Rozdział 13

64 10 2
                                    

Wstajac rano oczywiście musiałam zachaczyć o półkę z książkami, gdybym tego nie zrobiła nie byłabym sobą. Przyznajmy to.

Myślałam o wczorajszym popołudniu, rozmowa była bardzo rozluźniona tak jak i ja.
Nie wiem jak on to zrobił ale zawrócił mi w głowie.

Więcej kurwa okazji nie będzie więc pędź do niego i daj mu te tabletki na ból dupy... albo głowy.

Czytałam właśnie kolejny rozdział "Magnus Chase i Bogowie Asgardu"
(swoją drogą bardzo polecam dop. aut.) gdy poczułam, że ktoś mnie obserwuje.
Zignorowałam to uśmiechając się lekko dalej czytając z zainteresowaniem.
Po paru minutach jako, że jestem bardzo niecierpliwą osóbką odłożyłam książkę na miejsce i weszłam do łazienki ogarnąć się.
Spojrzałam w lustro nucąc jakąś w ciul zajebistą pioseneczkę, chyba to było "Kiss a boy" (media), znowu czując spojrzenie na swoich plecach.

-What was the deal when you smiled at me like that- nuciłam cicho.

Gejowe pioseneczki, piżamka z napisem hentai. Co jeszcze, naga lambada na środku kuchni?

Westchnęłam i oparłam czołem o lustro.
Co ja odwalam?
Gdybym chciała to już by dawno mnie tu nie było.
Coś tu mnie trzymało.
Kariera? Zbyt proste
Zabezpieczenia? Nigdy
Chęć poznania Avengers? Możliwe

A może to ten przystojny zielonoki zawrócił ci w głowie baranie pierdolony?

Co to to nie.
Od razu wyrzuciłam te myśli z głowy. To nie jest możliwe, ja się tak szybko nie zakochuję. To ja oczarowuję innych, trzeba będzie się trzymać od niego z daleka.
Będę próbowała ze sobą walczyć. To niestety zawsze kończy się jednym wielkim niczym.

Wyszłam z łazienki od razu wchodząc przez drzwi obok. Skakałam po schodach póki nie zobaczyłam szklanych drzwi.
Starka tu nie było, więc postanowiłam, że trochę tu pomyszkuję.

Tony się chyba nie obrazi. Mam nadzieję.

Skoczyłam znowu do góry po kartę której nie odłożyłam.
Wróciłam tam i otworzyłam drzwi jak w normalnie jakimś filmie albo serialu.

No przyznajmy Supernatural to życie, a ja nadal mam egzorcyzmy, żelazo, sól i borax przy łóżku. Chyba fani powinni wiedzieć o co chodzi.

Weszłam do pomieszczenia pełnego gratów i nie gratów, a nawet kawki... i nie kawki.

-Jarvis, pokaż co tu Tonyś ma fajnego- wydałam polecenie.

-Nie mogę panienko, Pan Stark zabro...- zaczął.

-Ja miałam mu pomóc w różnych eksperymentach z tym związanych. Muszę przecież wiedzieć co mam zrobić i nad czym on pracuje. Przecież nie będę pomagała na ślepo i bezpodstawnie- odpowiedziałam nadal oglądając różne rzeczy, wtedy coś przykuło moją uwagę.- Jar, pokaż mi zbroję Mark-46.

-Ale...- znowu się zaczyna marudzenie.

-Proszę ja chcę mu pomóc- zaczęłam błagać.

No czego się nie robi dla zobaczenia tej sławnej ZBROI IRON MANA.

Wtedy otworzyło się szkło, a zbroja zaraz była na podeście.

JEST BOSKA JA TEŻ TAKĄ CHCĘ.

Podbiegłam z piskiem szczęścia do wielkiej maszyny, a przynajmniej większej ode mnie.

-Ekhm, ekhm- z tyłu usłyszałam znajome chrząknięcie.

-Dać ci coś na kaszel Tony? Słyszę, że nie najlepiej się czujesz- powiedziałam rozbawiona dziecinnym zachowaniem mężczyzny nie odrywając wzroku od zbroji.

Anthony tylko w ciszy rozmasowując głowę palcami usiadł przy metalowym stoliku.

-Nie śmiej się, nie miałaś nigdy w życiu kaca mordercy- odpowiedział rozżalony zmęczonym głosem. -Jarvis, zrób kawy.

Spojrzałam na niego z wyczekiwaniem... no sam nie będzie się użalał nad swoim życiem pijąc ciepłą kawunię.
On popatrzył tylko na mnie spode łba.

-Może jeszcze herbaty- dopowiedział.

Już myślałam, że da mi kawę. Nie żeby coś nic do kawoszów nie mam ale wolę poprostu herbatę.

Mówili, że powinnaś się urodzić w Wielkiej Brytanii. Ta miałam fajnego ojca...

Zwróciłam uwagę na maszynę.
Świetnie wszystko współgrało.

Czemu ja nie mam tak u siebie w głowie. Taka machina zamiast uczuć... jakichkolwiek.

Uśmiechnęłam się do siebie po chwili podochodząc do stolika przy którym siedział ciemny brunet.

-Co się stało?- spytałam łagodnie licząc, że umiejętności w rozmowie poprawiającej samopoczucie jeszcze zostały po ostatnim wolontariacie.

-Nic- odpowidział krótko widocznie obrażony.

Oby nie na ciebie, jeżeli tak to masz przesrane.

-Chodzi o Roggersa?- próbowałam zgadnąć.

-NIE, no coś ty. ZWARIOWAŁAŚ?- krzyknął z oburzeniem.

Coś tu się święci ja już to czuję, a może to tylko woda święcona. No cóż... NIEWAŻNE.

-To czemu nie porozmawiasz o tym z Pepper?- spytałam przechylając głowę w bok sprytnie się uśmiechając i podnosząc jedną brew do góry.

-No bo...bo- tyle zdążył wymamrotać, a potem zamilkł.

Czyli jednak. AHA, nic się przede mną nie ukryje. Chodzi o blondynę cnotkę.
Tylko jeszcze trzeba oblukać czy zazdrosny jako przyjaciel o jakiegoś tam Bucky'ego, czy jako ktoś więcej.

Z tą myślą uśmiechnęłam się do siebie biorąc herbatę, którą przyniósł mężczyzna, do ręki.

-Ok skoro nie chcesz mi powiedzieć to kiedyś sama się tego dowiem. Załatwię wasz problem tylko potrzebuję z tobą jechać do mojego mieszkania - powiedziałam wstając, a Tony dziwnie się na mnie spojrzał.- Muszę wziąść towar i odwiedzić mamę. Wstawaj nie będę czekać całego dnia, jest już po dwunastej. Musisz się jeszcze ubrać, w sumie ja też.

************************************

Trzymajcie się i niech żaden demon w was nie wstąpi moje dziewoje❤❤

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 05, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Jelonek na wolności? //AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz