Rozdział 9

99 10 0
                                    

Ku mojemu zdziwieniu wcale nie był to korytaż, a szare schody prowadzące na dół. Oj będzie się działo na pewno.

Powoli schodziłam ze schodów uważając na jakikolwiek alarm, który mógłby przyprowadzić kogoś niepożądnego. Jedyne lampki, które oświetlały mi drogę były małe, świeciły nikłym światłem ale przynajmniej były gęsto rozmieszczone.
Zamknęłam oczy...

Mała, wesoła dziewczynka skacząc i tańcząc w rytm muzyki dobiegającej z salonu schodziła po ciemnych, szarych schodach szukając rodzica.
Jej ojciec stał przy drzwiach z jedną samotną, smutną łzą z lewego oka.
Dziewczynka nagle stanęła patrząc w swojego tatę jak w obrazek.

Muzyka ucichła jakby uciekała od smutku i tej jednej łzy, a słodka brunetka dalej stała w zagubieniu.
Ojciec spojrzał na nią jakby to on był dzieckiem i właśnie stłukł coś szklanego.

-Tato, Stay with me- dziewczynka zaśpiewała prośbę chodź wiedziała, że jej ojciec nie może zostać w domu.

Mężczyzna tylko zaprzeczył niemo głową ze smutkiem.

-Uważaj na siebie- powiedziała tylko i przystawiła dwa palce do skroni.

Ojciec tylko się uśmiechnął czule, również przystawiając palce do skroni. Wyszedł, cicho zamykając za sobą drzwi.

Mała łza poleciała po moim policzku. Szybko ją wytarłam i udając, że nie miało to miejsce schodziłam w głąb budynku.

Tego za chuja bym się nie spodziewała. Stanęłam przed wielkimi, szklanymi drzwiami. Była to pracownia samego Anthonego Edwarda Starka. Ta pracownia to raj, nigdy w życiu nie widziałam takiego wyrurwistego labo.
Nagle zaczęłam się unosić nad ziemią i przeniknęłam przez szkło.

CO SIĘ TU ODKURWIA??!!

Gdybym tak teraz utknęła w tym szkle to bym wiedziała jak się czuła Fretka w jednej z ukochanych bajek ze szczęśliwego dzieciństwa. Taa Fineasz i Ferb to było coś. Wzorowałam się na nich póki nie usłyszałam o Starku.

Kontynuując, przemknęłam przez szkło lecąc w stronę środka pokoju.
No poprostu wypizdowie w kosmos, Tony i znalazł mnie i znalazł coś nowego, a co to jest?
Pewno zaraz zacznie się na ten temat wymądrzać.

-Piękny strój kto ci go wybrał i kupił? Oczywiście, że ja sarenko. Ok wiem, że teraz cię wykład o tym co zrobiłem nie zainteresuje- powiedział z chamskim uśmieszkiem chichocząc.

-O, zaskoczyłeś mnie tym, że się nie wymądrzasz jak na ekranie i dziękuję ten strój jest prawie tak zajebisty jak my-wywróciłam oczami i przybiłam mu piątkę.-A teraz spuść mnie na ziemię!!

-O, a Ty mnie NIE zaskoczyłaś ciętym języczkiem. Kochana zamknij usteczka bo jeszcze się potniesz- powiedział. -Przy okazji twoje życzenie jest dla mnie rozkazem-odpowiedział i to ustrojstwo zrzuciło mnie na podłogę.

Wstałam, prychnęłam i poszłam oglądać maszyny.

-Niech zgadnę, zrobiłeś te drzwi abym mogła przyjść do ciebie i jedyne co zrobić to podać ci kawę?- zaśmiałam się chodząc.

-Nie, na serio potrzebuję pomocy, a ty podobno trochę wiesz. I... preferuję energetyki- odpowiedział.

-Wow wielki władca najpotężniejszego budynku w mieście prosi o pomoc- syknęłam, podeszłam do niego i spojrzałam mu w ciemne oczy.- Twoja wielka (tak jak twoje ego) buźka była na budynku w którym mieszkam i codziennie wyglądało to jakbym wychodziła ci z ust.

Jego zatkało, ale chwilę później zaczął się śmiać jak opętany przez demona.

-Z czego się śmiejesz, to było obrzydliwe- powiedziałam przez śmiech i udawanie się wzdrygnęłam.

-Już myślałem, że coś przeze mnie straciłaś. Ludzie przychodzą, grożą mi za coś co zrobiłem nieumyślnie-powiedział spuszczając głowę.

-Robią to że smutku lub żalu do ciebie i twojej nieumyślności-odpowiedziałam oglądając spowrotem różne konstrukcje.-Szybko się przede mną otworzyłeś zazwyczaj pewno jesteś nieufny, a jeżeli masz korzyść z prawdy to ją mówisz jak gdyby nigdy nic.

-Masz zdolność do czytania z ludzi jak i dedukcji-stwierdził.- Co wyczytałaś z naszego Jelenia?

-To jest jak tajemnica księdza podczas spowiedzi-odpowiedziałam uśmiechając się na wspomnienie o Lokim.- No shit Sherlock.

-Oh, ktoś lubi Sherlocka Holmesa, no w końcu będę miał kompana do nocnego oglądania jak i pewno imprezowania- stwierdził.- Co to jest spowiedź?

-Nie musisz wiedzieć, a co do imprezowania to rzadko chodzę ale głowę mam mocną- uśmiechnęłam się szatańsko.

-A sio córko szatana, jak to możliwe, że nie chodzisz nigdzie, a masz mocną głowę. Młoda przecież masz 17 LAT. W sumie możesz kłamać, chyba musimy się wypróbować- zaśmiał się pewno mi nie wierząc.

Oj kacyk będzie po tym zakładzie.

-Spoko, jeśli ja będę bardziej trzeźwa to pozwalasz mi wszędzie wchodzić, do każdego pomieszczenia, a jeśli Ty wygrasz to pomogę ci przy trzech  kolejnych wynalazkach- wiedziałam, że mnie nie pobije w tym.

-Przyjmuję zakład- zbyt pewny siebie podał mi dłoń.

Po pierwszej mojej zakrapianej imprezie w wieku 14 lat już wiadomo było, że mam do tego smykałkę. Niech myśli, że kłamię. Ta jego Whisky to soczek, niech spróbuje świetnej polskiej wódki. Mam ją gdzieś w pokoju albo sprowadzę prosto od moich małych wtyk:
Z Czech- biorę Marichuanę na sprzedaż,
z Polski- wódka i słodycze,
z Rosji... heh tam to różnie bywa.

Wygram z palcem w dupie, ale chyba muszę wrócić przecież teraz do swojego pokoju i ogarnąć dalszy plan jak "owinąć ich sobie wokół palca" i się zaprzyjaźnić jak najbardziej. Od razu mówię, nie mam złych zamiarów.

************************************
Heh Stark zaliczony...

Do przyjaciół zboczuszki jedne😏😏😏😏😏.

AHOJ DZIEWOJE❤😀😂

Jelonek na wolności? //AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz