Rozdział XIII

30 2 0
                                    

Stwierdzenie, iż bardzo dobrze odpoczęłam u Elaisa byłoby fałszem. Dzięki jego pomocy uspokojeni rodzice sądzili, że jestem w sanatorium, gdzie leczą moje schorowane ciało, co było naturalnie kłamstwem. Być może znalazłoby się w tym choć trochę prawdy, gdyż naprawdę troskliwie się mną opiekował. Zatrudnił nawet kucharkę. Sam nie umiał wszak przygotowywać ludzkich posiłków i nie było mu to potrzebne. Z odrobiną wstydu przyznał, iż potrafi jedynie zrobić kanapki i inne tego typu, czyli bardzo proste rzeczy.

Nic zatem nie stało na przeszkodzie bym mogła wypocząć jak jeszcze nigdy w swym krótkim ludzkim życiu. Byłam w pełni spokojna nie tylko dzięki wolnemu od szkoły, którego to wyjaśnieniem zajęli się już rodzice, lecz także poczuciu bezpieczeństwa. Chyba nigdzie na świecie nie było równie bezpiecznego miejsca. Jedynie tam nie mógł mnie skrzywdzić żaden wampir, nie licząc naturalnie Elaisa. Jego jednak nie musiałam się bać. Gdyby chciał mnie zabić w najbliższym czasie, nie poświęcałby tyle czasu na mój powrót do zdrowia. On tymczasem zdawał się mieć całkiem przeciwne plany. Nie wiedziałam jak zamierza tego dokonać, ale najwyraźniej chciał bym nadal żyła, chroniąc mnie przed swymi pobratymcami, a szczególnie jednym z nich, tym który dał mi czarną różę oraz swoim własnym przyrzeczeniem podpisanym wieczną krwią w obecności Starszyzny. Znacznie później zobaczyłam ten kontrakt, jeśli mogę się tak wyrazić, lecz nie zniszczyłam go. Nadal spoczywa w najpilniej strzeżonym miejscu.

Dni były nad wyraz monotonne i głównie z tego powodu stałam się rozdrażniona. Jedynie odwiedziny Elaisa ratowały zirytowane kobiety od mojej złości, co przyjmowały z niezwykłą ulgą. Starały się nawet przychodzić w trakcie lub po jego odwiedzinach i w pełni to rozumiałam. Niestety niezależnie od moich chęci nadal na nie krzyczałam i obrzucałam coraz to wymyślniejszymi obelgami. W końcu stało się to uciążliwe zarówno dla mnie jak dla nich, lecz jedynie ja znałam powód i lekarstwo na moje zachowanie.

Odprawiłam kobietę, która przyniosła mi jedzenie. Poczekałam jeszcze aż usłyszę jej kroki po schodach, co trwało dość długo. Najwyraźniej czekała przy drzwiach w obawie, że lada moment ją zawołam. Gdy nic takiego się nie stało, odeszła spokojna, nieświadoma mych planów.

Powoli wstałam z łóżka, uważając by rana ponownie się nie otworzyła. Żal mi było stracić to, co udało mi się osiągnąć w ciągu kilku dni tym bardziej, iż zaklęcia Faith naprawdę poskutkowały i usunęły magię z mego ciała. Dzięki temu dość szybko odzyskałam siły, choć to okazało się właśnie najgorsze. Gdybym była wyczerpana nawet przez myśl nie przeszłoby mi wstać, nie wspominając już nawet o tym, że nie byłabym w stanie tego zrobić. Na nieszczęście dla większości domowników rezydencji Elaisa (jak większość starych wampirów nie mógł przeprowadzić się do mniejszego domu, który wydawał mu się niczym wobec niegdysiejszych dworów) mój zwyczajny temperament dał o sobie wielokrotnie znać.

Poszukałam jakiś butów, lecz nigdzie ich nie znalazłam. To doprawdy irytujące być uważaną niemal za inwalidkę, podczas gdy nie wstaje się jedynie z powodu zakazu. Naturalnie udało mi się wywalczyć chodzenie do łazienki, choć ona i tak przylegała do pokoju i była z nią połączona drzwiami. Elaisowi naturalnie nie było to potrzebne, nie licząc wanny, lecz musiał dbać o pozory dla zatrudnionych u siebie ludzi. Poza tym dla mnie okazały się te przyrządy niezbędne, jak zresztą dla każdego człowieka.

Ostrożnie uchyliłam drzwi, sprawdzając czy nikogo nie ma na korytarzu. Gdy okazało się, iż jest pusty, wyszłam z pokoju i przemykając, kierowałam się w stronę wyjściowych drzwi. Wiedziałam, że w ten sposób nie zwiodę wampira. Jako człowiek nie potrafiłam nawet minimalnie ukryć swojej obecności. Zdradzał mnie zapach, odgłos ostrożnie stawianych kroków i aura, która choć była w mniejszym natężeniu niż ta nieśmiertelnych, to mimo wszystko zbyt widoczna dla wampira, który bez problemu potrafił ją u siebie kontrolować. Na szczęście Elais wyszedł z domu, a oszukanie kobiet nie stanowiło najmniejszego problemu. Jedynie pewien mężczyzna stanowił dość niejasne zagrożenie.

Daj mi wiecznośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz