Dziś mijał miesiąc odkąd Kim przybyła do strefy. Oznaczało to, że przybędzie njubi. Wszyscy byli bardzo podekscytowani. Gdy ostatnim razem przyjechał nowy, okazał się dziewczyną. Streferzy byli ciekawi, czy od teraz będą przysyłać im same przedstawicielki płci przeciwnej.
Czekało ich jednak rozczarowanie, ponieważ przybył chłopak. Był wysoki i miał rude włosy. Następny samiec w stadzie niezbyt ich interesował, więc szybko rozeszli się do swoich zajęć. Kim też miała ręce pełne roboty, ponieważ przybyła nowa dostawa jedzenia i musiała pomóc ją rozpakować.
Dziewczyna była za słaba, żeby roznosić skrzynie, więc miała przygotować obiad. Zabrała się za obieranie ziemniaków. Praca jej dzisiaj nie szła. Cały czas ją coś rozpraszało. Gdy skończyła obieranie, chciała sięgnąć po kurczaka na kotlety, ale okazało się, że przez zamieszanie spowodowane szczylniakiem nikt nie poszedł po mięso do mordowni. Westchnęła głośno i wyszła.
Dzień był bardzo ładny. Na niebie nie było żadnej chmury. Ciepły wiatr przeczesywał jej krótkie włosy. Wzięła głęboki oddech i potruchtała do mordowni. Im szybciej zrobi ten cholerny obiad, tym więcej będzie miała wolnego czasu. Więcej wolnego czasu oznaczało dłuższe przedpołudnie z Newtem. Kim lubiła siedzieć w zielinie i patrzeć na pracującego blondyna.
Gdy dotarła do mordowni okazało się, że Winston nie miał dla niej zbyt wiele czasu. Też był zajęty, co prawda dziewczyna nie wiedziała czym, ale nie chciała przeszkadzać. Chłopak wręczył Kim koszyk z czterema martwymi, kurzymi ciałami bez głów. Dziewczyna cudem nie zwymiotowała. Brunet widząc to, zaśmiał się cierpko i odszedł. Brązowooka wracając do kuchni starała się nie patrzeć na zwłoki, które miała dzisiaj zjeść. "Zostanę wegetarianką i nigdy więcej nie tknę mięsa" - przysięgła sobie w myślach.
Z odrazą oskubała kury z pierza i wyciągnęła ich wnętrzności. Wątróbkę i serduszka zostawiła. Nie miała zamiaru ich jeść, ale Patelniak skarciłby ją za marnowanie jadalnej części zwierzęcia. "Kiedy przyjdzie sam sobie to usmaży" - pomyślała.
Kiedy już się uporała z obiadem, wybrała się na mały spacerek. Celem przechadzki były pola uprawne. Był to jej nowy zwyczaj, zamiast czekać na byłego zwiadowce przy bramie, przychodziła potowarzyszyć mu w zielinie.
Parę razy próbowała pomóc oraczom w pracy, ale okazała się zbyt słaba. Po pięciu minutach machania łopatą, opadła z sił i nie wyobrażała sobie takiej pracy przez cały dzień. Streferzy, z którymi podzieliła się tą myślą, śmiali się z niej powtarzając, że jest leniwa i za łatwo się poddaje. Od tego czasu tylko siedziała z boku i bawiła ich rozmową.
Tym razem nie było inaczej, opowiedziała o swoich "męczarniach" z kurczakami. Blondyn tylko pokiwał głową z niedowierzaniem i starał się nie roześmiać z bezradności i wyolbrzymionych problemów dziewczyny. Na obiad powędrowali razem prowadząc luźną rozmowę.
Mimo iż Kim zarzekała się, że nie tknie więcej mięsa, zjadła całą swoją porcję. Głód wygrał z wcześniejszym obrzydzeniem. Dziewczyna starała się nie obżerać, żeby móc zjeść coś jeszcze podczas wieczornego ogniska. Przy jej stole panowała radosna atmosfera. Zwiadowcy byli ożywieni, ponieważ znaleźli nową odnogę labiryntu. Tego dnia nie zdążyli jej zwiedzić, ale jutro chcieli zbadać dokładnie nowy kawałek ich "więzienia".
Nadszedł wreszcie czas ogniska. Kim bardzo dobrze pamiętała swoje pierwsze ognisko oraz "rytuał przejścia", który polegał na walce w kręgu. Wtedy właśnie zyskała pierwszego i jedynego wroga w postaci Gallego.
Dziewczyna patrzyła z ciekawością na nowego chłopaka. Gdyby mogła, dałaby mu jedną bezcenną radę: "jeśli nie umiesz walczyć, a nie chcesz mieć połamanego kręgosłupa, nie daj się wepchnąć do kręgu". Niestety nawet gdyby uprzedziła biednego niubi, reszta streferów i tak zainsynuowałaby walkę.
Toteż patrzyła z boku na walkę nieznanych jej dzieciaków. Była to swego rodzaju przystawka przed daniem głównym, którym była walka świeżaka z opiekunem budoli.
Wreszcie nowy został wypchnięty przez Minho przed tłum. Rudowłosy przełknął głośno ślinę i stanął do walki. Kim zaczęła współczuć nowemu już po pierwszym uderzeniu. Gally trafił prosto w wątrobę, a mniejszy zgiął się w pół. Dziewczyna odwróciła wzrok, żeby nie patrzeć na porażkę świeżego strefera. Spojrzeniem odnalazła Newta.
Chłopak stał po drugiej stronie pola walki. Bawił się w najlepsze i był taki uśmiechnięty, aż brunetce zrobiło się ciepło na sercu. Wyglądał przecudownie w blasku ogniska, z potarganymi włosami i szelmowskim uśmiechem.
Kim wstała i otrzepała spodnie. Chciała stać teraz koło niego, śmiać się razem z nim. Ruszyła po obwodzie koła, przedzierając się między ludźmi. Będąc w połowie drogi usłyszała ryk triumfu. Mimowolnie spojrzała na walczących. Gally z wrednym uśmiechem satysfakcji uniósł szczupłego chłopaka nad głowę. Kim zbyt późno zrozumiała co się dzieje. Blondyn w kręgu spojrzał na nią i rzucił trzymanym chłopakiem po za linię pola. Niestety celował w dziewczynę, która nie miała gdzie się wycofać. Rudowłosy chłopak przeleciał dobry metr i zwalił się na Kim. Brązowooka upadła na plecy i uderzyła głową o jakiś kamień. Przed oczami zatańczyły jej czarne plamki. Straciła przytomność.

CZYTASZ
Świeżuch Z Piegami
FanfictionCzy Teresa na pewno była pierwszą kobietą w labiryncie? Może z jej poprzedniczką wiążą się zbyt bolesne wspomnienia? Nikt nie porusza tego tematu, bo rany wciąż bolą. A może to wina DRESZCZ-U? Pierwsza próba zakończyła się fiaskiem, więc usunięto ws...