6.Carmen.

396 26 1
                                    

Egzaminy nadeszły dziwnie szybko.

Jako jedyna z całej naszej paczki nie pisałam rozszerzonej matematyki, bo jakby nie patrzeć to za bardzo jej nie rozumiem.

Jak zresztą prawie wszystkiego.

Trzy dni egzaminów i siedzenie w szkole od ósmej rano do czwartej popołudniu czyli prawie jak na pełnym etacie w firmie mojego taty. Tylko u niego za te trzy dni można zarobić na tyle dużo by wyjechać na miesiąc do Włoch na wakacje. A za siedzenie w szkole nie dostaje się nic, a i tak nikt nie gwarantuje, że chociażby się czegoś nauczysz,  nie mówiąc o tym czy zdasz. Bo możesz również nie zdać i narobić sobie problemów.

Dni poprzedzające egzaminy spędziłam u babci, gdyż The Vamps na dobre zadomowili się w moim domu, a któryś nawet zajął mój pokój. Próbowałam nadrobić zaległości spowodowane moim wypadkiem z Thwaites'em. Nie było tego dużo, bo większość już nadrobiłam będąc w szpitalu, ale zawsze coś trzeba było sobie przypomnieć. Amy i Myra bywały czasem u mnie na wspólne uczenie, ale zwykle nie wychodziło nam to zbyt dobrze. Pogaduchy i poltki. Najlepiej uczyło mi się z Ilse. Była cicha i dokładna. Nie rozpraszała się i nie gadała. Razem spędziliśmy cztery dni nad książkami.

W piątek po południu Tori zaprosiła do nas Carmen. Byłam padnięta i ledwo myślałam, a Bradley rozkładał sobie na ziemi materac, a ja leżałam na łóżku, gdy dziewczyna weszła do domu.

- Cześć wszystkim - przywitała się.

- Cześć - mruknął Bradley nie odrywając wzroku od materaca i pompki.

- Chloé? - zapytała Tori przerywając mi zasypianie.

- Co? - warknęłam.

- Carmen przyszła zapytać o Rose...

- Rosalind - poprawiłam.

- Masz do niej numer? - zapytała Carmen opierając się o framugę drzwi, a jej krótka spódniczka podniosła się niebezpiecznie. W tym akurat momencie Bradley spojrzał na dziewczynę i uśmiechnął się głupkowato. Za co oberwał poduszką.

- Mam - rzuciłam odpierając atak Bradley'a, który rzucił się na mnie ze śpiworem.

- Wywaliłam ostatniego perkusistę, a ta twoje koleżanka była... dobra, ale też wyleci, gdy będzie mnie olewać - powiedziała Carmen jakby nie zauważyła, że walczę z Simpson'em.

- Jasne.

- Chloé! - usłyszałam.

- Matko!! - krzyknął Bradley i wylądował na podłodze, po czym wybuchnęliśmy śmiechem.

Moja mama stanęła w drzwiach. Uśmiechnęła się do nas i powiedziała, że za godzinę będzie kolacja na którą oczywiście zaprosiła Carmen.

Bradley ponownie oberwał poduszką. Tak dla zasady.

- Brad, gdzie jesteś kochanie? - męski głos zbliżał się do naszego pokoju.

- To Tristan - mruknął Bradley. 

- Co robisz? - zapytałam, gdy Bradley zaczął się nerwowo rozglądać.

- Próbuję się schować - powiedział.

- Pod łóżko,  albo do szafy - zaproponowałam.

- Szafa - zdecydował chłopak i wszedł do środka.

- Cześć - mruknął Tristan nie patrząc na mnie.

- Teraz nagle chcesz gadać,  nie? - zapytałam. 

- Przykro mi, Chloé, że słabo zaczęliśmy - powiedział.

- Przestań. Yoghurtowa Panna była całkiem niezła - uśmiechnęłam się.

- Serio? - zapytał podchodząc do mnie.

- Tak, ale... - zaczęłam, ale stwierdziłam, że nie będę nic mówić.

- Ale co? Podwójna randka nie była zbyt przyjemna, prawda? - powiedział jakby czytając w moich myślach.

- Dokładnie. - roześmialiśmy się.

- Co tu się właściwie dzieje? - z szafy wyszedł Bradley, gdy nastała chwila przyjemnej ciszy.

- O cześć kochanie - krzyknął Tris rzucając się na ramiona Bradley'a.

- Myślałem,  że się całujecie - zawołał brunet śmiejąc się.

Tristan walnął go w bok, a ja znów rzuciłam poduszką. Trafiłam w obu. Wygrałam życie i położyłam na łopatki dwóch chłopaków.

- Za co to? - zapytał Tristan.

- Dla zasady - mruknęłam.

- Chloé, Brad, Tris, chodźcie na kolację - zawołała moja mama. Ruszyliśmy w trójkę do kuchni. Cała moja rodzina, plus Carmen i połowa The Vamps siedzieli w kuchni jedząc jakąś rybę z warzywami i frytkami.

- Tristan?! - zawołała Carmen podnosząc się ze swojego krzesła.

- Heh. Cześć Carmen - mruknął Tris.

- Teraz masz nowy zespół, co? - zapytała zdenerwowana brunetka. - Zostawiłeś mnie i nawet się nie odezwałeś.

Tris usiadł na krześle i zaczął nabierać sobie jedzenia. 

- Martwiłam się o ciebie, ale nie odbierałeś telefonów, a ja nie wiedziałam gdzie Cię szukać. Przez ciebie musiałam zawiesić swoją karierę. Co to za zespół bez perkusisty? - Tristan jadł, a Carmen krzyczała. - Ale Rosie mnie nie zawiedzie...

- Rosalind - poprawiłam ją.

- Jasne - rzuciła - Więc Ciebie nie potrzebuję, nie chcę Cię znać. Do widzenia - Carmen obróciła się na pięcie i sobie poszła. Wszyscy siedzieliśmy w szoku. Poza Tristan'em i Bradley'em, którzy jedli.

- Co to było? - zapytał pierwszy Connor przerywając ciszę.

- To tylko Carmen, ona tak zawsze - wzruszył ramionami blondyn. - Kiedyś tam byłem w jej zespole, a potem wyjechałem i już... Mówiłem jej, że jadę i raczej nie wrócę,  ale widocznie nie załapała.

- Okay - mruknął James wstając od stołu. - Co powiecia na małą próbę za godzinę? Pojechał bym do sklepu, a potem po ćwiczymy,  co?

- Jasne - zgodził się Bradley. - Może skończę do tego czasu pompować materac w pokoju Chloé - powiedział mrugając do mnie.

Właściwe to nadal nie wiedziałam, dlaczego chłopak miał u mnie nocować, ale to było w porządku.

Gdy wszyscy już się rozeszli Bradley i ja zaczęliśmy sprzątać. 

- Ja będę myła, a ty powycierasz - rzuciłam w niego ścierką.

- Co myślisz o Tristan'ie? - zapytał brunet łapiąc się za kubek.

- Em. O czym mówisz? - spytałam bo pytanie wydawało mi się nie jasne. - Kubki wkładaj do szafki nad zlewem, a talerze do tej przy oknie.

- Pytam czy on ci się podoba?

Mam nowy pomysł na Carmen. Będę go wprowadzać w życie powolutku ;)

A gdy skończycie czytać Carmen zapraszam na nowe fanfiction o The Vamps o nazwie 'How become Mrs. Evans'.

vote'ujcie i komentujcie. uwielbiam komantarze ♥♥

pozdrawiam @the_lonely_chocolate  ★☆★☆★☆★

Carmen (The Vamps FanFiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz