Strona AlanaSiedzieliśmy tam około godzinę. Trzymałem właśnie rękę siostry i powiedziałem:
-Cass, prosimy Cię...wróć do nas. Tracimy już nadzieję, a chcą Cię odłączyć
Po tych słowach na chwilę spojrzenia innych spoczęły na mnie ale nikt nic nie powiedział. Po chwili poczułem jak jej kciuk się porusza. Było to delikatne. Niektorzy by mogli pomyśleć, że to oni ruszyli ręka, lecz ja swoją trzymałem nie ruchomo.
-Poruszyła się !
-Jak to ? Nic nie widzieliśmy- mówi tata
-Kciukiem. Idźcie po lekarza
-Ale Alan...mogło ci się wydawać
-Przecież wiem co czułem, widziałem. Zawołajcie go !
Rodzice dosyć szybkim tempem udali się do gabinetu lekarzy. Po niecałych 10 min przyszli z tym całym John'em czy jak mu tam.
-Panie doktorze moja siostra poruszała palcem. I od razu mówię, że nic mi się nie wydawało
-Dobrze. Proszę o wyjście z sali, a ja zbadam pacjentkę
Po prośbie lekarza wyszliśmy na korytarz. Mam nadzieję, że to jakiś znak, czy coś w tym stylu i że Cass się wybudzi. Z mioch rozmyśleń wyrwały mnie otwierające się drzwi.
Strona Cassandry
Otwieram powoli oczy. Razi mnie światło lamp. Zaraz, zaraz...gdzie ja jestem ? Przede mną stoi jakiś facet...który mnie bada ??
-Przepraszam, ale gdzie ja jestem ?- mówię ledwie słyszalnie, ponieważ głośniej nie potrafię
-Witam, ja jestem John Black. Jestem twoim lekarzem, a ty jesteś w szpitalu. Pamiętasz dlaczego
Kiwam głową na NIE, ponieważ nic sobie nie przypominam.
-Miałaś wypadek, potrącił Cię samochód. Ja muszę iść. Jesteś słaba ale twój stan zdrowia znacznie się polepszać
-Dobrze
-Twoja rodzina jest na korytarzu, zawołać ich
-Jeśli Pan może to tak
Po kilku minutach koło mnie znaleźli się rodzice, Alan, Piotrek, Cody, Wojtek, Konrad, Miłosz.
-Siostrzyczko wkońcu- powiedział Alan i mnie przytulił. Mocno, aż syknęłam z bólu- przepraszam, ale się cieszę, że wkońcu jesteś z nami
-Proszę Cię nie strasz nas więcej-mówi tata
-Dobrze, dobrze. Wybaczcie ale jestem strasznie senna i chciałabym iść spać
-Po całym tygodniu spania ?!?
-Jak to tygodniu ?- zmarszczyłam brwi
-No przez cały tydzień leżałaś w śpiączce
-O rany
-Powiedz nam chociaż jak się czujesz i już ci nie będziemy przeszkadzać-mówi Pimpek. Zawsze mnie śmieszyła ta ksywa
-Wszystko mnie boli, i jestem zmeczona jakbym przebiegła maraton. Ale też jestem szczęśliwa
-Z jakiego powodu ?- pyta Wojtek
-Że jesteście tu ze mną i mnie wspieracie
-Ooo takie sweet- po słowach Miłosza, wszyscy parskneli śmiechem, oprócz mnie bo nie miałam siły ale się uśmiechnęłam
-Na obronę Holly, powiem że też była tutaj codziennie. Teraz nie mogła przyjechać czy coś ale także strasznie się cieszy, że wróciłaś do świata żywych- szczerze, zupełnie nie zwróciłam na to uwagi, że nie ma tu Holly, ale to miłe że tu siedziała
-Dziękuję wam, ale teraz naprawdę muszę iść spać
-No tak, dobranoc-mówi mama gdy już wychodzą
Leżałam chwilę wpatrując się w sufit i myśląc nad tym co robili gdy ja nie kontaktowałam. Po momencie oddałam się w objęcia Morfeusza.
Minęły cztery dni od kiedy się wybudziłam. Dziś lekarz ma mi powiedzieć, kiedy mogę opuścić szpital.
-Hej, Cass-wita się Holly z tym swoim promiennym uśmiechem- Jak się czujesz ?
-Część, w sumie jest już dobrze. Teraz marzę tylko o wyjściu
-No tak Tores i jej niecierpliwość
Zaśmiałyśmy się na słowa dziewczyny. Rozmów nie było końca, jakbyśmy się nie widziały 2 lata. Zapewne trwały by dalej, gdyby nie John. Tak mówimy sobie na Ty, ponieważ John stwierdził ,że gdy mówię do niego Pan to czuje się staro.
-Dzień dobry, John
-Część, część mam dla ciebie świetną wiadomość
-Więc mów
-Jeśli chcesz możesz wyjść już jutro
-To wspaniale- wtrąca moja przyjaciółka
-No jasne, że chcę- zwracam się no lekarza
-Tak, ale będziesz musiała w lipcu co tydzień stawiać się na kontroli. Natomiast w sierpniu co dwa tygodnie
-Jakoś dam radę. Najważniejsze że mogę już wyjść
-A co ? Tak źle ci tu było?- zaśmiał się mężczyzna
-Może nie...no ale przyznasz, że jedzenie jest paskudne
-Z tym się muszę zgodzić. Dobra widzimy się wieczorem na badaniu, a teraz muszę wracać do innych pacjentów
Po tych słowach znikł za drzwiami.
Tak się cieszę. Wkońcu się porządnie wyśpię w swoim łóżku.-Kto Cię jutro odbiera ?
-Raczej Alan, bo wiesz rodzice już tu nie przychodzą bo jak powiedzieli "wybudziłaś się, więc jesteś zdrowa"- robi mi się na tą myśl smutno ale cóż...już się przyzwyczaiłam
-Co za sknery...nie martw się
-Spokojnie, jest okey
-Zmieniając temat na weselszy-to już coś wróży- Idziemy na zakupy ! Oczywiście nie od razu, dam ci wejść do domu ale potem wychodzimy
-Nie mam tu nic do gadania, mam rację ?-pytam, mając nadzieję, że odpuści
-Nope- tsa nadzieja matką głupich....
****
Hej, tak jak obiecałam to już drugi rozdział na dziś ❤❤❤
Przepraszam za błędy ale jest on nie sprawdzony
CZYTASZ
BoysBand || FELIVERS [ZAKOŃCZONE]
FanfictionCassandra to 16-letnia dziewczyna mieszkająca w Londynie. Ma starszego brata Alana którego odwiedzą przyjaciele z Polski. Cass nie lubi chłopaków od zawsze... Czy zdoła z nimi wytrzymać ? A może jeden okaże się jej miłością ? Zapraszam do czytania...