Rozdział XI

4K 449 36
                                    


Lance odprowadził Julię aż pod samą furtkę.
Po tym, jak nastolatkowe się pożegnali, Keith otworzył drzwi z uśmiechem na twarzy.
Spojrzał na kwiaty od Lance'a i już wiedział. Wiedział, że powoli zaczyna lubić chłopaka.
-Jestem! – krzyknął, odstawiając ostrożnie doniczkę.
Koreańczyk zdjął z siebie buty oraz ubranie wierzchnie i przeszedł do kuchni, w której krzątała się ciocia.
- O hej,skarbie. Jak ci minął dzień? – zapytała, mieszając coś w garnku.
- Nawet miło. Znaczy, była tam jakaś drama, ale nawet nie wiem o co chodziło. Chyba znowu kogoś przyłapano napaleniu.
Blondynka pokręciła głową.
- Jak dobrze, że ty jesteś normalny.
- Taak, normalny.
Jeżeli bycie homoseksualistą zalicza się do normalności, to tak, jest normalny.
Keith westchnął cicho.
- Przygotowałam spaghetti, może być?
- Jasne. Pójdę tylko umyć ręce, okej?
Nie czekając na odpowiedź, opuścił pomieszczenie.
Wrócił się po kwiatek i poszedł do swojego pokoju.
Odłożył plecak i postawił na biurku nową roślinkę.
Samo patrzenie na nią sprawiało Keithowi przyjemność.
Uśmiechnął się i zszedł na dół do jadalni.
***
Kiedy Lance wrócił do domu, był cały w skowronkach.
Pod nosem nucił jakąś wesołą piosenkę,obdarzając wszystkich promiennym uśmiechem.
- Czy życie może być piękniejsze? – zapytał, siadając rozmarzony na kanapie, obok Dereka.
Chłopak akurat czytał jakieś notatki.Prawdopodobnie się uczył, ale Latynos postanowił zrobić mu przerwę, czy tego chciał czy nie.
- Hm? Co się stało? –starszy brat podniósł wzrok z nad zeszytu.
Lance westchnął, wciąż się uśmiechając.
- Jestem zakochany w najwspanialszej dziewczynie na tej ziemi.
- A, to. – Derek wrócił do lektury.
Zwykle w takiej sytuacji Lance był by oburzony zachowaniem swojego brata, ale w tym momencie wolał myśleć o czymś innym.
Z dnia na dzień był co raz bardziej zakochany w Julii.
Nie chodziło już o jej wygląd.
Latynos zaczynał zauważać,że zaczyna uwielbiać te małe uszczypliwości w stosunku do niego. Zaczyna uwielbiać jej humor, jej charakter.
Czy to już miłość?
- Przestań się tak uśmiechać, zaczynasz mnie przerażać. – stwierdził Derek, jednak na jego twarzy gościł uśmiech.
-Przepraszam, ja... po prostu... jestem szczęśliwy.
- Wiem. I nie musisz przepraszać.
Między dwójką braci zapanowała cisza.
Derek cieszył się z nastroju Lance'a. Pamiętał, jaki był przed kilku latami i jak ciężko było mu poprawić humor. Z resztą, jak każdemu. Cała rodzina była wstrząśnięta.
Derek pokręcił głową. Znowu do tego wraca. Nie może tak robić. Musi myśleć o przyszłości, o studiach, o egzaminach...
- Jest ktoś w domu oprócz nas? – zapytał Lance.
- Rosa, ale zamknęła się w pokoju.
- Mhm. Wiesz może o co chodzi?
- Co masz namyśli?
Latynos przełknął ślinę.
Czy na pewno chce o tym mówić?
- Rosa jest jakoś bardziej drażliwa. Ma chyba jakiś problem. Poza tym... ostatnio widziałem, jak się kłóci z mamą.– zrobił przerwę, żeby zobaczyć reakcje brata. Był zaniepokojony. – Usłyszałem tylko coś w stylu „przepraszam, że nie jestem jak oni". Nie wiem co to znaczy, ale... martwię się.
