17. Blog

206 22 4
                                    

*ważna notka pod rozdziałem*

Domyśliłam się, że jedziemy do mojego domu, gdy przy zjeździe z autostrady na Hereford, Harry zjechał na Hereford. Miałam ochotę otworzyć drzwi i wyskoczyć w trakcie jazdy, ale ani nie byłam na tyle odważa, ani przygotowana do desperackiego ruchu.
- Panie Styles, może mi pan łaskawie wyjaśnić gdzie my cholera jasna jedziemy?
Harry zacisnął dłonie na kierownicy.
- Nie mów do mnie per "Panie Styles" - wymamrotał przez zaciśnięte zęby.
- Dlaczegóż to niby nie? - zapytałam obracając się frontem do niego.
- Po prostu może się to dla Ciebie źle skończyć!
- Czy to ponowna groźba?!
- Nie, ja tylko przewiduję...

Od tamtego momentu Harry nie odezwał się do mnie w ogóle, aż do drzwi mojego domu.
- Jak coś to ja Ci w niczym nie pomagałem i jestem nie winny - powiedział otwierając drzwi.
Zmierzyłam go wzrokiem mając nadzieję, że mój wzrok go zaboli.

- Gdzieś ty była, Chloé????!!!!! - krzyknęła moja mama zbiegając na parter po schodach. - Brad chciał nawet odwołać ich support u McFly, żeby Cię szukać, ale mu zabroniłam. Coś ty sobie myślała?! Masz szlaban do następnej soboty.
Wyszłam na piętro i zamknęłam się w swoim pokoju trzaskając drzwiami. Zrzuciłam z nóg buty i rzuciłam się na łóżko, a potem wyjęłam z pod łóżka mój laptop.

Przeglądałam wszystkie możliwe portale społecznościowe i każdą plotkarską stronę na której tylko pojawiało się moje nazwisko. Mnóstwo kontrowersji i mnóstwo niepochlebnych komentarzy. A jeszcze więcej podzielonych zdań, plotek i błędnych interpretacji.
Najwięcej sprzeczności dotyczyło mnie i Harrego. Bo co też właściwie między nami zaszło?
Nic. Zupełnie nic.
Powiedział tylko, że jest 'zainteresowany'. Jeżeli to miało być wyznaniem miłości to jak dla mnie mało konkretnym. 
W takich sytuacjach trzeba stawiać sprawy jasno - kocha, albo nie kocha.

Najbardziej jednak zainteresował mnie link z blogiem. Tytuł głosił 'Oficjalny blog Chloé Escott'.
Ciekawe, nie pamiętam żebym kiedykolwiek zakładała jakiegoś bloga pod prawdziwymi danymi.


Najnowsza notka zaczynała się tak i została zaktualizowana parę minut temu:

'Dzień dobry kochanym zdzirom!!
Dzisiaj mija 4 dzień mojej drogi zostania sławną i właśnie zaczęłam spotykać się z Harrym Stylesem z One Direction.
Po tych nie poważnych chłopakach z 'The Shit', którym powiedziałam stanowcze  'Fuck you, we can't fucking dance' doszłam do celu swoich miłosnych podbojów i Harold Edward Styles jest mój dziwki. Jestem kolejnym przykładem na fakt, że znajomości liczą się bardziej niż jakikolwiek talent, bo TAK dziweczki ja nie umiem nic!! Jestem tylko 'nietypową twarzyczką' i córką dwóch gigantów muzycznych na wyspach.
Wiecie co się liczy na świecie??
PIENIĄDZEPIENIĄDZEPIENIĄDZEPIENIĄDZEPIENIĄDZE
Kto ich nie ma nie żyje, prawie tak jak z kontem na Facebooku.
Nie masz facebooka, nie istniejesz!
W showbiznesie nie ma uczuć są kwoty. Większe, mniejsze. Im więcej tym lepiej, większa możliwość manewrowania. Niszczenia normalnych ludzi.
Zapamiętajcie!!
Harry jest mój i dobranoc dziwki!'

Przez chwilę patrzyłam w ekran i czułam jak krew odpływa mi z kończyn.
Liczba wyświetleń i komentarzy rosła automatycznie, a ja patrzyłam i słuchałam ciszy.
Nie robiłam tego od bardzo dawna. Cisza była ratunkiem. Kroplą wody na pustyni.


Ciche tykanie zegara i wzrastające liczby zdawały się przedostawać do mojego wnętrza rujnując ściany muru wybudowanego przez chwilę ciszy.
Zdania zbudowane z 26 liter wypełniały moją głowę tak, że miałam wrażenie, że zaraz zacznie krwawić.
Jak wiele słów nienawiści, jak wiele czystej agresji mieściło się w ludzkich głowach w tamtym czasie. Jak wiele zdań było wypowiedzianych po to by zniszczyć,
z a b i ć.
Kto się przejmuje? Kto się przejmuje dzieckiem? Jak to Harry ujął 'wołającym o atencję'?
Co cztery sekundy ktoś popełnia na świecie samobójstwo.
Co cztery sekundy umiera człowiek, którego celowo zniszczono.
Co cztery sekundy zabierają Ci to co było najważniejsze.
Nie chcąc ranić innych ranisz siebie. Kończąc swe życie.

O 4:30 bateria mojego laptopa się rozładowała. Przesiedziałam w ciemności do ósmej starając się na dobre nie zasnąć. O 8:15 byłam w drodze po kawę. W domu nie było nikogo, zupełnie nikogo.
- Cześć, Chloé! - zawołał chłopak podchodząc do mnie.
- Zach?! - ucieszyłam się i objęłam go ramionami. Wtuliłam głowę w jego pierś i zaczęłam płakać.
- Weź kluczyki i poczekaj na mnie w aucie - rozkazał, a ja posłusznie to zrobiłam.

Usiadłam na miejscu pasażera i wyjęłam z kieszeni paczkę chusteczek higienicznych. Za nim Zach wrócił do samochodu wyglądałam tak jakbym wcale nie płakała.

- Opowiedz mi co się stało? - poprosił podając mi moje latte.

- Nic.

- Oh, Chloe... Przecież widzę - przybliżył się do mnie i pocałował w czoło. Nie poczułam nic - Chodzi o Harrego?

- Nie... Nie tylko o niego - mruknęłam.

- To o co? Możesz mi opowiedzieć.

Nie byłam pewna czy rzeczywiście mogę mu opowiedzieć.

Uciekłam od niego!

Chłopcy z The Vamps byli ważniejsi.

Zach popatrzył na mnie wyczekująco.

- Znalazłam w internecie bloga podpisanego moim nazwiskiem, strasznie brzydkie, złe rzeczy są tam zapisane, a najgorsze jest to, że ludzie wierzą w tamtą kłamliwą treść. Obrażają nie tylko mnie, ale i moich rodziców, The Vamps i Harrego. Czuję się z tym okropnie. Nie rozumiem dlaczego ktoś robi mi coś takiego. Przecież ja nigdy nie zrobiłam NIC złego. Nigdy nie miałam wrogów. Nigdy się nie wywyższałam...

- Rozumiem...

- Co z tym mam zrobić?

- Przeczekać? - zapytał Zach.

- Jak to powiedział 'przeczekać'? - wydarła się Amy, którą spotkałam wracając do domu. Zach chciał mnie odwieźć, ale powiedziałam mu, że potrzebuję się przejść. - Natychmiast trzeba to zgłosić do administratora czy ludzi od tej strony, a najlepiej to w ogóle do policji z tym iść. Po numerze IP w 5 sekund znajdą tego co to napisał. Chlo, każdy kto Cię choć trochę zna wie, że nigdy w życiu nie powiedziałabyś nic takiego. Nikt nie będzie się na Ciebie gniewał.

Miałam taką nadzieję.

Do poniedziałku rano byłam wolna od jakichkolwiek oskarżeń, ale gdy pojawiłam się w szkole chcieli mnie zniszczyć. Większość lekcji siedziałam u higienistki nie mogąc opanować ataków płaczu.

Żadne z moich rodziców nie było w stanie po mnie przyjechać, a szkoła nie miała prawa wypuszczać mnie wcześniej samej.

Bardzo się zdziwiłam, gdy na korytarzu zobaczyłam dwie znane mi sylwetki i jedną zupełnie obcą.

James zatrzymał się przy mnie i położył mi rękę na ramieniu. Tristan tylko stanął koło mnie, a ja bałam się podnieść głowę.

- Nie jesteśmy źli - powiedział w końcu Tris kucając koło mnie. - Wiemy, że nie ty to napisałaś. Amy wszystko nam wyjaśniła, ale...

- Ale co? - zapytałam patrząc na niego swoją zapłakaną i brzydką twarzą. W jego oczach pojawił się smutek.

- Ale nie przekonało to Joe'go, naszego menadżera i... I... I Brada.

Mogłam się tego spodziewać. Dlaczego oni w ogóle tu przyszli? Skąd wzięli się w Herefordzie w mojej szkole?

Dlaczego Brad mi nie chciał wybaczyć? Uwierzyć? Zrozumieć?

- Chloe Escott - zawołał ten trzeci mężczyzna, który przyszedł z chłopakami - pójdzie pani z nami.

Cześć i czołem!!

Pytanie 1: Jak myślicie kto napisał tego bloga? Ktoś kto tak bardzo nienawidzi Chloe, czy ktoś zrobił to zupełnie z innego powodu?

Pytanie 2: Czy myślicie, że byłby sens przepisywać to opowiadanie na Blogger'a?

Pytanie 3: Kto będzie czytał moje opowiadanie tym razem w wiekszości o Jamesie? Pytam bo myślę, że Carmen będzie miało jeszcze 13 rozdziałów, a mam pomysł na jeszcze jedno takie opowiadanie w tym stylu :) 

KOMENTUJCIE I GWIAZDKUJCIE

Carmen (The Vamps FanFiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz