20. - T.O.P: Wet za wet z krótkonożnym kłamstwem

2.5K 92 83
                                    

Siedziałam wystraszona w dużej, ciemnej terenówce. Z jego poprzednich wypowiedzi, wywnioskowałam, że uciekamy. A to, oznaczało już spore tarapaty.

Hoseok siedział za kierownicą, obok niego Stalker instruujący go, dokąd ma podążać. Na tylnym siedzeniu ja z Seokjinem próbującym rozgryźć ten spontaniczny pomysł Yoongiego. Ostatecznie nic mądrego nie wykminił, więc postanowił zapytać;

- Min, co tam się wydarzyło? Ścigają nas?

- Spotkałem tych sukinsynów na mieście, gdyby nie to, nie wiedziałbym, że Jimin robi parkur stulecia pod mym domem. Po krótkiej wymianie zdań odszedłem, by was ściągnąć na miejsce akcji. Tamci zaczęli mnie śledzić – opowiadał. – Zapewne zrozumieli, iż próbuję nieco rozjebać ich przykry planik. Po jakimś czasie niby ich zgubiłem, jednakże będąc ulicę przed rezydencją spostrzegłem, jak zapierdalają za mną swym matowym Cadillaczkiem. Nie miałem wyjścia. Stuprocentowo byli uzbrojeni. Strzelanina w środku miasta – podziękuję za taką atrakcję. Za duże zamieszanie.

- Nie widzę powodów do obaw, ogarnęlibyśmy to – rzekł Kim ze zdecydowanie za dużym poczuciem własnych umiejętności.

Wnet Jung i Stalker parsknęli donośnym śmiechem.

- O ile Joona byśmy „ogarnęli" to z celnością Taehyunga i Jeonem – maszyną do zabijania, mógłby a nawet BYŁBY – podkreślił – kłopot. Hoseok jest za dużą pizdą do walki, więc-

- Ej! – Oburzył się J-Hope. – Jestem po kilku kontuzja-

- W rezultacie; dwóch na trzech. Trzech, bo Parka nawet nie liczę. Jedyną „wojnę", jaką mógłby wygrać to w karty – tłumaczył. - Nawet nie byliśmy przygotowani do walki. Bez kałasznikowa do tych typów – ani rusz.

- Ach, jak sobie tam chcesz i tak nie mam nic do gadania – prychnął Seok.

- Czyżbyś w końcu poznał swoje miejsce? – Rzekł uciesznie szatyn.

***

Daegu nie było mi zbytnio znane. Raz tam zawitałam przejazdem i tyle. Nie skupiłam się na okolicy po wyjściu z auta. Najbardziej zależało mi, aby dostać jakiekolwiek wytyczne, co teraz z nami będzie.

-POV SG-

Wyjazd do rodzinnego miasta wymyśliłem dość spontanicznie. U żadnego z tej pary becli nie zostaniemy, ponieważ tamci wiedzą, gdzie mieszkają. Namjoon ma okropną chrapkę na rozstrzygnięcie naszego konfliktu, ale jeszcze nie czas, nie pora. Długo wyczekiwane smakuje najlepiej.

Poprowadziłem Junga pod samiuśką rezydencję mojego dawnego znajomego – Choi Seunghyuna. Bliżej znanego, jako T.O.P. Absurdalnym może wydawać się nasze „koleżeństwo". Dwa różne zespoły, wytwórnie, dwie różne sławy. Azaliż, wszyscy idole po rozwiązaniu band'ów, wyjściu z klatki zobowiązań przestają patrzeć na siebie z poczuciem rosnącej konkurencji. Po prostu, przypominasz sobie o swoim człowieczeństwie. A zapominasz o żywym produkcie, jakim byłeś dla enteriament'ów. Przecież tego człowieka, który też jest starym, kpopowym wyżeraczem mógłbyś spotkać na ulicy, bądź w kawiarni i zaprzyjaźnić się. Twoja podświadomość zaczyna działać poprawnie, czyli – ludzko.

Z Seunghyunem poznaliśmy się zaledwie półtora roku temu w dość nieprzyjemnych okolicznościach. Wcześniej jedynie słyszałem opowieści o jego dobroduszności. Zawsze szczerze uśmiechnięty, choć nie do końca był pewny, czy chce wieść życie króla gangsterki jak jego koledzy z zespołu. Również bywał w podkopach, choć jakoś szczególnie nie rajcowały go tamte klimaty.

Podkopy, miejsce, w którym zło lubuje się ze złem doszło do konfliktu. A przecież każdy, miejący coś za skórą znajdywał wspólny język z innymi, równie nieczystymi w tym zakątku. Tak czy siak - nawet tam może dojść do takich sytuacji, jeżeli komuś bliżej do zwierzęcia.

STALKER || Min YoongiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz