SIEMKA! Rozdział dopiero dzisiaj, ponieważ mam urodziny i nie możecie mnie zabić za to 😊 to było planowane, przysiegam. Właśnie dlatego nie było tydzień rozdziałów XD KC
Obudziłam się rano, wtulona w Harvey'a. Kurwa. Usiadłam na łóżku. Do szatyna przytulał się również Brook, z drugiej strony.
- Pieprzony trójkącik sobie urządziliśmy... - Szepnęłam, patrząc na nich. Poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Ubrałam się i pomalowałam. Zęby umyję po śniadaniu.
Wróciłam do pokoju. Brook już nie spał. Delikatnie się do niego przytuliłam.
- Co jest? - Zapytał zmartwiony chłopak.
- Nic, po prostu... potrzebuję teraz bliskości. Boję się pieprzonego Beaumont'a! - Powiedziałam, wtulając się w blondyna.
- Spokojnie, obiecuję, że on nic Ci nie zrobi - Zapewnił i delikatnie mnie od siebie odepchnął - Wybacz, nie mogę zdradzać Jack'a - Posłał mi uśmiech, który odwzajemniłam.
Harvey dalej sobie spał, a ja zastanawiałam się, czy czasem go nie obudzić. Usiadłam obok niego na łóżku. Po chwili przytuliłam się do jego pleców. Wtedy drzwi się otworzyły i stanął w nich Ryan, który był w samych bokserkach, a w ręce trzymał telefon. Nim zdążyłam zareagować, zrobił nam zdjęcie.
- Usuń to! - Krzyknęłam, wstając i podchodząc do niego. Nawet się nie zorientowałam, kiedy chłopak przyszpilił mnie do ściany.
- Chyba nie chciałabyś, żeby to zdjęcie trafiło do Andy'ego, hmm? - Powiedział. Patrzył prosto w moje oczy, brzydziłam się go.
- Puszczaj mnie - Warknęłam. Nie wiem dlaczego, ale brunet się skrzywił.
- Laska, myłaś dzisiaj zęby? - Zapytał i cofnął się do tyłu. Czyli czasami brak higieny pomaga.
- Czas na Ciebie - Odparłam, a następnie skrzyżowałam ręce na piersi. Wtedy zza drzwi łazienki wyłonił się Brooklyn.
- Sapy ma do Ciebie? - Zwrócił się do mnie, a ja przytaknęłam.
- Halo! Ja nic nie robię, proszę przestać mnie o wszystko osądzać! - Podniósł ręce w geście obronnym.
- Zamknij się - Rozkazał Wyatt, a Rye wywrócił oczami - Wkurza mnie to, że oddychasz. A przy okazji! - Ożywił się nagle - Ryan'ku! Masz małego!
- Co? - Zdziwił się - Skąd ty o tym wiesz?
- Jestem gejem - Wyszczerzył się blondynek.
- Ty szmaciarzu... - Szepnął, łapiąc się za głowę. Na szczęście po chwili wyszedł.
- Co ma twoja orientacja do jego...? - Zapytałam, marszcząc brwi.
- Niech to pozostanie słodką tajemnicą - Puścił mi oczko - Jestem szczęśliwy, dzisiaj zobaczę Jack'a! - Rzucił się na łóżko.
- Skąd ta pewność? - Wyjęłam szczotkę z walizki i zaczęłam rozczesywać moje włosy.
- Ja czuję to w serduszku - Westchnął - Kocham go, tak strasznie go kocham i nie wiem dlaczego on wyjechał.
- Która godzina? - Zapytał Cantwell, który właśnie się przebudził.
- Już po dziesiątej - Odparłam, posyłając mu uśmiech.
- To chyba czas, żeby... - Ziewnął - Iść się najeść - Wstał i poszedł do łazienki.
Zaraz po śniadaniu Brooklyn poszedł do Jack'a. Chciał to zrobić sam, więc to uszanowaliśmy. Ja, Harvey i Beaumont zostaliśmy w hotelu. Postanowiliśmy pójść na basen, bo dlaczego nie korzystać, skoro jest?
Przebrałam się w dwuczęściowy strój kąpielowy i założyłam na to szlafrok. Z przyjacielem i frajerem spotkałam się już w piwnicy, czyli miejscu gdzie znajduje się basen.
