Zmknięłam oczy i wsłuchałam się w melodię jakiegoś popowego kawałka, który Lana puściła na swoim iPhone'ie. Było to słabe, domowe nagranie.
Tekst piosenki był głupi. Sex, zabawa, chlanie do upadłego. Tragiczne realia.
- I co myślisz Chloé? - zapytała kobieta widocznie podekscytowana.
Przewróciłam oczami zerkając na zegarek.
Odkąd tu przyszłam minęło tylko 5 minut, a mówiąc tu mam na myśli kuchnię we własnym domu. Szłam po coś do picia. Zwykle koło piątej wstaję i idę do kuchni po szklankę wody.
Tym razem o piątej piętnaście Lana i moja mama przywitały mnie prommiennymi uśmiechami. Gdy je zobaczyłam natychmiast zakuło mnie w żołądku. Zgięłam się w pół i odczekałam chwilę.
- No chyba nie będziesz rzygać! - powiedziała moja mama po polsku, żeby Lana nie zrozumiała. Jakże wredne i przebiegłe z jej strony było używanie języków obcych, przy ludziach którzy przez nieznajomość nie mogli zrozumieć. Gdy nie chciała by coś słyszeli to poprostu zmieniała język, jakby nigdy nic.
Poliglotka jedna.
- Nie podoba mi się - powiedziałam wstając po kubek kawy, który zostawiłam na blacie przy ekspresie z drugiej strony kuchni.
- Oh!
Lana na prawdę myślała, że ja będę śpiewać coś co bardzo dobrze wpasowałoby się w repertuar księżniczki popu. Nie wierzyłam nawet w ani jedno słowo gdy moja mama powiedziała:"Tom Fletcher napisał do specjalnie dla ciebie", czym chciała mnie przekonać.
Twórczość Tom'a miałam w małym palcu i nikt nigdy nie wmówiłby mi, że takie coś dwa akordy na krzyż, tępe słowa i żadnego głębszego przesłania wyszło z pod ręki kogoś tak wspaniałego jak Tom.
- Pokaż jej tą drugą piosenkę! - rozkazała moja mama, a Lana szybko zaczęła grzebać w papierach leżących na stole.
- Proszę - podała mi nuty. Tym razem w prawym górnym rogu w miejscu na imię i nazwisko kompozytora widniały dane Tom'a Fletcher'a.
Piosenka nosiła tytuł "High Hopes" i bardzo kojarzyła mi się z Tom'em. Pokręciłam przecząco głową. Mama i Lana wytrzeszczyły na mnie swoje oczy.
- To nie dla mnie - mruknęłam i wstałam z krzesła obracając się w stronę swojego pokoju.
Usiadłam na łóżku próbując się nie rozpłakać.
Nie minęło może 10 minut, a ja biegłam w stronę dworca autobusowego z plecakiem pełnym potrzebnych rzeczy poczynając od ładowarki do telefonu kończąc na bieliźnie.
Mama, tata, Lana, Luke i Prue dzwonili do mnie odkąd tylko wyszłam, ale nie zwracałam na to uwagi. Nie chciałam z nikim rozmawiać.
Potem gdy już jechałam w autobusie zadzwonił do mnie Bradley, ale jego telefonu również nie odebrałam. Nie oddzywał się do mnie od momentu w którym wyjechali, a teraz nagle zapewne za sprawą mojej mamy, dzwoni do mnie i nagrywa się na sekretarkę.
- Nienawidzę Cię, Simpson - szepnęłam odsłuchując wiadomość, którą nagrał.
- Cześć Chloé, gdzie jesteś? Twoja rodzina się martwi. Odezwij się, daj chociaż znak, że żyjesz. Proszę - jego głos był zatroskany. Wyobraziłam sobie jak wygląda, ale wiedziałam, że tak naprawdę wcale się mną już nie interesuje. Żadnego z nich nie obchodzę. Było fajnie, gdy u mnie mieszkali pasożytując, korzystając z pieniędzy moich rodziców, a potem, gdy wyjechali już przestałam się liczyć.
CZYTASZ
Carmen (The Vamps FanFiction)
FanfictionShe says you don't want to be like me Don't wanna see all the things I've seen I'm dying, I'm dying She says you don't want to get this way Famous and dumb at an early age Lying, I’m lying// Carmen (The Vamps FanFiction) Copyright © for M. B. via th...