, drzwi nie chciały się otworzyć i kiedy już udało mi się je przesunąć to wbiegłam do sali a one głośno trzasnęły. Strasznie mnie to zdenerwowało, bo nic tego dnia nie szło po mojej myśli. Najpierw Draco który wyprowadził mnie z równowagi, potem Ron uznający, że nie ma czasu dla mnie i Harry'ego mimo wcześniejszych zapewnień. Harry uznający, że w takiej sytuacji pójdzie do Ginny. Do tego wszystkiego malinowy dżem gdzieś się przede mną ukrył na kolacji a zwieńczeniem dnia były te drzwi.
- Wybacz, musiałam się z nimi mocno siłować żeby się otworzyły, nie miałam pojęcia, że śpisz.
- Jasne, nie mogłaś mieć pojęcia, nic się nie stało, poza tym tak czy inaczej musiałabyś mnie obudzić. Mimo to, nikt normalnie nie krzyczy na drzwi, coś się stało?
Otworzyłam szerzej oczy, moje brwi powędrowały do góry. To było takie miłe, miał taki spokojny głos i wydał się naprawdę szczery. Jakby naprawdę obchodziło go to, że to ja mam zły dzień i to mi coś się nie podoba. Zazwyczaj nikt się tym nie interesował. Dodatkowo nie wiedział kim jestem a ja nie wiedziałam kim jest on, Harry i Ginny byli zajęci sobą, Luna ogarniała materiał, Ron odpadał...
- Ostatnie dwanaście godzin to po prostu nie jest mój dzień. Wszytko idzie nie tak jak powinno, ludzie wokół mnie robią mi przykrości a rzeczy nie współpracują. Tak jakby cały świat zmówił się, że dzisiaj H... Znaczy się, że dzisiaj ja będę mieć zły czas.
Chłopak, który do tej pory siedział nachylony do przodu i słuchał uważnie, powoli opadł na oparcie.
Wydawało się, że nie zauważył iż prawie zdradziłam mu swoje imię, co bardzo mi pasowało. Spojrzał w górę i westchnął.- Staram się unikać ludzi z którymi mi się nie układa. Mimo to rozumiem cię doskonale, także muszę się codziennie męczyć z takimi z którymi nie chciałbym przebywać, których po prostu, szczerze, nie lubię. Gorzej, kiedy ktoś bliski sprawi ci przykrość, wtedy to po prostu ciąży na tobie jak za mała, metalowa zbroja i ściska cię do środka. Czujesz się po prostu zdradzony i przytłoczony. Na to chyba nie ma rady a rozmowa nie zawsze jest najlepszym pomysłem. Dlatego spróbuję zająć cię czymś innym.
Tak, ten pomysł wydał się dobry, zacząć rozmawiać, byle nie myśleć jak źle mogą zachować się przyjaciele. Poza tym chciałam już wiedzieć o co chodzi z byłą gryfonką.
- Dobrze, więc wytłumacz mi o co chodzi z Angeliną i dlaczego jej szukasz.
Chłopak wziął głęboki oddech i, jeśli to możliwe, wyprostował się jeszcze bardziej. Patrzył w sufit jakby miał tam odczytać co mi powiedzieć.
- To jest ciężka sprawa i mam nadzieję zdradzić ci jak najmniej szczegółów. Chciałbym skontaktować się z Angeliną, chociaż tego prawdopodobnie się domyśliłaś. Miło byłoby gdybyś mi w tym pomogła, mogę na ciebie liczyć?
Tym razem to ja westchnęłam.
- Nic o niej nie wiesz, prawda?
Pokiwał powoli głową w geście potwierdzenia. Jak miałam wytłumaczyć komuś obcemu tak skomplikowaną sytuację. Musiała bym mu powiedzieć, że to będzie prawie niemożliwe. Co za szczęście, że miał do dyspozycji Hermionę Granger która nigdy się nie poddaje jeśli się za coś bierze, szczególnie jeśli mam walczyć w dobrym celu. Przełknęłam ślinę i wpakowałam się w największe bagno mojego życia, nie do końca jednak w złym tego słowa znaczeniu.
- Mam dobrą i złą wiadomość. Którą pragniesz usłyszeć pierwszą?
- Poproszę od tej złej.
- Będzie piekielnie trudno spełnić twoje marzenie.
- A ta dobra?
- Masz przed sobą idealną osobę do takiego zadania.
Hermiona.
CZYTASZ
Dramione | To, w którym Draco...
FanfictionDraco nie był skrzywdzonym dzieciakiem, zmuszanym do wywyższania swojej pozycji i kochającym w ukryciu szlame. Nie, nie, nie, zdecydowanie nie i jeszcze raz nie. Był nauczony takiego, a nie innego zachowania, więc robił to co uważał za poprawne. Ale...