Nie czekając długo, zrzuciłam szlafrok i wskoczyłam do basenu. Umiem świetnie nurkować, więc zrobiłam to, a po chwili się wynurzyłam. Nie wiem dlaczego, ale chłopcy patrzyli na mnie jakby... z podziwem?
- Coś się stało? - Zapytałam, marszcząc brwi.
- Nie - Odparl Cantwell i wszedł do wody.
- Nie stało, ale stoi - Westchnął Ryan i wyszedł. Nie powiem, że nie, bo ucieszyło mnie to, że nie będzie na mnie patrzył, ale on uderzył znienacka, czuję to.
***
Naprawdę świetnie się bawiliśmy! Niestety Rye wrócił po kilkunastu minutach, jednak zachowywał się całkiem w porządku. Później poszliśmy jeszcze na miasto i nawet nie zauważyliśmy jak minęło kilka godzin.
Harvey poszedł z Ryan'em na chwilę do jego pokoju. Ja chciałam pogadać z Andy'm przez FaceTime, jednak kiedy weszłam do ,,mojego" pokoju, przeraziłam się.
Przy wyjściu na balkon siedział zapłakany Brooklyn. Na jego nadgarstkach była krew, która skapywała na podłogę. Podbiegłam do niego i uklęknęłam. Nic nie mówiąc, wzięłam jedną jego rękę, żeby zobaczyć, czy rany są bardzo głębokie.
To była chwila, kiedy zerwałam firanki, a następnie porwałam i zawiązałam wokół jego ran.
- Co ty robisz? - Wyszlochał. Olałam to i pobiegłam po wodę utlenioną, oraz jakieś waciki czy coś. Na szczęście dosyć szybko to znalazłam.
Wzięłam jeszcze bandaż i wróciłam do chłopaka. Jak dobrze, że wzięłam podręczną apteczkę. Wróciłam do niego i odkręciłam wodę utlenioną.
- Zostaw mnie, kurwa - Warknął - Chcę zdechnąć, tylko na to zasługuję - Powiedział, a mnie przeszedł dreszcz. Blondyn spuścił wzrok.
- Brooklyn, spójrz na mnie - Poprosiłam. Wykonał moje polecenie - Dlaczego to zrobiłeś?
- Byłem u niego - Wyszlochał - Widziałem go z inną, całowali się.
- Jack? Nie... to niemożliwe - Szepnęłam i schowałam twarz w dłoniach.
- Teraz już jest wszystko jasne - Kontynuował - Wyjechał, bo chciał być z nią. Zostawił nas, zostawił mnie... - Kolejne łzy spływały po jego policzkach. Zrobiło mi się go strasznie żal, więc mocno go przytuliłam.
- Daj sobie pomóc - Wyszeptałam do jego ucha.
- Nie chcę, chcę cierpieć - Odparł.
- A wiesz, że jak polejesz wodą utlenioną swoje rany, to będzie bardziej boleć? - Próbowałam go podpuścić. Oczywiście mi się udało, bo mam super dar przekonywania.
- O kurwa - Jęknął. Przetarłam jego rany wacikami, a następnie zabandażowałam.
- Nie rób tego więcej - Poprosiłam i pocałowałam jeden z jego nadgarstków.
- Spierdalaj - Mruknął.
- No dobrze, dam Ci pobyć chwilę samemu - Westchnęłam.
Wyszłam z pokoju i zdałam sobie sprawę, że Harvey już długo nie wraca z pokoju Ryan'a. Przestraszyłam się, no ale trzeba ratować przyjaciela.
Zapukałam i weszłam. Od razu ktoś mnie złapał, a drzwi zamknęły się. Zobaczyłam związanego Cantwell'a, który chyba był nieprzytomny.
- Wpadłaś w moje sidła - Wymruczał mi Rye do ucha.
- Wypuść mnie - Warknęłam - Co mu zrobiłeś?!
- Zaraz powinien sie obudzić - Oparł - Myślisz, że spodoba mu się to, jak na jego oczach zgwałcę i zabiję jego przyjaciółkę?
***
Wiecie co? W sumie jednak możecie mnie zabić 😔
CZYTASZ
Odejdź, to zbyt wiele
FanficDruga część ,,Współlokator"! 💙 Często było im ciężko, ale mimo to byli szczęśliwi. Nie spodziewali się jednak, że pewnego dnia to wszystko wróci, a ich spokój zostanie zakłócony. Wszystko zaczyna się psuć, ale oni nie chcą przyznać, że nie jest ju...