14. Escape

294 21 2
                                    

Zmknięłam oczy i wsłuchałam się w melodię jakiegoś popowego kawałka, który Lana puściła na swoim iPhone'ie. Było to słabe, domowe nagranie. 

Tekst piosenki był głupi. Sex, zabawa, chlanie do upadłego. Tragiczne realia. 

- I co myślisz Chloé? - zapytała kobieta widocznie podekscytowana. 

Przewróciłam oczami zerkając na zegarek.

Odkąd tu przyszłam minęło tylko 5 minut, a mówiąc tu mam na myśli kuchnię we własnym domu. Szłam po coś do picia. Zwykle koło piątej wstaję i idę do kuchni po szklankę wody. 

Tym razem o piątej piętnaście Lana i moja mama przywitały mnie prommiennymi uśmiechami. Gdy je zobaczyłam natychmiast zakuło mnie w żołądku. Zgięłam się w pół i odczekałam chwilę. 

- No chyba nie będziesz rzygać! - powiedziała moja mama po polsku, żeby Lana nie zrozumiała. Jakże wredne i przebiegłe z jej strony było używanie języków obcych, przy ludziach którzy przez nieznajomość nie mogli zrozumieć. Gdy nie chciała by coś słyszeli to poprostu zmieniała język, jakby nigdy nic. 

Poliglotka jedna.

- Nie podoba mi się - powiedziałam wstając po kubek kawy, który zostawiłam na blacie przy ekspresie z drugiej strony kuchni. 

- Oh! 

Lana na prawdę myślała, że ja będę śpiewać coś co bardzo dobrze wpasowałoby się w repertuar księżniczki popu. Nie wierzyłam nawet w ani jedno słowo gdy moja mama powiedziała:"Tom Fletcher napisał do specjalnie dla ciebie", czym chciała mnie przekonać. 

Twórczość Tom'a miałam w małym palcu i nikt nigdy nie wmówiłby mi, że takie coś dwa akordy na krzyż, tępe słowa i żadnego głębszego przesłania wyszło z pod ręki kogoś tak wspaniałego jak Tom. 

- Pokaż jej tą drugą piosenkę! - rozkazała moja mama, a Lana szybko zaczęła grzebać w papierach leżących na stole. 

- Proszę -  podała mi nuty. Tym razem w prawym górnym rogu w miejscu na imię i nazwisko kompozytora widniały dane Tom'a Fletcher'a.

Piosenka nosiła tytuł "High Hopes" i bardzo kojarzyła mi się z Tom'em. Pokręciłam przecząco głową. Mama i Lana wytrzeszczyły na  mnie swoje oczy. 

- To nie dla mnie - mruknęłam i wstałam z krzesła obracając się w stronę swojego pokoju. 

Usiadłam na łóżku próbując się nie rozpłakać. 

Nie minęło może 10 minut, a ja biegłam w stronę dworca autobusowego z plecakiem pełnym potrzebnych rzeczy poczynając od ładowarki do telefonu kończąc na bieliźnie.

Mama, tata, Lana, Luke i Prue dzwonili do mnie odkąd tylko wyszłam, ale nie zwracałam na to uwagi. Nie chciałam z nikim rozmawiać.

Potem gdy już jechałam w autobusie zadzwonił do mnie Bradley, ale jego telefonu również nie odebrałam. Nie oddzywał się do mnie od momentu w którym wyjechali, a teraz nagle zapewne za sprawą mojej mamy, dzwoni do mnie i nagrywa się na sekretarkę.

- Nienawidzę Cię, Simpson - szepnęłam odsłuchując wiadomość, którą nagrał.

- Cześć Chloé, gdzie jesteś? Twoja rodzina się martwi. Odezwij się, daj chociaż znak, że żyjesz. Proszę - jego głos był zatroskany. Wyobraziłam sobie jak wygląda, ale wiedziałam, że tak naprawdę wcale się mną już nie interesuje. Żadnego z nich nie obchodzę. Było fajnie, gdy u mnie mieszkali pasożytując, korzystając z pieniędzy moich rodziców, a potem, gdy wyjechali już przestałam się liczyć.

Carmen (The Vamps FanFiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz