O dziwo, nie zostałam zamknięta w ciemnej piwnicy, gdzie dostawałabym tylko wodę i chleb a czasem w twarz. Owszem, Stalker miał mnie pod ciągłym nadzorem, ale często łaskawie ustępował na wiele rzeczy. Do głównych „rozkazów" należało udawanie jego wybranki. Nie musiałam być kurą domową. Potrzebował uwagi, oczekiwał miłości. Kiepsko, że tą miłość musiał wymusić. A ja, zostałam niezłą aktorką, udawanie pozytywnych uczuć nie należało do najprostszych. Starałam się nie traktować tego zbyt poważnie – to chyba najlepszy sposób, by nie zwariować.
Wylegiwałam się w jego sypialni, czytając jedną ze znalezionych powieści. Długi przestarzały bestseller. Mimo to, miał w sobie coś interesującego. W międzyczasie chłopak bezcelowo patrzył w sufit, jakby czegoś oczekiwał. Z nudów, co chwilę przejeżdżał dłonią po mym udzie, lecz wolałam udać, że tego nie widzę. Czułam swego rodzaju obrzydzenie do niego.
Sielankę przerwał dzwonek do drzwi. Yoongi zerwał się z łóżka pędząc na sam dół. Wyglądało to dość interesująco. Czyżby ktoś ważny? – Pomyślałam.
Ludzka ciekawości wygrała. Niczym trusia zeszłam po schodach by być świadkiem tego podejrzanego przebiegu wydarzeń.
Będąc w przejściu między salonem a kuchnią usłyszałam niewyraźną, spontaniczną dyskusję. Ciekawa, zbliżyłam ucho do pobliskiej ściany, oddzielającej kuchnio-jadalnie od korytarza. Wiem, dziecinne zagranie. Głos najeźdźcy wydawał się znajomy. Nic konkretnego nie wyciągnęłam z pełnej złości konwersacji. Wszystko działo się dość szybko. Min brzmiał niezbyt entuzjastycznie. Udając niczego nieświadomą weszłam do kuchni i zaczęłam grzebać po szafkach. Zmierzając w stronę lodówki chwilowo odwróciłam głowę w stronę „naszego" gościa. Kim Namjoon? Tak, to na pewno on. Któżby pomyślał, że ponownie spotkam swego starego biasa. Och, nie wspomniałam o tym wcześniej? No, więc tak;
Na początku swej przygody w Korei, miałam okazję spełnić jedno z marzeń. Uzbierałam, co do grosza na fansing. Tam też, miałam okazję przez chwilę wymienić z każdym idolem chociażby po słówku. To wręcz nie do pomyślenia, jak więź między nimi prysnąć. Wyglądali wtedy tak pociesznie.
- Yoongi, a kogoż to przyprowadziłeś? Plan się ziścił? – Rzekł kpiąco Kim, wskazując na mnie.
- To już nie twój interes – Rzekł wyraźnie podirytowany Suga.
- To zabawne, że koisz rany porywając Bogu ducha winną dziewczynę. Choć, wcześniej pocieszałeś się czymś zupełnie innym z nieciekawym skutkiem. Ewidentnie, ten materialny afrodyzjak przestał cię już zaspokajać.
- Skończ. Nie zamierzam wysłuchiwać twych pretensji na temat rozpadu, wina zawsze leżała po każdej ze stron. Lepiej mów, co cię tu sprowadza i wyjdź – Jego wzrok, był oceanem nienawiści, jednakże wciąż utrzymywał swój gangsterski uśmieszek.
- Pieniądze. Masz długi. Dług; u mnie. Czekam trzy lata, aż ci się łaskawie przypomni – Wysunął krzesło spod stołu w jadalni, zasiadając niechlujnie.
- Dług? Dałeś mi te pieniądze z dobrego serca, nie miałem wtedy łatwo.
- Ale, chce je z powrotem – Upierał się niczym dziecko żebrzące o zabawkę.
- Taka suma, w tą czy we w tą nie zrobi ci dużej różnicy w zarobkach – Wyjaśnił Min. – Naprawdę nie masz nic ciekawszego do roboty? Alkohol, narkotyki, dziwki, propozycje na koncerty, co? Skończyły się? Panie „wielki raperze" – 1:1 dla Cukra.
- A tobie zachciało się problemów z prawem? A może, powędrowania na oddział psychiatryczny? Nawet nie wiesz, jak ciężkie mam na ciebie haki – Założył nogę na nogę, zmieniając ton na bardziej poważny. – Bardzo dobrze wiem, że ona nie jest tu dobrowolnie. Za to, już masz jakieś pięć lat za kratami. Nawet nie chce strzępić ryja, wypominając, co niedawno wyczyniałeś. Jeszcze bym ci tą sarenkę spłoszył. Chociaż, znając życie daleko by nie uciekła – Spojrzał w mą stronę, puszczając oczko. Wyglądał, na co najmniej bardziej przebiegłego od samego stalkera. – Ona jest w ogóle pełnoletnia?
Mężczyzna zacisnął zęby. Otworzył szafkę tuż obok piekarnika i wyjął wyczekiwaną sumę. Nie była ona mała, plik wonów ledwo mieścił się w jego dłoni.
- Masz, i wychodź – Rzucił cegiełką banknotów prosto w twarz Joona – Jeżeli zobaczę cię w okolicy, uwierz... - Nie dokończył groźby przez zlekceważenie pokazywane przez młodszego.
-No, już nie kozacz. Tak czy siak, dużo nie straciłeś – Wstał i zmierzył ku wyjściu – Pamiętaj, ja widzę wszystko – Wnet blondyn prawie wypchnął go za drzwi, z hukiem zamykając je.
Wyszłam zszokowana na korytarz, sprawdzić, co z Minem.
- Chodź tu, musze się zrelaksować – Powiedział stanowczo, szybkim krokiem zmierzając wprost na mnie.
- W takim stanie, nawet o tym nie myśl. Chcesz zrobić mi jeszcze krzywdę? – Powoli próbowałam wyminąć chłopaka i wejść na górę.
- Możesz się zaraz przekonać, co to krzywa – Kipiał agresja. Dlaczego akurat na mnie musiał się dodatkowo wyżywać? Nie, on nie jest normalny.
Bez zastanowienia pobiegłam do swego dawnego już pokoju. A on, za mną. Jednakże na tyle wolno, że zdążyłam zatrzasnąć pomieszczenie na zamek.
-POV SG-
Idiota, po prostu idiota. Odchodzę od zmysłów. Z resztą ona, też nie lepsza. Bezczelny bachor.
Od kilku godzin siedziała zamknięta. Emocje opadły. Odpuściłem. Powoli dobiegły mnie wyrzuty sumienia. Ciężko mi to przyznać, ale – przesadziłem. Po części też zacząłem się zamartwiać. Nawet nie słyszałem z jej pokoiku najdrobniejszych tąpnięć stóp po panelach. Cisza jak makiem zasiał.
Pognałem do góry. Ku jej niewiedzy, posiadam zapasowy klucz do wszystkich pomieszczeń. Ze względu na późną porę powinna spać – tak też było. Jak zawsze, kimała uroczo. Delikatnie położyłem się obok, przytulając dziewczynę od tyłu. Nawet nic nie poczuła. Przeczesałem dłonią jej długie włoski, odsłaniając twarz.
- Przepraszam – Wyszeptałem czule. – Przepraszam.
Ona w pół przytomna lekko otworzyła oko, zerkając ukradkiem. Złapała mą dłoń, która obejmowała jej podbrzusze. Dość nieudolnie próbowała ją zabrać, ale na próżno. Zrezygnowana swą bezsilnością wróciła do głębokiego snu.
CZYTASZ
STALKER || Min Yoongi
FanfictionDziewczyna od dawna prześladowana przez niezdrowo zakochanego byłego idola, nieświadomie wpada w jego sidła. Dziewiętnastoletnia Alicja jest świadkiem różnorakich konfliktów, szemranych interesów, jak i chorobliwej zazdrości oprawcy. //////w powieś...