Dzisiejszego dnia wstaliśmy wcześnie. Umyliśmy się, ubraliśmy, oraz zjedliśmy śniadanie. Zajęło nam to może z godzinkę. Zapakowaliśmy się całą czwórką do autobusu i pojechaliśmy na miasto. Brook stwierdził, że Jack umówił się z kimś przy kawiarni. Skąd to wiedział? Nie wiem. Gibson to prawdziwy szpieg, zwłaszcza jeżeli chodzi o miłość jego życia.
O dziwo, to była najprawdziwsza prawda. Zobaczyliśmy go z jakąś brunetką. Szli ramię w ramię, kawałek za kinem. Śmiali się z czegoś. Brooklyn posmutniał.
- Pierdolenie się skończyło - Mruknęłam - Trzeba przejść do działań.
- Co? - Zdziwił się mój mąż, ale nie odpowiedziałam mu, bo zaczęłam biec do tego wysokiego skurwysyna.
- Duff! - Krzyknęłam, chyba, na cały Dublin. Chłopak odwrócił się. Widać było, że strasznie się zdziwił na mój widok - Co, już nie poznajesz starych przyjaciół? Hmm? - Zapytałam.
- Ale... ale co ty tutaj... ty...? - Gubił się we własnych słowach. Nerwowo podrapał się w kark i z wymuszonym uśmiechem spojrzał na dziewczynę koło niego.
- Kto to? Twoja nowa kochanka? To dla niej porzuciłeś Brook'a?! - Wskazałam na blondyna, który był już cały we łzach.
- Ale... - Znowu zaczął, ale mu przerwałam.
- Kłamałeś - Stwierdziłam, wtedy za ramiona złapał mnie Andy.
- Uspokój się - Szepnął do mojego ucha.
- Co tu się dzieje?! - Brunetka nie wytrzymała.
- Suzie, kurwa, ta dziewczyna to moja kuzynka! - Krzyknął zdenerwowany Irlandczyk.
- Wow, stop - Powiedziałam, nadmiernie gestykulując.
- Czego znowu nie rozumiesz? - Warknął chłopak, którego wcześniej uważałam za przyjaciela.
- Grzeczniej - Odwarknął Andy i objął mnie w talii.
- Jacky, zmieniłeś się - Stwierdziłam - Przez te... um... kilka tygodni.
- Za to ty jesteś tak samo wścibska, jak byłaś - Odparł chamsko.
- Dlaczego wyjechałeś? - Zadałam pytanie, które tak długo mnie męczyło. Skinęłam dłonią na pozostałą dwójkę chłopaków, żeby podeszli bliżej.
- Jestem chory - Powiedział spokojnie.
- Na co? - Wyszeptał zapłakany Gibson.
- Nie ważne - Brunet spuścił wzrok.
- Duff, jesteś... byłeś moim narzeczonym! - Wybuchnął Brooklyn.
- No właśnie, byłem - Odparł oschle, poprawiając włosy - Zapomnij o mnie.
- Nie umiem, kurwa! Codziennie kocham Cię mocniej i mocniej! Pierdolony skurwielu! - Blondyn rzucił się na niego z pięściami. Uderzył go w nos, aż poleciała mu z niego krew. Jack odskoczył od wszystkich jak poparzony.
- Nie podchodźcie! - Złapał się za nos - Mam HIV'a!
Zdębiałam, zresztą, tak jak chyba wszyscy. Wtedy Brook zrobił coś, czego nikt się nie spodziewał, a mianowicie mocno go przytulił. Irlandczyk, który na początku był mocno zdziwiony, wtulił się w blondyna.
- Z tym da się żyć, słoneczko - Wyszeptał Wyatt.
- Naprawdę? - Wyższy pociągnął nosem, więc albo ma katar, albo się wzruszył.
- Tak, kocham Cię! - Wyznał Brooklyn i wpił się w usta swojego, chyba, narzeczonego. Po chwili oderwali się od siebie, a niższy wyjął chusteczkę z kieszeni i wytarł nią nos Jack'a.
- Ej, mój kuzyn długo jest gejem? - Zapytała brunetka, żując gumę.
- Tak - Wywróciłam oczami.
- Czaaad - Ucieszyła się - Jestem Andrea [1] - Podała nam ręce.
Brooklyn's POV.
Zostawiliśmy naszych przyjaciół i weszliśmy do kawiarni, która znajdowała się zaraz obok. Zajęliśmy miejsca przy oknie, a po chwili złożyliśmy zamówienie, składające się z dwóch herbat oraz ciast czekoladowych.
- Naprawdę Ci to nie przeszkadza? - Zapytał Duff. Patrzył prosto w moje oczy, czułem, że się rozpłynę pod jego spojrzeniem.
- Oczywiście, że nie - Uśmiechnąłem się - Jack... dalej jesteśmy razem? - Zapytałem. Na sto procent moja twarz zrobiła się czerwona. Tyle czasu się znamy, a uczucia się nie zmieniły. To dobry znak, wiem, że moja miłość do niego przetrwa wieki.
- Chcesz tego? - W jego głosie usłyszałem jakby... nadzieję?
- Kocham Cię - Odparłem pewnie - Mogę Cię pocałować? - Dodałem, ale on nie odpowiedział, a zamiast tego wpił się w moje usta.
Przejechał językiem po mojej wardze, po chwili lekko ją przygryzając. Uchyliłem ją lekko, a on korzystając z okazji pogłębił pocałunek. Nasze języki toczyły walkę o dominację, którą tym razem wygrałem.
- Pieprzone geje! - Usłyszałem czyjś krzyk, więc oderwałem się od mojego narzeczonego. Spojrzałem w tamtą stronę. Stała tam cała zgraja, która nie wyglądała najlepiej. Wszyscy ubrani na czarno-czerwono, dużo piercingu, oraz niektórzy mieli tatuaże.
- Coś się nie podoba? - Warknął do nich Jack.
- Nie denerwuj się, ja to załatwię - Szepnąłem do niego i pocałowałem w policzek. Wstałem z miejsca i podszedłem bliżej tych chuliganów.
- Odejdź, bo się zarazimy - Skrzywił się jakiś rudy oblech. Wszyscy jak na zawołanie, odsunęli się i zasłonili nosy koszulkami.
- Nie jestem chory. Wolę być gejem, niż wyglądać jak wy. Co wy sobą reprezentujecie? Uważam, że to nie... - Urwałem, ponieważ dostałem w twarz. Upadłem na ziemię - Moja dupa... - Jęknąłem. Po chwili poczułem, jak ktoś klęka przy mnie.
- Tyłek, to może Cię boleć po wczorajszej nocy z tym frajerem! - Zadrwił ktoś po raz kolejny. Jednak w tym momencie do kawiarni weszła policja.
- Kochanie, wszystko dobrze? - Duff pomógł mi wstać i wyszliśmy. Wsiedliśmy do autobusu i pojechaliśmy do hotelu, w którym aktualnie pomieszkuję.
Usiadłem na łóżku, a Irlandczyk poszedł na chwilę do łazienki. Wrócił wraz z papierem, nasiąkniętym wodą. Zaczął powoli wycierać nim mój nos i wargę.
Nagle drzwi otworzyły się i stanął w nich Harvey, a tuż za nim Suzie i Andrew.
- Siemanko! - Przywitał się z nimi mój narzeczony.
- Co się mu stało? - Zapytał Cantwell.
Jacky zaczął opowiadać mu to, co się dzisiaj zdarzyło. Nie słuchałem go, bo strasznie zastanawiała mnie jedna sprawa.
- Su! - Krzyknąłem nagle, pewnie przerywając Irlandczykowi.
- Co? - Mruknęła dziewczyna.
- Ty grałaś w Śwince Peppie! Suzie owca! - Zawowałem, bardzo dumny z siebie, że to akurat ja to odkryłem.
- Chyba uderzyłeś się w głowę - Skomentował Andy.
***
Siemaneczko
[1]. Aż chce się napisać, że pewien ,,wonsz" się tak nazywał :') pozdrawiam wszystkie osoby z Wiecznej, które wiedzą o co chodzi💕 kocham😍
Ogólnie możliwe jest to, że jutro dodam rozdział do czegoś, ale nie obiecuję. Stwierdziłam, że jutro posiedzę trochę dłużej, bo w czwartek jadę na wycieczkę do Lichenia więc mogę się wyspać w autobusie! ☺️
Myślicie, że to będzie głupio wyglądało jak wezmę worek Sexmasterki?🙄
CZYTASZ
Odejdź, to zbyt wiele
أدب الهواةDruga część ,,Współlokator"! 💙 Często było im ciężko, ale mimo to byli szczęśliwi. Nie spodziewali się jednak, że pewnego dnia to wszystko wróci, a ich spokój zostanie zakłócony. Wszystko zaczyna się psuć, ale oni nie chcą przyznać, że nie jest ju...