11.

270 16 5
                                    

      Kim siedziała na kanapie w bazie. Zebrali się tu wszyscy, którzy brali udział w bójce. Adrenalina pomału opadała. Dziewczyna była wykończona i roztrzęsiona. Nie wiedziała czy ma dziękować chłopakom za to, że stanęli w jej obronie, czy skulić się w jakimś kącie i pozwolić, żeby obrosły ją pajęczyny. Siedziała więc obojętna na bodźce świata zewnętrznego. Nie wiedziała gdzie jest Newt, a bardzo potrzebował, żeby ją przytulił. W sumie nie wiedziała już niczego. Nie wiedziała co się stało, ani jak do tego doszło.

   Po schodach zbiegł, a raczej kuśtykał w dość szybkim tempie blondyn.

- Tu jesteś! Wszędzie cię szukam!

       Podszedł do Kim i przytulił ją mocno. W tym momencie coś w niej pękło. Reszta samozaparcia jaka jej została rozpuściła się, a łzy popłynęły dwiema stróżkami. Wtuliła twarz w jego szyję i cichutko chlipała. Newt cierpliwie gładził ją po plecach i głowie. On też potrzebował jej bliskości. Tak się do niej przywiązał, że wystarczyło, żeby nie było jej przez pięć minut, a on już zaczynał tęsknić. Zresztą czół się winny, mógł przecież poświęcić jej trochę więcej uwagi.Nie miał pojęcia o tym, że dziewczyna tak się bała Gallego. Jak mógł być tak ślepy.  Zbliżył usta do jej ucha i szepnął:

- Przepraszam. To moja wina.

Kim odsunęła się i zdziwiona spojrzała na niego czerwonymi od płaczu oczami.

- Ale ty nic nie zrobiłeś.

- I w tym właśnie tkwi problem. Gdybym cię lepiej pilnował, Gally nie odważyłby się do ciebie zbliżyć.

  Dziewczyna uśmiechnęła się słabo i położyła rękę na jego podrapanym policzku. Zagrożenie minęło, a Kim zauważyła, że Newt ma mocno podrapane ręce i twarz. Jego przeciwnik musiał mieć bardzo długie paznokcie. Wspięła się na palce i pocałowała rozcięcie na policzku, później na nosie, a na koniec pocałowała go w usta. Pocałunek był krótki, bo otaczało ich zbyt wiele osób, żeby się teraz oddawać pieszczotom.

   Gdy tylko się uspokoiła, poszła szukać Patelniaka, Winstona i Minho. Musiała im podziękować. Oni razem z Newtem jako pierwsi ruszyli jej na ratunek. Opiekuna rozpruwaczy i opiekuna zwiadowców znalazła na piętrze w "gabinecie" Plastra. Winston miał wystawiony bark i rozcięty podbródek. Minho miał się trochę gorzej. Jedno oko miał tak spuchnięte, że nie mógł go otworzyć. Do tego złamany nos i utykał na lewą nogę. Pomimo tego łaził po całym pomieszczeniu i gadał jak nakręcony. Opieprzał wszystkich na swojej drodze, a wena na nowe problemy jakoś nie chciała się skończyć. Dziewczyna stanęła w drzwiach i spojrzała na Plastra. Chłopak wyglądał tak, jakby zaraz miał przyłożyć Minho, jeśli ten znowu się odezwie. Aby uniknąć następnej szamotaniny Kim podeszła do zwiadowcy i wypaliła prosto z mostu:

- Dziękuję.

    Chłopak zatrzymał się w pół gestu i spojrzał na nią skonfundowany.

- Hę? - Była to najinteligentniejsza odpowiedź, na jaką było go stać.

     Plaster odetchnął z ulgą gdy Minho zamilkł i spojrzał z wdzięcznością na Kim.

- Dziękuję ci za to, że przybyłeś mi z pomocą, i że tak dzielnie walczyłeś z Gallym.

Zadowolony azjata uniósł głowę. Plaster jęknął. Teraz Minho będzie puszył się jak paw, a jego nerwy były w strzępkach.

- No wiesz dla mnie to drobiazg - powiedział zwiadowca. - Choć nie powiem, było ciężko. No ale jak się jest mną...

   Obozowy medyk nie wytrzymał.

Świeżuch Z PiegamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz