11. - Cios

4.2K 172 101
                                    



Rozmowa z najbliższymi? U mnie, dość rzadkie zjawisko.

Na szczęście przybrana matka była na tyle wyrozumiała, że mój znikomy kontakt z nią to powód próby usamodzielnienia się, a nie uwięzienia. Nawet nic nie wspomina o odwiedzinach. Ten fakt może i jest przytłaczający, ale na obecną chwilę jestem zadowolona. Już dawno mój własny zapas wymówek dobiegł końca. Znajomi od kilku miesięcy żyją w przekonaniu, iż „mam nasiloną alergię na pyłki i wyjście z domu może zakończyć się szpitalem. Jedyne, co mogę to przejść kilka kroków z samochodu do drzwi uniwersytetu".

- Jak tam? Dajesz radę? – Zapytała ciotka, o dziwo podłamanym tonem.

- Tak... Wszystko jest w porządku – Spojrzałam na leżącego obok Stalkera z niewinnym błyskiem w oku. Coś się święci. – Nie próbuj nawet wypierać tego stwierdzenia. U ciebie nie jest najlepiej, prawda?

Chciałabym dodać, iż rozmawiałyśmy po polsku. Po raz pierwszy zatęskniłam za ojczystym językiem.

- Arek... Ma... Nawrót.

- Jak to?! – Z wygodnego spoczywania na boku natychmiast usiadłam niedowierzając. – Przecież...

Mąż ciotki – czyli mój przybrany ojciec - wygrał z nowotworem jeszcze przed wypadkiem mamy... Odbiło się to na calutkiej rodzinie. Był jedną nogą w grobie. Teraz, miał stoczyć kolejną bitwę. Świat jest niesprawiedliwy.

- Lekarz oznajmił, że teraz może być bardzo ciężko. Po tylu latach, odnowienie jest wręcz śmiertelne – Nastała smutna cisza. – Ala, tylko proszę, nie zawracaj sobie nami głowy. Masz naukę, plany... Wspieraj nas mentalnie. Wujek jest niesamowicie silnym mężczyzną, przetrwamy.

Stalker nawet nie przejął się mym zaskoczeniem. Nawet podczas rozmowy miał czelność bawić się w zaczepki. Niewinnie spoglądając szarpnął za kołnierz mej bluzki tak, aż miałam widoczne obojczyki. Powoli obłapiał każdy minimetr odsłoniętej skóry. Standardowo, wywołał gęsią skórkę. Następnie krążył ustami wzdłuż rany na szyi uprzednio wykonanej paznokciami. Tym bardziej nie mogłam nic zrobić. Wciąż rozmawiałam przez telefon.

- Bardzo chciałabym wam pomóc... - Chcąc dokończyć zdanie wnet Min uszczypnął niewygojone zadrapanie. Niecierpliwił się. Omal nie pisnęłam. – Kocham was najmocniej na świecie.

Nastała niewygodna cisza.

*rozmowa zakończona* Nie wytrzymała napięcia?

Niesamowicie pragnęłam przytulić wujka, ciocię... Oni byli sami, samiuścy na całą Koreę. Pozostali albo poumierali, albo nie dają znaku życia. Ciężko będzie im prowadzić koncern w tej sytuacji. Wiem, że dadzą radę, jednakże dodatkowe ręce do pracy zawsze są na wagę złota. Żyłam w zamknięciu i nawet nie mogłam pomóc najbliższym. Bezradność.

- Wiesz, bardzo chętnie bym się z tobą pobawił – Wyszeptał wprost do mego ucha.

- Arek... Znaczy... Ojczym ma nowotwór – Powiedziałam spoglądając w jeden punkt. Ta wiadomość za nic nie mogła do mnie dojść. – Ma raka, rozumiesz? Po raz drugi.

Yoongi jedynie westchnął, przybierając dość szemrany uśmieszek. Nie przejęło go to. Na pewno. Egoista. A może... Nawet się z tego cieszył? Tylko ta dwójka była mi najbliższa. Jeżeliby ją tak posłać w uściski niebios..? Wtedy nie miałabym nawet, do kogo wrócić, o kogo wsparcie prosić. Więc tak czy siak pozostałabym przy jedynym dachu nad głową. Dodatkowo, moi znajomi „byli pisani przez małe „z"", oprócz krótkich wypadów na schronienie nie mogłabym liczyć. Zresztą nie uwierzyliby w to, co przeżyłam.

STALKER || Min YoongiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz