4.

424 29 1
                                        


     Obudził ją ból. Z trudem wyprostowała plecy. Policzek miała czerwony od opierania się o metal. Spróbowała sobie przypomnieć, co robiła wczoraj. Ostatnie, co pamięta, to to, że musiała wyszorować stertę naczyń, a przy ostatnim garnku film jej się urwał. Wyszła na zewnątrz. Było jeszcze ciemno, więc korzystając z okazji, że wszyscy śpią, poszła się umyć. Po orzeźwiającym prysznicu doszła do wniosku, że ma jakieś dwie godziny do rozpoczęcia pracy. Mogła jeszcze poleżeć w swoim śpiworku. Przeskakując śpiących streferów zobaczyła Newta. Był uroczy kiedy spał. Na co dzień oczywiście też, ale podczas snu jeszcze bardziej. Dziewczyna miała wielką ochotę położyć się obok i wtulić głowę w jego pierś. Na pewno był cieplutki. - Dość! - powiedziała w myślach- O czym ja w ogóle myślę?! I w tym momencie doznała olśnienia. Uradowana swoim pomysłem, pobiegła do kuchni.

    Alby i reszta opiekunów uznali, że nie musi już szkolić się codziennie pod okiem innego opiekuna, tylko od razu zostanie kuchcikiem. Nie protestowała. Kiedy gotowała, czuła się jak ryba w wodzie.

    Dziś postanowiła upiec bułeczki. Jakim cudem zainspirował ją do tego śpiący chłopak, tego się nigdy nie dowiemy. Wyciągnęła trzy duże miski, wiedziała, że nie zmieści porcji na ponad czterdzieści osób do jednego naczynia. Następnie na blacie wylądowały kolejno: mąka, drożdże, jajka, mleko, sól i cukier waniliowy. Nie miała bladego pojęcia skąd zna przepis, ale się tym nie przejmowała. Po prostu robiła to intuicyjnie. Kiedy ciasto urosło, zaczęła formować małe kulki i kłaść je na blachy. Gdy wyciągnęła pieczywo z pieca, po pomieszczeniu rozniósł się cudowny zapach. Porozkładała talerze na stołach, wyciągnęła dżemy oraz uszykowała koszyczki na bułki. Patelniak przyszedł dokładnie o szóstej trzydzieści, a wraz z nim zwabieni słodkim zapachem zwiadowcy. Jej mentor patrzył na przygotowane przez nią śniadanie wielkimi oczami. Dziewczyna bez słowa położyła na stołach kosze z bułkami i zabrała się za sprzątanie. Biegacze nie potrzebowali większej zachęty do jedzenia. Patelniak, nie wierząc w to, co widzi, też zaczął jeść.

- I jak? Smaczne?

    Energicznie pokiwali głowami, ponieważ usta mieli zapchane jedzeniem. Uśmiechnęła się do nich. Teraz czekało ją mycie misek brudnych od drożdżowego ciasta. Trzeba zaznaczyć, że nie jest to łatwe ani przyjemne. Ale czego się nie robi dla przyjaciół?

    Odprowadziła zwiadowców do bramy. Przy okazji zajrzała do środka, oczywiście nie przekraczając progu. Ogromne ściany porośnięte były bluszczem, podłoga była zrobiona z takich samych płyt jak dziedziniec. Po plecach przeszły jej ciarki. Nie miałaby ochoty codziennie biegać po labiryncie. Wszystkie korytarze wydawały się takie same. Na pewno by się tam zgubiła. Coś przebiegło po murze. Przestraszona odskoczyła.

- Nie bój się, to tylko żukolec - Newt położył jej rękę na ramieniu.

- Żuko-co?

- Żu-ko-lec. Za ich pomocą obserwują nas stwórcy- wyjaśnił i wbiegł do labiryntu.

    Dziewczyna patrzyła jak znika za zakrętem. Wolałaby, żeby został z nią w strefie. Miała złe przeczucia. Patrzyła jeszcze chwilę na pusty korytarz, później pobiegła do kuchni.

   Resztę dnia spędziła na przygotowywaniu jedzenia, bezsensownych dyskusjach z Patelniakiem i kręceniu się bez celu. Na obiad ugotowała ze swoim mentorem gulasz, a na kolację zaplanowali zapiekankę z mięsem i szpinakiem.

    Po kolacji postanowiła przejść się na spacer w swoje ulubione miejsce. Dziewczyna kluczyła między drzewami. Wciągała do płuc zimne i wilgotne powietrze. Wsłuchiwała się w odgłosy nocy. Nagle usłyszała trzask nadepniętej gałęzi. Odwróciła się i zobaczyła Newta opierającego się o pień brzozy. Jej długie i zwisające gałęzie rzucały zabawne cienie na jego sylwetkę, przez co wyglądał jakby był w cętki. Kim uśmiechnęła się do niego delikatnie, obróciła się i ruszyła w stronę małego stawku ukrytego w tej kępie drzew. Chłopak bez słowa ruszył za nią. Cieszyła się z jego obecności. Gdy znaleźli się nad wodą, dziewczyna odnalazła suche miejsce na trawie i usiadła, Newt oczywiście usiadł obok.

- Piękna noc - zauważył chłopak.

- Masz rację. Jestem w strefie od niedawna, ale mogę powiedzieć, że to miejsce lubię najbardziej.

   Znów zapadła cisza, wbrew pozorom wcale nie była krępująca. Księżyc rzucał srebrną poświatę na ich sylwetki. Gdzieś wysoko, w koronach drzew, poruszały się żukolce. W wysokiej trawie orkiestra świerszczy rozpoczęła swój koncert. W tym momencie, mogłoby się wydawać, że oprócz tej dwójki młodych ludzi otulonych ciszą, siedzących nad stawem i patrzących w gwiazdy, w strefie nie ma żywej duszy. Milczenie przerwał spokojny szept Kim:

- Gwiazdy są takie piękne, szkoda, że widać je tylko w nocy.

- Nieprawda, ja widzę gwiazdy codziennie, nawet w dzień.

     Zdziwiona dziewczyna spojrzała na niego z niemym pytaniem w oczach.

- Mam na myśli to, że twoje piegi trochę przypominają gwiazdy - to powiedziawszy oblał się krwisto-czerwonym rumieńcem od czubka nosa aż po uszy.

     Kim zachichotała cicho, a jej policzki stały się bardziej różowe niż zwykle. Uniosła się na rękach i przysunęła do chłopaka, po czym oparła głowę na jego ramieniu. Było kościste, ale cieplutkie. Ta reakcja nieco go zdziwiła, ale mimo to objął ją ramieniem i przytulił. Trwali tak jeszcze dobrą godzinę, siedząc w milczeniu i słuchając swoich serc dudniących wśród nocy. Newt w końcu zorientował się, że świeżaczek zasnął w jego objęciach. Odsunął ją od siebie, otrzepał spodnie. Uniósł dziewczynę delikatnie, tak, żeby jej nie obudzić, i ruszył w stronę strefy. Dziewczyna była bardzo lekka. Gdy Kim leżała już na swoim posłaniu, po raz ostatni tego wieczoru przyjrzał się jej twarzy. Zazwyczaj wesołe, czekoladowe i błyszczące oczy, zakrywała teraz kołderka czarnych rzęs. Na rumianych policzkach i na małym, delikatnie zadartym nosku rozciągała się galaktyka piegów. Jeszcze niżej były usta. Pełne, malinowe, obecnie lekko rozchylone usta. Chłopak mimowolnie zbliżył się do jej twarzy. Któryś ze sztamaków chrapnął, a Newt otrząsnął się z transu.Czy ja chciałem ją pocałować? - pomyślał - Owszem, przytulaliśmy się, ale to nie oznacza, że ona nie zrobiła tego po przyjacielsku. Lekko skonsternowany tą myślą, wstał i ruszył w kierunku swojego śpiwora. Zanim zasnął, jeszcze długo myślał o uroczej, małej brunetce i jej piegach.

Świeżuch Z PiegamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz