13.

939 54 17
                                    

Strona Dana (ojca Cass)
  Siedzę w pracy choć jest sobota. Wczoraj się zdenerwowałem gdy wszedłem do kuchni. Nie chodzi o to, że był bałaga tylko o to, że do mojej córeczki dobiera się ON. Żałuję, że mam teraz dla niej mało czasu. No ale cóż, firma się rozwija więc muszę o to dbać.

Trochę nad tym myślałem i stwierdziłem, że dziś wyjdę z pracy szybciej i pojadę z rodziną w jakieś fajne miejsce. Jak za dawnych czasów. Mam nadzieję, że się ucieszą.

Z firmy wyszedłem o 15. Wcześniej jeszcze zostawiłem kartkę sekretarce aby wszystkie spotkania z poniedziałku przełożyła. Zamknąłem budynek, ponieważ wszyscy mają wolne, oprócz mnie. Nawet moja żona postanowiła dziś zostać w domu. Po jakimś czasie wkońcu jestem u siebie na podjeździe. Wychodzę z samochodu i kieruję się w kierunku wejścia.

Będąc w domu słyszę rozmowy dochodząc z salonu. Idę do danego pomieszczenia, a w nim widzę Annę, Alana oraz jego znajomych. Cassandra napewno znów siedzi u siebie w pokoju. Nagle wszystkie spojrzenie kierują się na mnie. Lecz ja wrogo patrzę na Wojtka. Jego jako jedynego nie lubię. Mimo młodego wieku i tak wiem co robił dwa lata temu.

-O Dan, wróciłeś już ?!- mówi zdziwiona żona

-Tak. Gdzie jest Cass ?- pytam, ponieważ chcę im od razu zaproponować swój plan

-U siebie, mogę ją zawołać

-To zawołaj synu

Po chwili Alan wraz z Cassandrą schodzą do nas po schodach. Gdy już każdy siedzi na jakimś miejscu, postanawiam zacząć.

-Dobrze...więc postanowiłem, że dziś wyjeżdżamy gdzieś rodziną i wracamy w poniedziałek. Wiecie, tak jak kiedyś

-Ale Dan. Wiesz, że nie możemy od tak sobie pojechać

-Ania, nie musisz się niczym martwić. Spotkania z poniedziałku zostaną przełożone, a jutro jest niedziela więc nie muszę zawsze siedzieć w pracy

-A chłopcy ?- pyta żona- dobrze wiesz, że przyjechali tutaj do Alana i nie mogą zostać tak sami w domu

-Proszę Pani. My możemy tutaj zostać. Nie będziemy wam przeszkadzać podczas wyjazdu- mówi Piotrek

-Nie ma mowy. Jedziemy wszyscy albo wcale- i dyskutuj z moją żoną...

-Ale chwila...-wkońcu odzywa się Cass- jak to jedziemy dziś ? Nie jest spakowana, a po drugie gdzie mamy jechać

-Spokojnie zdążysz się spakować. A pojedziemy w góry. Wiecie, że moja siostra ma tak domek

-Niech ci będzie, bo i tak nie mam nic tu do gadania

-I chłopacy mogą też jechać skoro tak nalegasz, Anno- mówię zrezygnowany

-Czyli się pakujemy ?-bardziej stwierdza Alan

-Tak. Za dwie godziny wszyscy przed dom

Po tych słowach, każdy poszedł w swoim kierunku. Ja się udałem wraz z Anią do naszej sypialni. Z garderoby wzięliśmy torby i zaczęliśmy się pakować.

-Dziękuję, że się zgodziłeś...no wiesz abyśmy wszyscy pojechali

-Nie masz za co dziękować. Ale mam jedno pytanie

-Tak ? To pytaj

-Czy ty też zauważyłaś coś dziwnego w zachowaniu Cass i tego całego Wojtka ?

-Wydaje mi się, że trochę się do siebie założyli. A co ?

-Nic poprosto to mi się nie podoba i...

-Nie Dan, skończ. Nasza córka nie jest małym dzieckiem i ma prawo decydować z kim się zadaje

-Ale dobrze wiesz co on robił kiedyś

-Ludzie się zmieniają

-Tak ale jestem pewiem, że nie raczył jej wspomnieć o swoich wybrykach

-Jeśli będą razem, napewno jej powie

-Wiem, że ci się to nie spodoba lecz ja do tego nie odpuszczę

-Dan, proszę Cię...

Zdanie przerwała jej Cass, która weszła akurat do nas do pokoju. Nasz wzrok poleciał na nią. Mam nadzieję, że nie słyszała.

-Mam coś na twarzy ?- uff...chyba nie słyszała- a tak w ogóle, miałam wan przekazać, że wszyscy są już gotowi. Jest prawie godzina szybciej więc możemy ruszać. Jeśli chcecie oczywiście

-Dajcie nam jeszcze piętnaście minut

-To my czekamy na dole

Cassi (tak wolałem na nią gdy była mała), wyszła z pokoju, a my skończyliśmy się pakować. Będąc przed domem, podzieliliśmy kto jedzie jakim samochodem. W jednym jadę ja, Anna, Cassi i Wojtek...niestety. Natomiast z Alanem jedzie Miłosz, Piotrek, Konrad i Piotek. Jak dałem Alanowi adres, ruszyliśmy.

Przypomniały mi się dawne lata. Prawie co tydzień jeździliśmy na takie wycieczki. Zawsze wszyscy byli szczęśliwi. Lecz z czasem po przejeciu firmy oddaliliśmy się od siebie, a nasze wycieczki zostały zapomniane. Od tamtego czasu kontakt z Cassandrą mi się pogorszył, a ona zaczęła się buntować. Z zamyśleń wyrwał mnie chichot mojej córki, który jest piękny. Niestety nie spowodowany dzięki mnie. Lecz dzięki Wojtkowi.

-Tato daleko jeszcze ?- ona zawsze była niecierpliwa

-Cass, jedziemy dopiero godzinę, a droga będzie trwała około 4 godzin

-Mała będziesz musiała trochę poczekać

-Ty, mała to jest twoja pała !  Ja jestem niska

-Cassandra !- nie zadowolił mnie jej "tekst" jak to mówi młodzież

-Oj dobra tatku, wyluzuj

Potem przez dwie godziny wszyscy w aucie śpiewali oprócz mnie. On naszej, krótkiej wymiany zdań byłem zdenerwowany. Zawsze mi przeszkadzali jej chłopacy ale nie interesowałem. Raz Cass się sparzyła i od tamtej pory nie miała chłopak. Niestety teraz pojawił się on. Lecz tak jak mówiłem, nie pozwolę aby z nią był, a tym bardziej aby ją skrzywdził.

Zostały jeszcze cztery kilometry. Za oknen robi się szaro. Jest już 19:30.
Właśnie wyjeżdżam na posesję domku Margaret (mojej siostry). Toż za nami wjechał Alan.

-A maaz tato klucze ?-pyta Cassandra

-Margaret mi mówiła gdzie są schowane

Udałem się w kierunku ogródka, który jest za domkiem. Klucze były w domku dla lalek jej malutkiej córki. Gdy wróciłem do swoich towarzyszy, każdy był zajęty rozmową. Po wejściu do domu wszyscy ruszyli w kierunku pokoi. Jeden zająłem ja z żoną, drugi Cass, a trzeci chłopcy. Potem, każdy się zaczął rozpakowywać. Po skończeniu wziąłem prysznic i poszłam spać. Inni już także spali.

****

Hej, hej 😏 i jak ktoś się spodziewał osoby Dana w tym rozdziale ? 😱😁

Piszcie jak wam się podoba ❤❤❤







BoysBand || FELIVERS [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz