Rozdział 10

78 10 1
                                    

Tym razem Tony otworzył mi drzwi normalnie i poszłam do pokoju spać.

Była w końcu 2:34. Trzeba było iść, przecież nie chciałam skończyć jak Iron Man. Chodź ze smutkiem muszę stwierdzić, że już choruję na bezsenność.
Jestem za leniwa aby teraz skradać się do Lokiego. Zrobię to gdy wygram zakład.
Zdążyłam już obdzwonić wcześniej kolegę, który wyśle mi jakimś sposobem całą skrzynkę alkoholu (jak zakład to zakład co nie), podałam mu adres mojego domu. To będzie świetna wymówka aby się stąd na chwilę urwać.
Nawet bez zmieniania ciuchów i prysznica walnęłam jak długa na wyro i odpłynęłam jak po majestatycznych, przeterminowanych grzybkach halucynkach.

Rano wstałam, ubrałam się w czarną, luźną bluzkę z flagą Ameryki i szare dresy. Wyruszyłam szybko po jedzenie do kuchni bo byłam głodna jak mój "według wielu" przybrany brat Szatan. Jaka ja byłam dumna gdy zobaczyłam, że on ma własną emoji.

Wiele jeszcze o mnie nie wiecie, na całym świecie nie ma chyba takiej pojebanej osobistości jak ja.
Jestem poprostu miksem.

Wróć mam chyba plan.
Zmieniłam cel podróży i skręciłam do tajnego przejścia do pracowni. Gdy zeszłam ze schodów uważając na alarmy o poranku otworzyłam o dziwo odblokowane drzwi.
Starka tu nie było więc postanowiłam poszukać karty kredytowej, pewno miał ją w najbardziej normalnym miejscu na jakie było mężczyznę stać.
Był to szyb wentylacyjny, nie wnikajcie skąd wiedziałam gdzie szukać.

Wyszłam z pracowni i skierowałam się w końcu do kuchni.

Gdy tam doszłam😏😏😏 było oczywiście co?
Bajzel, nawet mój pokój tak nie wygląda.
Zaschnięte resztki pizzy i innego jedzenia, porozlewana Coca Cola była poprostu wszędzie.
Oj ja wam dam leniuszki.

-Jarvis, zwołaj WSZYSTKICH Avengers. Przy okazji zablokuj numer do ekipy sprzątającej aż nie posprzątają do czysta- powiedziałam głośno.

-Wiesz panienko, że nie możesz...- zaczął mówić.

-Wiem, nie mogę się rządzić ale przeskanuj sobie kuchnię i wyobraź sobie gotowanie lub cokolwiek robienie w takim męskim lub transseksualnym burdelu-odpowiedziałam i zatkałam nos. - Mam nadzieję, że nie będzie jeszcze gorzej. Na przykład jak striptiz trans gościa, wszystko ładnie pięknie, a tu nagle taki chuj.

Po moich słowach minęła chwila ciszy.

-No dobrze, mój sztuczny umysł i aplikacja Google podpowiada, że to nie byłaby najprzyjemniejsza czynność- odpowiedział"o" możliwie zmieszane i zdegustowane.-Już wzywam.

O ile programy tak umieją, niby mam tego Moona ale tego mu właśnie brakuje, Google i uczuć.
Tak na serio, on sprawdził striptiz trans w Google... czemu go nie ostrzegłam? To jest jeden z najgorszych wyników na świecie.
Szczególnie jeśli o filmik.

-A, tylko nie mów im, że to ja. Tak szybciej przyjdą - dopowiedziałam.

Wzdrygnęłam się i szłam wgłąb dzikiego bluszczu pobojowiska zwanego niegdyś kuchnią.
Pudełka po lodach, chińszczyźnie i płatkach nie wyglądały zbyt przyjaźnie, a dodatkowo te niepożarte do końca jogurty "dodawały wnętrzom klimatycznego designu i uroku".
Z takiej ilości pudełek po pizzy można by zrobić meble. Niedojedzone pączki i ciasteczka były pochowane po szafkach, więcej pewno tam się teraz nie doszukam. Nie oszukujmy się, za tydzień będzie chlew wyglądał tak samo.
Lepiej nie zaglądać ani do spiżarni, ani do lodówki.

-Co się stało?-powiedział ktoś z tyłu zaspanym głosem po chwili ziewając.

-O, to ty Natasho. Kto ostatni tutaj sprzątał? -spytałam

-Sprzątaczki?- odpowiedziała pytająco podchodząc do mnie.

-Kiedy?

-Miesiąc temu- ILE??!!

-Będziecie sprzątać... jak sprzątaczki przy okazji przejdę się do sklepu po produkty i ciuszki dla was. Specjalnie dla ciebie i Tonysia kupię seksowne stroje sprzątaczek- uśmiechnęłam się szatańsko.

Już chciała zaprotestować ale przyszła reszta dużych dzieci.

-Czemu tu jesteśmy?- zapytał Legolas ubrany tylko w bokserki.

-Zebrałam was tutaj z powodu szkolenia- chwila ciszy.- I nie, nie będzie to moje szkolenie, a wasze. Prostym słowem mówiąc... nauczycie się sprzątać.

-O nie nie nie nie nie, ja spadam- Thor zaczynał się wycofywać.

-Zadzwonię do ekipy i po sprawie- Tony wyciągnął telefon i wbił numer do sprzątaczki.- Halo, halo, haaalo. Jest tam ktoś? Ehh. Nie działa.

Stark po chwili spojrzał się na mnie szczerzącą się do niego.

-Tyyyyyy... mądra dziewczynka. Co chcesz za moje lenistwo i fajne widoczki? Nowe ciuchy, fajną bieliznę?-zaczął próbę przekupienia.

-Będziesz sprzątał razem z innymi i ja wam nie pomogę. Jeżeli to zrobicie to pomyślę nad zwróceniem tobie praw do karty kredytowej- blefowałam.- Idę do sklepu, jak będzie tu czysto to zrobię wam coś co jedzenia.

-Tej tej wracaj, idziesz z kimś. Ktoś musi cię pilnować i to będę JA-powiedział zadowolony i dumny szykując się do wyjścia.

-O nie kochanie, wracasz tam, a ja biorę Bruce'a- uśmiechnęłam się zwycięsko.

Jak łatwo ich zmanipulować, nie dziwię się Lokiemu. Sama bym chciała zawładnąć ziemią.

-Dlaczego Veruś?!!- błagał.

-Bo ta...- chciałam odpowiedzieć ale przerwał mi okrzyk radości.

-Taaaak LAMUSY, chodź Veronico idziemy- krzyknął ucieszony Bruce.

Wow od tej głośnej strony to nie znałam.

Zeszliśmy na dół, teraz będzie ta lepsza część. Wybrałam Bannera nie tylko dlatego, że go lubię ale dlatego, że to jest cynamonowa ciepła klucha.

***

Nawet nie wiecie jak mi się nie chce tego pisać XD

Robię teraz inne opowiadanie bo to naczyna mi się nudzić. Oczywiście będę kontynuować tą książkę jednak bardzo rzadko.

AHOJ DZIEWOJE

Jelonek na wolności? //AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz