13.

226 10 0
                                        

  Uderzyła głową o ziemię i pochłonęła ją ciemność.

***

  Kim ocknęła się w starym i zniszczonym mieszkaniu. Miała jakieś cztery latka. Bardzo dobrze pamiętała to miejsce. To był jej dom.

    Była sobą i nie była jednocześnie. Uczucie to było nie do opisania ludzkimi słowami. Czuła wszystkie emocje małej dziewczynki. Wiedziała, że to jej ciało, ale nie miała nad nim kontroli. Nie była w stanie niczego powiedzieć, ani poruszyć ręką lub nogą. Widziała za to wszystko oczami tego ciała. Było tak, jakby w mózgu jej młodszej wersji była sala kinowa, a oczy były ekranem. Kim jako jedyna siedziała w tej sali. Wyświetlali właśnie bardzo okrutny film.

   Małą Kim trzymał mężczyzna ubrany w kombinezon ochronny. Gogle przypominały oczy muchy.  Z filtrów do oddychania wydobywało się mechaniczne sapanie. Dziecko było przerażone i zapłakane. Przed nią dwóch innych strażników trzymał wyrywającą się kobietę. To była jej mama. Obdarta, wychudzona wariatka była jej najprawdziwszą mamą. Krzyczała, szarpała i drapała napastników, żeby móc po raz ostatni przytulić córkę.

- Oddajcie moje dziecko! - wydzierała się. - Zostawcie ja w spokoju!

- Mamo - chciała krzyczeć świadomość Kim. Tymczasem jej ciało stało jak słup soli.

   Któryś ze strażników nie wytrzymał i kopnął kobietę w brzuch. Brunetka zgięła się w pół. Zamilkła. Drugi strażnik, korzystając  z okazji, uderzył kolbą trzymanej broni w jej potylicę. Bezwładne ciało opadło na podłogę. Mała Kim krzyczała, chciała podbiec do mamy.

   Trzymający Kim strażnik, wyciągnął ją z mieszkania. Dziewczynka stawiała taki opór, że musiał wziąć ją na ręce. Dziecko kopało, uderzało go malutkimi pięściami w plecy i głowę. Wyszli z budynku. Na dworze stała ogromna czarna maszyna. Napastnik wniósł ją do środka. Pozostali ludzie w maskach, także byli już w pojeździe. Klapa zamknęła się  za nimi. Rozległ się przeraźliwy huk. Maszyna zaczęła się unosić.

   Posadzili dziewczynkę na jakiejś kanapie. Strażnicy w kombinezonach ochronnych zniknęli. Na ich miejsce przyszła młoda rudowłosa kobieta. Przyklękła przed Kim i powiedziała:

- Nie martw się. DRESZCZ jest dobry. Chcemy ci tylko pomóc.

    Wspomnienie zniknęło. Przez chwilę w " sali kinowej" było ciemno. Następna wizja odgrywała się w zupełnie innej przestrzeni.

   Kim siedziała skulona za jakąś szafą. Chyba bawiła się w chowanego. Miała wtedy może jedenaście lat. Z podniecenia nową zabawą miała motylki w brzuchu.

  Po za polem widzenia dziewczyny, jakieś dwa głosy prowadziły zawziętą dyskusję.

-... Moim zdaniem wyjście powinno być tutaj - zakomunikował pierwszy głos. Należał do jakiegoś młodego chłopaka.

- Ono nie może być tutaj, Tom. Bedzie zbyt łatwo je znaleźć. - Powiedziała jakaś dziewczyna.

  Schowana dziewczynka zaczęła się zastanawiać, po co ktoś miałby chować wyjście. Dziewczęcy głos powiedział znowu:

- Znalezienie wyjścia ma być trudne, ale możliwe do wykonania. Żeby uruchomić strefę zagłady, zadanie musi wymagać myślenia kreatywnego.

- No przecież wiem, Tereso. Słyszałem to już mnóstwo razy... Skoro znalezienie drogi powrotnej ma wymagać kreatywności... to może tutaj?

- W dziurze?

- W dziurze. Taki zamaskowany tunel. Ooo, a dookoła iluzja bezdennej szczeliny skalnej. Jak dla mnie bardzo pobudzające wyobraźnie. - Chłopak był wyraźnie podniecony.

- Skoczenie w pustkę pobudza wyobraźnie?

- No! Pomyśl tylko, skocz w pustkę, możesz przez to zginąć albo uciec, lub zostań w strefie i walcz z potworami, i zgiń na pewno. Jak dla mnie bardzo motywujące.

- Myślę, że Thomas ma rację - do rozmowy włączył się trzeci głos. Był to zdecydowanie dorosły mężczyzna. - Obiekty będą zmuszone do wyboru, albo zginą w okrutny sposób w paszczy potwora, albo zaryzykują i będą mieć szansę na przeżycie.

   Dziewczynka nie wytrzymała napięcia i pisnęła za szafą. Rozmowa w pomieszczeniu ucichła. Usłyszała dźwięk odsuwanego krzesła i kroki, które zbliżała się do niej. Stanął przed nią wysoki mężczyzna. Miał szczurowatą twarz.

- Co tu robisz dziecko? -zapytał miłym głosem, ale dziewczynka wyczuła w nim irytację.

- Bawię się w chowanego z grubym strażnikiem - młoda Kim zachichotała.

- Aha - mruknął mężczyzna, wyjął telefon i wybrał jakiś numer. - Halo? Tak... Widzisz, znalazłem ten zgubiony... - Spojrzał podejrzliwie na Kim - ...znaczy, to zgubione dziecko. Mógłbyś po nie przyjść?... Dobra - rozłączył się.

   Wyciągnął rękę do dziewczynki. Brunetka chwyciła podaną kończynę i wysunęła się zza szafy.  Przy stole, nad planem jakiegoś obiektu siedziała dwójka dzieci, mniej więcej w jej wieku. Chłopiec siedzący przy stole uśmiechnął się do niej wesoło.

- Cześć! - powiedział - Zabawa w chowanego? DRESZCZ  ma czasem dziwne pomysły, ale jest fajny.

  Wspomnienie się rozmyło, a na jego miejscu pojawiło się inne.

   Tym razem była już w swoim normalnym ciele, ale wciąż nie mogła nim poruszać. Szła długim białym korytarzem. Przed nią i za nią byli strażnicy. Mimo uzbrojonej obstawy dziewczyna była spokojna i rozluźniona.

    Dotarli w końcu do metalowych drzwi. W pomieszczeniu, do którego prowadziły stało dziwaczne łóżko. Wyglądałoby jak zwykły stół operacyjny, gdyby nie hełm przyczepiony u wezgłowia. Z hełmu wystawała podejrzane kable i migające diody. Przy maszynie stała kobieta w białej marynarce oraz chirurg.

- Połóż się. Postaraj się też rozluźnić - powiedział lekarz i wskazał na łóżko.

  Ciało dziewczyny posłusznie wykonało polecenie. Kobieta w bieli nachyliła się nad nią. Miała miłą twarz i uśmiechała się przyjaźnie.

- Miło, że współpracujesz Kim. Jesteś bardzo ważnym członkiem tego eksperymentu - powiedziała - Pamiętaj, że DRESZCZ JEST DOBRY.

   To było ostatnie co zapamiętała z tej sceny. Lekarz założył jej jakąś maskę i nagle stała się bardzo śpiąca. Powieki bardzo jej ciążyły. Zamknęła oczy.

  Gdy je otworzyła, była znowu w pudle. Dobrze pamiętała strach i łzy, które czuła przy pierwszej przejażdżce tym ustrojstwem. Światło migało pod sufitem, winda podskakiwała.

  Klapa nad jej głową otworzyła się, pomimo iż maszyna nadal jechała w górę. Oślepiająca biel wlała się do środka. Winda przyspieszyła. Kim pochłonęło światło.

***

  Usiadła gwałtownie na łóżku. Oddychała ciężko.



Świeżuch Z PiegamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz