Kim jestem? Ileż razy chciałam wierzyć, że człowiekiem. Jednakże pomimo wysiłków moich i mego otoczenia, nigdy nie mogłam w to uwierzyć. Nie ma we mnie nic ludzkiego. Posiadam oczywiście ciało człowieka, lecz to jest jedyny przejaw mego człowieczeństwa. Moją duszę i umysł od dawna spowija nieprzenikniona ciemność. Z moimi pragnieniami powinnam być równa bogom, a tak nie jest. Nigdy nie będę miała aż takiej mocy, co jest w tym momencie najlepszym wyjściem. Cóż bowiem stałoby się gdyby ktoś lubujący śmierć stałby się bogiem? Taka osoba zakończyłaby dzieje ludzkości, a może i całej błękitnej planety. Cudownie zatem, że nie jest dane mi być aż tak bardzo potężną, gdyż już dar otrzymany od mojego ukochanego i zarazem najbardziej przeze mnie znienawidzonego mężczyzny sprowadził na wielu śmierć, odebrał życie niezliczonej liczbie ofiar.
Mimo wszystko powinni się cieszyć. Umarli z rąk, które ich śmierć uczyniły sztuką. Czyż nie jest to lepsze od powolnego konania na starość? Życia jako niedołężny starzec i pragnienia śmierci? Nikt bowiem nie zna kolei losu. Jak także nie wiem jak długo dane mi będzie pożyć. Mam jednak nadzieję, że ofiary złożone przez tych wszystkich ludzi nie pójdą na marne. Nie robię przecież tego, by zyskać kilka lat, które są dane nawet człowiekowi. Ja pragnę więcej. Chcę poznać cały świat i zakosztować wszystkiego co ma do zaofiarowania. To jednak nie jest jedyny powód, dla którego zgodziłam się na ten rodzaj egzystencji, który teraz wiodę.
Pragnęłam mocy. Moja własna słabość najbardziej mnie przerażała. Obawiałam się, że kiedyś będę cierpieć właśnie z tego powodu. Najgorsze jednak były me pragnienia, których nie mogłam spełnić będąc tylko człowiekiem. Cóż w końcu może istota obleczona w delikatną skórę? To mi nie wystarczało. Chciałam żyć intensywnie, bez żadnych ograniczeń, a właśnie człowieczeństwo najbardziej mnie ograniczało, więc się go wyrzekłam. Kiedy to się stało, nie pamiętam, a właściwie nie wiem. Wszystko trwało stopniowo, zatem nie zauważyłam, gdy już nie mogłam nazwać się człowiekiem. Ostatecznie jednak przestałam nim być kilkanaście tygodni po moich siedemnastych urodzinach. Dopiero po tamtym wydarzeniu nauczyłam się czym w rzeczywistości jest czas i świat.
Ironią jest, że mimo wszystko bardzo lubię ludzi. Szanuję ich zmienność i głód życia, który ja, w przeciwieństwie do nich, mogę nasycić. Mimo to wydają się lepsi w korzystaniu z uroków tego świata. Właściwie nie ma w tym nic dziwnego, gdyż posiadają bardzo ograniczoną ilość czasu muszą zatem śpieszyć się by zdążyć przed nieuniknionym. Ja już takiej bariery nie posiadam. Mogę wiele, choć ciągle nie jestem bogiem i wcale nie chcę nim być. To byłaby chyba najgorsza rzecz, która by mi się przytrafiła. Jednakże to nie jedyny powód, dla którego kocham tych, których życia się wyrzekłam. Otóż każdy człowiek jest inny. Ich psychiki tak bardzo się od siebie różnią i nigdy nie ma dwóch takich samych ludzi. Czyż można ich zatem nie kochać?
Wszystko co wcześniej napisałam nie odpowiada na pytanie, na które wielokrotnie szukałam odpowiedzi. Kim jestem? Ilu ludzi na świecie się nad tym zastanawia. Idą ulicą i nagle zatrzymują się zdziwieni, patrząc na to, co ich otacza i rosnącym niepokojem lub wręcz strachem.
Ja sama też wielokrotnie zatrzymywałam się w biegu zwanym życiem tylko po to, by uświadomić sobie, że nie pasuję do danej mi rzeczywistości. Jestem w niej uwięziona wraz z słabym, śmiertelnym ciałem, którym obdarzyli mnie śmiertelni rodzice. Czy jestem im za to wdzięczna pomimo tego, iż odczuwam swoje życie jako niewolę? Tak. Przynajmniej na to pytanie mogę odpowiedzieć bez chwili wahania. Wiem bowiem, że gdyby nie oni nie byłoby mnie tutaj i nie pisałabym tego, a także, co najważniejsze, nigdy nie spotkałabym swego przeznaczenia w doskonałym, nieśmiertelnym ciele.
Jedynie dzięki swemu najgorszemu koszmarowi i zarazem najwspanialszej rzeczy, która mnie spotkała, zrozumiałam dlaczego ludzie są tak atrakcyjni dla wampirów. Nieśmiertelnym zależy nie tylko na ich głodzie życia, lecz kochają także słabą powłokę oblekającą ludzki umysł, duszę i tak im potrzebną krew. Jednakże nawet najdoskonalsza powierzchowność nie jest w stanie przyciągnąć do człowieka wampira. Tym bowiem na co naprawdę zwracają uwagę nie jest ciało, które ulegnie upiększeniu po przemianie w istotę nocy, lecz umysł i dusza. Nieśmiertelni pożądają morderców- zwyczajnych ludzi, którzy codziennie odbierają życie, nie zdając sobie z tego sprawy.
Ludzie są różni. Każdy obdarzony innymi cechami oraz pragnieniami. Wampiry pragną właśnie tej różnorodności, tak obcej ich wiecznemu chłodu, który nie tylko jest w nich samych, lecz także otacza ich w osobach pobratymców. Chłód wieczności, monotonia. Czyż w obliczu tej pustki jest ktoś, kto nie chce choć raz zobaczyć i ponownie skosztować ludzkich uczuć wraz z jego krwią lub z czystej zazdrości odebrać to wrogowi. Są naturalnie także inne powody takie jak miłość, której mogą doświadczyć dzięki swemu nowo narodzonemu dziecku, które zabierają światu ludzi, a oddają w ramiona ciemności, upodabniając ich do siebie. Czego natomiast sami nie zrobią, skończy to za nich czas wraz ze swoją siostrą- wiecznością.
Nie wiem czy w potoku myśli, gdy pisałam to patrząc na nocny księżyc, odpowiedziałam na pytanie, wokół którego krążyły moje rozważania. Z pewnością przekonam się o tym dopiero gdy skończę swoją opowieść, lecz wtedy będzie za późno, by to poprawić, więc przyjmijcie moje przemyślenia bez zbędnego poprawiania wszystkich uczuć w nich zawartych.
Pora jednak chyba napisać jakie kierują mną motywy, tworząc tą książkę. Mogłabym skłamać i dla własnego bezpieczeństwa podać jakąś ludzką pobudkę, lecz tego nie zrobię. Wtedy bowiem wszystko co napisałam i później napiszę nie miałoby sensu, więc przyznam szczerze, że to co trzymacie w rękach jest wyzwaniem. Dla kogo? Dla wszystkich nieśmiertelnych ukrytych w swoich trumnach przed nieprzyjemnymi promieniami słońca i potęgą zuchwałych ludzi. Chcę by i oni się ujawnili w pełni swej doskonałości, niezależnie od tego czy w mroku czy też może pośród dziennego światła.
W swoich pragnieniach przypominam bohatera pewnej książki, który także rzucił nieśmiertelnym wyzwanie. Odpowiedzieli na nie, lecz jak zwykle ludzie znaleźli swój sposób na wyjaśnienie tego, czego nie rozumieją. Udało im się zatem dołączyć wampiry do nieistniejących wytworów ludzkiej wyobraźni. Jednakże nieśmiertelni sami na to pozwolili, pragnąc spokoju, by nadal zasypiać w kamiennych sarkofagach na kilkaset lat.
Wiecie już wszystko, co powinniście by zacząć czytać tą książkę. Jeśli jednak nie interesują was przemyślenia i przeżycia nazywającego siebie człowiekiem potwora, odłóżcie tą powieść i porzućcie pragnienie poznania nieśmiertelnych oraz ich mrocznych dusz. Ukołyszcie się niewiedzą i dalej śnijcie fałsz pozbawiony choćby namiastka ukrytej przed ludzkim okiem części świata. Nie wierzcie w wampiry i potępionych ludzi, dla których jedynym ratunkiem jest przynależność do ciemności.
Jeśli jednak cenicie prawdę, czytajcie dalej. Zagłębcie się w tej opowieści i odszukajcie ukryte między linijkami uczucia, które być może dane wam będzie kiedyś poznać. Nikt w końcu nie wie czy i on nie zachwyci nieśmiertelnego, który pozwoli mu ponownie się narodzić. Uwierzcie zatem w istoty nocy, ukryte przed ludzkimi spojrzeniami, zagłębione w podświadomości. I przeczytajcie tą powieść, gdyż jest to nic innego jak moja bolesna autobiografia. Prawda, którą poznają nieliczni. Prawda przeznaczona dla potępionych.
CZYTASZ
Daj mi wieczność
VampireOn - wieczny Ona - bardzo młoda według jego kategorii Wdziera się siłą do jego świata, wspierana głosem Nauczyciela. Czy zdoła przekonać go do odebrania jej życia?