- Chyba trzeba z nią pogadać.
Lance pokiwał głową.
-Ja to zrobię. – zaproponował i wstał z kanapy.
- Okej. Powodzenia.
Latynos wyszedł z pokoju, przy okazji zabierając swój plecak.
Odłożył rzeczy do swojego pokoju i skierował się do pokoju siostry.
Zapukał.
- Rosa? Chcesz pogadać?
- Idź stąd. – odpowiedziała.
Mimo wszystko Lance pociągnął za klamkę.
Niestety, były zamknięte.
- Mówiłam, żebyś stąd spadał!
- Rosa, ja...
- Idź już! – mimo że w jej głosie było słychać gniew, Latynos usłyszał również, jak głos jej się załamał.
Myśl o tym, że jego siostra płacze i nie może nic z tym zrobić, poruszyła Lance'a.
Zrezygnowany odszedł od drzwi i wrócił do swojego pokoju.
***
Keith przyszedł do szkoły jak zwykle za wcześnie.
Usiadł gdzieś z boku i powtarzał poprzedni temat.
Nie miał nic za bardzo do roboty, więc przynajmniej zajął się czymś pożytecznym.
Kiedy zadzwonił dzwonek, wstał i stanął obok swojej klasy.
Wszyscy gawędzili ze sobą, jakieś dziewczyny się śmiały.
W końcu pojawiła się nauczycielka i wpuściła uczniów do klasy.
Keith zajął swoje miejsce i wypakował się.
Westchnął ciężko.
Kolejny nudny dzień.
Szczerze mówiąc, nie mógł się doczekać spotkania z Lance'm.
Dopiero wtedy zaczynało się coś dziać.
Lance.
Sama myśl o chłopaku sprawiła, że brunet się uśmiechnął.
Zaczęło go to trochę przerażać.
-Zanim zaczniemy zajęcia, chciałabym kogoś przedstawić. –zaczęła wychowawczyni.
Keith podniósł wzrok i dopiero teraz zauważył, że obok nauczycielki stoi jakaś nowa uczennica.
Lekko opalona, wysoka szatynka z brązowymi oczami. Od razu można było zauważyć, że wyróżniała się od innych dziewczyn w tej klasie. Kiedy inne starały się przyciągnąć jak największą uwagę płci przeciwnej, ona w ogóle o to nie dbała. Była ubrana w zwykłą ciemnozieloną bluzkę i jeansy. Przez ramię miała przewieszoną torbę z mnóstwem przypinek.
Na jej twarzy gościł uśmiech, ale było widać, że jest podenerwowana.
- To jest Shay, od dzisiaj będzie z wami chodziła do klasy. Mam nadzieję, że zadomowisz się w tym gronie.
- Też mam taką nadzieję. Wyglądacie na bardzo zgraną klasę! – jej głos był melodyjny i przyjemny.
Keith prychnął pod nosem.
Tak, bardzo zgrana klasa.
Ta biedna dziewczyna nie wie, w co się pakuje.
Chłopak wlepił wzrok w zeszyt, bazgrając coś w nim.
- Może usiądziesz obok Keitha?
Koreańczyk natychmiast podniósł wzrok i posłał nauczycielce zaskoczone spojrzenie.
- Taki brunet siedzący na końcu.
Keith mógł przysiąc, że usłyszał cichy śmiech z drugiego końca sali.
Shay pokiwała głową i zajęła miejsce obok bruneta.
- Hej. – przywitała się, nadal się uśmiechając.
- Um, cześć. – odpowiedział Koreańczyk.
-A więc, może sprawdzę wczorajszą pracę domową zanim zacznę? –oznajmiła wychowawczyni, wyciągając długopis.
W sali rozległ się niezadowolony jęk uczniów.
W czasie, gdy kobieta sprawdzała zeszyty, Keith ukradkiem przyglądał się nowej dziewczynie.
Shay wydawała się miła.
Chłopak miał nadzieję, że klasa nie zniszczy jej przyjaźnie nastawionego charakteru.
Nagle szatynka odwróciła się do niego.
Kieth od razu przeniósł wzrok na swój zeszyt.
***
Długowłosa blondynka stała przy ścianie, wraz ze swoją grupką przyjaciółek.
Już dłuższą chwilę stała cicho, czekając na odpowiedni moment.
W końcu ich zauważyła.
-Patrzcie. – odezwała się w końcu, pokazując na Shay i Keith'a.– Klasowy pedał znalazł sobie dziewczynę. Kto by pomyślał.
Dziewczyny zachichotały cicho.
- Nawet trochę jej współczuję. – powiedziała brunetka, z wysoko upiętym kucykiem. – Dziewczyna tylko się nim rozczaruje.
To wywołało kolejny śmiech.
- No cóż, chłopaków trzeba wybierać z głową. –stwierdziła Nyma, poprawiając rozpuszczone włosy. – Bez guście.
- Pamiętasz tego no... Leona? – zapytała szatynka z pomalowanymi na ostrą czerwień ustami. – Tego, co próbował się z tobą umówić?
- Masz na myśli Lance'a?
- O tak.
Nyma prychnęła śmiechem.
- Taa, takiego to trudno zapomnieć. Był upierdliwy jak cholera.
- Ale w sumie to było słodkie, jak się o ciebie starał.
- Ta, tylko strasznie męczące.
Rozmowę przerwał dzwonek.
Grupka dziewczyn ruszyła w stronę klasy,zostawiając jednego członka za sobą.
- Amelia? Idziesz? –zapytała Nyma, zatrzymując się.
- T-tak, zaraz do was dołączę. – odpowiedziała rudowłosa dziewczyna.
- Okej. – blondynka dołączyła do innych.
Rudowłosa dziewczyna nadal patrzyła na Keitha i Shay.
Było im dobrze we własnym towarzystwie.
Po raz pierwszy od jakiegoś czasu zauważyła, że chłopak się uśmiecha.
Na ten gest sama podniosła kąciki ust do góry.
Keith nie zasługiwał na takie traktowanie. Na obgadywanie, plotki o jego orientacji...
Amelia sama zastanawiała się, czy są prawdziwe.
Jeżeli miała być szczera, miała nadzieję, że nie. A jeżeli tak... chciałaby mu pomóc.
Nie wiedziała jeszcze jak, ale wymyśli sposób.
Kiedy chłopak poszedł, dziewczyna otrząsnęła się i pobiegła do swojej klasy.
***
Lance siedział z przyjaciółmi, opierając głowę o dłoń. Rozglądał się,szukając upragnionej osoby.
Kiedy jej nie znalazł, westchnął i posmutniał.
Nie widział Julii cały dzień i to zaczynało mu doskwierać.
- No co tam, Romeo? - spytała Pidge, poprawiając okulary.
Latynos pokręcił głową i ponownie westchnął.
-Gdzie jest Julia? – zapytała nagle Allura.
Kubańczyk wiedział, że to pytanie było skierowane do niego, ale nadal milczał.
Jak na razie nie miał ochoty na rozmowy.
Hunk poklepał go po plecach, posyłając mu uśmiech.
Lance opuścił głowę i oparł ją o stolik, mrucząc coś pod nosem.
- Hej, przepraszam za spóźnienie. – usłyszał po kilku minutach obok siebie.
Podniósł wzrok, a na jego twarzy momentalnie zagościł uśmiech.
Zauważył jednak, że jego sympatia nie przyszła sama. Obok stała o głowę wyższa szatynka.
Latynos spojrzał na nią z zainteresowaniem.
- Nie przeszkadza wam, że przyprowadziłam tutaj Shay, prawda? Jest nowa w klasie i pomyślałam, że może chciałaby trochę poznać ludzi.
- Tak, jasne, nie ma sprawy. –oznajmił Shiro, podnosząc kąciki ust do góry. – Znajdzie się miejsce i dla ciebie, Shay.
- Dziękuję. – dziewczyna podziękowała, oglądając wszystko z podekscytowaniem.
Kiedy natrafiła na wzrok Hunka, zawstydziła się lekko.
Latynos spojrzał na swojego przyjaciela.
Był w nią wpatrzony jak w obrazek.
Chłopak zaśmiał się cicho pod nosem i szturchnął sąsiada w bok.
Ten natychmiast spuścił wzrok, całkiem się rumieniąc.
- Mogę? – spytała Julia, wskazując miejsce obok Lance'a.
- Jasne.
Koreańczyk usiadł obok Kubańczyka i uśmiechnął się.
Shay zajęła miejsce naprzeciwko, obok Allury.
Po krótkim przedstawieniu grupy, przyjaciele zajęli się jedzeniem.
- Więc, co sądzisz o tej szkole? – zagadnęła Allura.
- Wydaje się w porządku. Znaczy, minęło dopiero kilka lekcji, ale jest naprawdę spoko. Klasa też wydaje się miła i...
Lance nie słuchał dalej, co może nie było zbyt uprzejme z jego strony, ale nie mógł oderwać wzroku od przyjaciela. Nadal parzył na dziewczynę maślanymi oczami, potakując głową.
No proszę. Hunk się zakochał.
- Lance? - usłyszał obok. Ten głos od razu sprowadził chłopaka na ziemię.
- Hm? – Latynos odwrócił się do Julii.
Ona zaśmiała się, patrząc na niego. Szatyn od razu spanikował. Coś nie tak z jego twarzą? Może włosami?
- Chyba czymś się ubrudziłeś. – stwierdziła, po czym zajrzała do plecaka. – Poczekaj chwilę.
Wyciągnęła z niego chusteczki, po czym wyjęła jedną i przysiadła się trochę bliżej.
Lance wstrzymał oddech. Była tak blisko, że czuł jej oddech na swojej skórze.
Wytarła mus z kącika ust Latynosa i znowu się uśmiechnęła.
- Dzięki. Ale wiesz, że mogłaś to zrobić inaczej, prawda? – Latynos podniósł brew do góry i przybrał łobuzerski uśmiech na twarz.
Wyraz twarzy Koreańczyka natychmiast się zmienił na zażenowanie. Rzucił w Kubańczyka chusteczką i prychnął.
- Ej no, żartowałem tylko.
Keith tylko zdzielił go łokciem w bok, ale potem uśmiechnął się lekko.
Nawet nie zauważyli, że rozmowy przy stoliku ucichły i wszyscy patrzyli tylko na nich.
Obaj zaczerwienili się i w tym samym czasie odchrząknęli.
Pidge i Allura wymieniły się uśmiechami i chwilę potem pogawędka zaczęła się od nowa.




|Witam!
O matko, nawet nie wiecie jak ciężko mi się pisało ten rozdział, ugh.
Ale, ale. Mam już pomysł na calutką fabułę,więc powinno mi się lepiej pisać.
Tradycyjnie dziękuję za każdy komentarz i gwiazdkę <3
No i oczywiście za ponad 3 tysiące wyświetleń! ( co tu się w ogóle stało XD)
Może dla niektórych to nic, ale dla mnie to jest niesamowicie duża liczba. (porównując, moje skończone poprzednie opowiadanie ma 500 ileś wyświetleń, gdzie tutaj jest jeszcze nie skończone i ma już ponad 3 tysiące)
Więc dziękuję z całego serca <3
Do zobaczenia za tydzień!

Romeo i Julia | KlanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz