Śpiew ptaków za oknem to najlepszy budzik. Bardzo często siadają na parapecie za moim łóżkiem i śpiewają mi piosenki. Wieczorem zostawiam tam troszkę okruszków z kanapek. Myślę, że w ten sposób mi dziękują.
Ten dzień rozpoczął się dokładnie w ten sposób. W głowie nadal słyszałam muzykę z balu którą musiały usłyszeć ptaki, bo ćwierkały w jej rytm. Nogi, mimo wielogodzinnego tańca nie wydawały się zbyt zmęczone, wręcz przeciwnie, mogłabym przetańczyć jeszcze jeden taki bal, choćby dzisiaj. Może to kwestia partnera z którym spędziłam większość czasu. Naprawę dobrze nam się współpracowało na parkiecie, na tyle dobrze, że zapomnieliśmy się dogadać co do spotkania po balu. Ah, jaka szkoda. Miałam nadzieję, że los splecie nasze drogi jeszcze raz. Tak dobrze nam się rozmawiało a taniec sam się układał...
Ale musiałam o tym chwilowo zapomnieć, a skupić się na wstaniu i jakimś śniadaniu. Teoretycznie lekcje zaczynały się dopiero po południu, ze względu na bal, lecz ja naprawdę cenię sobie śniadanie. Dlatego wyszłam na palcach z sypialni, zostawiając śpiące koleżanki i udałam się do wielkiej sali.
W środku było niewiele ludzi, najwięcej przy stołach z niebieskimi i żółtymi obrusami, ale było też kilku Gryfonów i garstka Ślizgonów. Przy stole siedziała jedynie dyrektorka i Hagrid, który wraz ze wschodem słońca karmi jakieś zwierzątka.
Nie powiem nic ciekawego, opisując moje śniadanie z dokładnością co do jednego kęsa. To po prostu tosty. Następne wolne godziny spędziłam na czytaniu w pokoju wspólnym. Zwierzęta zapomniane i wymazane - otwórz oczy, zobacz kto cię otacza. Polecam pozycję z całego serca. Ale wszystko co dobre kiedyś się kończy i tak nadeszły lekcje.
Doskonale wiesz, że byłam na roku niżej niż wszystkim dobrze znany Harry. Nasz rocznik był problematyczny, ze względu na wojnę. Ustalono więc że będą się odbywać lekcje uzupełniające, dwa razy w tygodniu, po zajęciach, na których wszystko czego jeszcze nie wiemy miało zostać nam przekazane. I w ten oto sposób trafiłam do klasy z ludźmi w moim wieku, nawróconymi śmierciożercami i golden trio. Czyż to nie wspaniałe?
Zgodnie z założeniami dyrektorki nauczyciele skupili się na integracji domów, więc wszystkie miały lekcje razem. Co więcej, mieliśmy zawsze siedzieć z kimś z innego domu. Najlepiej na każdej z kimś innym. Mi tam to nie przeszkadzało, po prostu robiłam swoje. Przysiadały się do uśmiechnięte Gryfonki a miłe Puchonki pytały o miejsca. Ślizginki niechętnie zajmowały krzesło gdy nie było już miejsc. I tak mijały lekcje, aż nadszedł czas na eliksiry.
Wszyscy wpadli do sali i pozajmowali miesca. Hermiona oczywiście zajęła pierwszą ławkę a ja już chciałam się do niej dosiąść, kiedy odezwał się nasz profesor:
- Lovegood, rozejrzyj się. Jeśli ty usiądziesz z Granger to zostanie mi parka ślizgonów. Zapraszam do drugiej ławki razem z panem Zabinim. No ruchy, nie mamy całego dnia!
I skończyłam w ławce z Blaisem. Przed nami w pierwszej ławce siedziała istna mieszanka wybuchowa.
Hermiona Granger oraz Draco Malfoy.Na początku wydało się, że wszystko jest okej. Co kilka minut słychać było tylko "posiekaj to drobniej" albo "co ty robisz, są zdecydowanie za duże!" Ze wszystkich stron, oprócz z pierwszej ławki. Tam trwała cisza. Tylko suche informacje, typu "szukam następnego składnika" albo "wrzucam je wszystkie" Cisza przed burzą jak to mówią. Co do ciszy, przerwał ją krzyk ślizgona.
- Coś ty zrobiła! Dałaś 4 zamiast 6 i od razu zamieszałaś! Wszytko na marne!
Hermiona, jak to ma w zwyczaju, odpowiedziała zdecydowanym i spokojnym głosem. Zadziwiające, jak jej się udaje wstrzymać nerwy.
- Mówiłeś, że wrzucasz dwa kilka minut wcześniej, więc wszystko jest w porządku.
- Żartujesz sobie ze mnie? Powiedziałem, żebyś to TY wrzuciła je bo ja szukam następnego składnika! Czy ty jesteś głucha?!
Głos Hermiony nie był już tak opanowany.
- Niemożliwe. Jestem pewna, że powiedziałeś, że wrzucasz i idziesz szukać.
- Ja jestem pewny, że ich nie wrzucałem! Powinnaś patrzeć mi na ręce! W końcu musisz mieć wszystko perfekcyjnie! Jedynie poza włosami!
I tutaj burza rozpętała się na dobre.
- Jak śmiesz! Jeśli o czymś informujesz, to rób to! I nie oczekuj odemnie, że będę cię sprawdzać! Ile ty masz lat, cztery? Umysłowo może, ale wyglądasz na troszkę więcej, więc z łaski twojej, przynajmniej udawaj, że coś ogarniasz!
- Ogarniam wszystko idealnie, dlatego ci powiedziałem, żeby je wrzucić!
- Co tu się dzieje? Co to za krzyki?
I na scenę wleciał nietoperz. Uważnie spojrzał na kocioł i wydał wyrok.
- Zapomnieliście o jednym chrząszczu. Możecie uratować eliksir dodając dwa szkrzydła chochlików. Do roboty!
I resztę lekcji naprawdę się do siebie nie odzywali, a gdy się zakończyła, Hermiona wystartowała do drzwi pierwsza, nie zaszczycając nikogo spojrzeniem. Praca z Malfoyem musi być trudna. Zdziwił mnie jedynie jeden fakt. W całym tym potoku słów i obrazy, nie padło ani jedno słowo nawiązujące do statusu krwi. Malfoy nie obraził jej innej krwi, nie powiedział nic, co nawiązywało by do jej pochodzenia. Normalny Malfoy od razu zauważyłby, że to wszystko przez jej "brudną krew". Co takiego musiało się stać, żeby taki fan czystej krwi stracił chęć to wytykania jej braku innym? No, chyba, że po prostu tego nie usłyszałam albo był zbyt zły. Może po prostu za dużo myślę.
Luna.
CZYTASZ
Dramione | To, w którym Draco...
FanfictionDraco nie był skrzywdzonym dzieciakiem, zmuszanym do wywyższania swojej pozycji i kochającym w ukryciu szlame. Nie, nie, nie, zdecydowanie nie i jeszcze raz nie. Był nauczony takiego, a nie innego zachowania, więc robił to co uważał za poprawne. Ale...