Rozdział XX

4K 427 247
                                    

Keith obudził się i zdezorientowany rozejrzał się pomieszczeniu.

Leżał na ogromnej kanapie, opatulony poduszkami. Wnętrze miało ciemne barwy, z białymi meblami, takimi jak mały stolik przy fotelu, regałami zapełnionymi książkami i półkami na płyty.

Z pokoju obok usłyszał kroki, jednak nie mógł odwrócić głowy, by zobaczyć, kto przyszedł. Każdy najmniejszy ruch sprawiał mu ogromny ból.

Bolały go żebra i chyba wszystkie kości w dół. Dodatkowo nie mógł otworzyć prawego oka i czuł szczypanie na policzku.

- O, obudziłeś się. – usłyszał znajomy głos. Lance.

- Co się stało? – zapytał Koreańczyk osłabionym głosem.

Latynos dosunął krzesło do kanapy, usiadł na nim i położył jakieś pudełko na swoich kolanach.

- To chyba ja powinienem cię o to zapytać.

Brunet chciał pokręcić głową, ale zamiast tego skrzywił się z bólu.

- W ogóle pamiętasz, co się stało? Wyglądasz... no, nie najlepiej.

- Niestety tak.

***

Keith ledwo żywy wyszedł ze szkoły. Miał dosyć tego dnia.

Na szczęście nie było Lance'a w szkole, dzięki czemu nie musiał z nim odbywać jakiś durnych rozmów na temat żartu.

Chciał spokojnie spędzić poniedziałek i jak najszybciej wrócić do domu, jednak nie udało mu się.

Przy wyjściu ktoś go zaczepił.

Mark.

Koreańczyk westchnął głośno.

- Nie masz lepszych rzeczy do roboty, Mark?

- Nadal nie rozumiesz? Nie chcę cię w tej klasie. Wszystko psujesz.

- Ja psuję? – brunet prychnął. – To nie ja jestem dupkiem, który rozwala każdą lekcję, ciągle się popisując przed dziewczynami.

- Taki jesteś mądry?

- Mówię tylko prawdę. A teraz przepraszam, śpieszę się. Miłego dnia. – Keith już ruszył na zewnątrz.

Myślał, że sprawa załatwiona i bezproblemowo wróci do domu, jednak Mark nie dawał za wygraną.

Szarpnął Koreańczykiem. Kiedy chłopak się odwrócił, oprócz Marka stało jeszcze dwóch nastolatków, których imion nie kojarzył.

- Serio, nie rozumiem twojego problemu, Mark. Czemu nie możesz sobie dać spokoju?

- Nie chcę takich typów jak ty w tej klasie. Szkole. W pobliżu.

Keith miał ochotę przewrócić oczami.

- Taką homofobię powinno się już leczyć.

Tymi słowami chyba zezłościł chłopaka. Zanim się obejrzał, dostał całkiem mocno w twarz.

- Chcesz coś jeszcze powiedzieć, pedale?

Koreańczyk zacisnął szczękę.

Dupek.

Odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę furtki.

- Zaraz chwila, nie skończyliśmy z tobą.

- Ale ja z wami tak.

Nieznany Keithowi chłopak zagrodził mu drogę.

Naprawdę? Myślą, że takie coś go powstrzyma?

Romeo i Julia | KlanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz