Rodzina

1.1K 40 1
                                    

-Gdzie jest dziecko?-Julie patrzyła psutym wzrokiem przed siebie.

-Jeśli pójdę do więzienie nigdy go nie zobaczę..

-Musisz powiedzieć...

-Nie!-Wrzasnęła.-Chce uniewinnienia...-Inspektor spojrzał na swoją partnerkę, która siedziała w kącie pokoju pisząc w notatniku.

-Pogadaj z adwokatem.-Wstała i zniknęła za drzwiami.

-Musimy to wiedzieć.Z kim jest teraz dziecko?

-Z panem Lio..-Zerknęła na niego.

-A kim jest ten pan?

-To jego żyrafa.Max bawi się z nią i zwierza ze wszystkiego.-Policjant zmierzył ją wzrokiem zaskoczony.Do środka weszła młoda pani adwokat.Siadła naprzeciwko Julie i uśmiechnęła się.

-Sędzia uwolnił cie.-Julie uradowała się.-Gdzie jest chłopiec?

-W moim domku letniskowym przy ulicy Victorii.-Blondynka skinęła głową na policjantów, który złapali ją pod ramiona.

-Przecież sędzia mnie uwolnił!

-Czyżby?Kto tak twierdzi?Ja tylko tak powiedziałam..

         ***

Kendji siedział na krześle w komisariacie czekając.Rose chodziła w kółko.

-Więc kim dla siebie są hmm?Kuzynami, rodzeństwem?!

-Uspokój się kochanie, tak są rodzeństwem.-Brunet podniósł się gdy policjant  wszedł  do środka trzymając za rękę małego chłopczyka, który mocno przyciskał twarz do pluszaka w kształcie żyrafy.Zatrzymali się przed Smithem.Chłopiec zerknął na niego, a Rose zobaczyła jaką jest kopią ojca.

-Hej maluchu jak masz na imię?-Kendji kucnął przy nim

-Nie jestem maluchem!-Skrzywił się odsuwając głowę od pluszaka.-Mam pięć lat!

-Dobrze duży więc jak ci na imię?

-Max.-Powiedział cicho.

-Max  wiesz kim jestem?-Malec pokręcił głową.

-Jestem twoim tatą.

       Kilka lat później

-Możesz wyobrazić sobie co czuli rodzice jak dowiedzieli się, że zaginęłaś.-Mruknęła Grucha kładąc nogi na biurku zerkając w stronę bawiącej się dziewczynki.

-Wiem, ale nie miałam wyjścia.

-Ha nie wierzę.-Zerwała się z miejsca śledząc ruchy dziewczynki, której kitki podskakiwały kiedy podniosła się i popędziła do mamy.Podała jej swoją laleczkę i uciekła za drzwi.-Słodziak.-Rozczuliła się.

-Czekam aż ty doczekasz się dzieci..-Zaśmiała się.

-To się nie doczekasz.-Wystawiła jej język.

-Mamo!-Do pokoju wpadł chłopak  trzymając za rękę siostrę.

-Co się stało?

-Możecie ją zabrać?Idę grać z chłopakami w nogę, a ona chce iść z nami-Powiedział Max podnosząc siostrę na ręce.

-A dlaczego nie może.-Wtrąciła sięGrucha broniąc swojej chrześnicy.

-Bo to dziewczyna.-Tyle wystarczyło aby wybuchła.

-Co takiego?Jakim prawem!Dziewczyna może tak samo grać jak chłopak!A nawet i lepiej!-Chłopak otworzył lekko usta na co Alyssa zachichotała-Dość..-Przetarła ręką twarz.-Dziś odpadam.-Rzuciła się na kanapę.

Dzieci wyszły szybko z pokoju.

-Hehe to tylko dwójka, a Kendji chce ponoć piątkę.

-W snach..-Mruknęła Rose  gdy do środka wszedł brunet.

-Dziś wieczorem ukradnę cie..-Szepnął jej do ucha.

-A dzieci?-Uniosła lekko brew.

-Od czego mają chrzestnych..-Prychnęła.

Zaiste minęło kilka dobrych lat i Rose nigdy nie pożałowała ani jednego dnia.Wiedziała, czuła, że tamtego dnia gdy pani Benson oznajmiła, że została adoptowana  zdarzył się cud, ale nie sądziła, że mogła się tak pomylić.Prawdziwym cudem, zbawieniem dla niej okazał się Kendji.

                                    **

Wieczorem gdy Rose szła wraz z Kendjim przez plażę uśmiechała się szeroko.Był to jeden z jej najwspanialszych dni.Czuła się dobrze i wiedziała, że chce aby tak było do końca.Chciała złapać chłopaka za rękę, ale zauważyła, że go nie ma.Odwróciła się i zamarła.Smith ukląkł na jedno kolano uśmiechając się szeroko.Brunetka przyłożyła ręce do ust.

-Rosalindo Smith Armandes nie wiem już dokładnie jakie nazwisko nosisz, ale wiem jakie chce abyś nosiła.-Wyjął z kiszeni pudełeczko.-Czy zostaniesz moją żoną?

Criminal.PowrótWhere stories live. Discover now