Część 5. Kto poleci zamiast Ciebie?

448 42 38
                                    

Stwierdziłam, że jeszcze nie robiłam pytań do bohaterów, więc w komentarzach piszcie pytania do:
Suzie, Andy'ego, Harvey'a, Beaumont'a, Brooklyn'a, Mikey'a, Jack'a, Kota Andy'ego, Tony'ego, rodziców Suzie, brata Brooklyn'a, Alex i do kogo tylko chcecie, nawet do mnie.

***

- Kupiłaś bilety? - Zapytał po raz dziesiąty Harvey.

- Tak! - Krzyknęłam, a następnie wybuchłam śmiechem, bo chłopak zrobił zdezorientowaną minę.

- Świetnie - Podsumowł i zaczął przeglądać coś na telefonie.

- Nie zapytasz kto leci? - Zdziwiłam się, przecież to jego drugie ulubione pytanie w ciągu ostatnich godzin.

- Nie, po co? - Mruknął, wyłączając telefon i patrząc na mnie.

- Dziwne - Stwierdziłam i włożyłam kolejną rzecz do walizki.

- W takim razie, kiedy lecimy do Duffik'a? - Wyszczerzył ząbki.

- Kto powiedział, że ty lecisz? - Odpowiedziałam, a on zrobił naburmuszoną minę.

- Ty - Wzruszył ramionami.

- Nie wiem jak ja wytrzymam tyle z samymi facetami - Złapałam się za głowę.

- Tylko z trójką, dobrze wiesz, że ja i Brooklyn jesteśmy grzeczni. Andy to... - Przestał mówić i puścił mi oczko - Andy - Dokończył.

- Serio? - Zapytałam, udając zdziwienie - Myślałam, że Andy to ty! - Zawołałam z ironią.

- Mmm - Mruknął, uśmiechając się szeroko - Całuj - Zrobił dzióbek i wskazał na swoje usta.

- Marzyć zawsze można - Westchnęłam i wrzuciłam skarpetki w kaktusy do walizki. Tak właściwie, to należą one do mojego męża, ale to nic takiego, nie zauważy, że mu zginęły.

- Daj mi tylko jeden moment - Zaśpiewał - A już nigdy nie zapomnę! Nie, nie chcę mieć Ciebie w telefonie...

- To usuń mój numer i zdjęcia - Zachichotałam,
- Nie, no laska! Ja sobie tylko tak śpiewam - Tłumaczył się, a ja wybuchłam śmiechem - O której będzie Andrew? - Zmienił temat, a ja spojrzałam na zegarek.

- Za jakieś dwie godziny - Powiedziałam.

- Jezusie - Jęknął - Ja jestem głodny! - Krzyknął i spadł z łóżka.

- Co ja Ci na to poradzę? - Zapytałam, zamykając walizkę - Wiesz, gdzie jest lodówka, więc idź i sobie coś weź.

- Ale ja nie umiem gotować! - Marudził chłopak - Zrób mi amciu amciu - Poprosił z miną zbitego pieska.

- Ale ja jeszcze muszę tyle rzeczy zrobić! - Westchnęłam.

- Suzie... - Prawie zaczął płakać. Dobry z niego aktor.

- Ty zasrańcu - Mruknęłam i zeszłam na dół. Skierowałam się do kuchni, a następnie otworzyłam lodówkę. Chlopak szedł za mną.

- O matko, zrobisz mi gofra? - Zapytał, a ja przytaknęłam - Jej! - Przytulił mnie i usiadł do stołu. Obserwował każdy mój ruch, co było trochę przerażające.

- Zaczynam się bać - Oznajmiłam i spojrzałam na niego.

- Nie musisz, zjem nawet spalone - Powiedział, nawet nie odrywając ode mnie wzroku.

- Wiem, jakbyś ty nie zjadł to bym się zdziwiła - Stwierdziłam. Poczułam charakterystyczny zapach, więc wyciągnęłam gofry na talerz i podłożyłam chłopakowi pod nos. Posmarował je czekoladą i włożył na raz całego do ust.

Odejdź, to zbyt wieleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz