Nie spałam długo, gdy obudziłam się niespokojna. Rozejrzałam się niespokojna. Od razu zauważyłam żarzące się bezlitośnie na czerwono niczym małe ślepia cyfry radiobudzika. Było kilka minut po północy, a z tego co pamiętałam wróciłam, a właściwie zostałam przyniesiona do domu wpół do jedenastej w nocy. Przez chwilę nawet zastanawiałam się jak to możliwe, że nie jestem zmęczona, lecz wypoczęta zupełnie jak po bardzo długim odpoczynku. Obawiałam się nawet czy przypadkiem nie przespałam całej doby, ale szybko odrzuciłam od siebie tą myśl. Gdyby tak było, z pewnością zaniepokojeni rodzice robiliby wszystko by mnie ocucić.
Dopiero po chwili uświadomiłam sobie co jest przyczynom wzmożonej czujności. Słyszałam równe oddechy rodziców śpiących w pokoju obok, a także, co wydawało mi się niemożliwe, ciche chrapanie siostry. Uśmiechnęłam się pod nosem, lecz był to uśmiech odległy, jakby pochodzący z bardzo daleka. W rzeczywistości bowiem nie byłam radosna, choć nie wiedziałam dlaczego. Moje mięśnie napięły się boleśnie jak pod wpływem nagłego uderzenia, które mogło być wynikiem jedynie mocy mentalnej. W tym samym momencie ból chwytający me serce był tak wielki, jakby ktoś miażdżył w dłonie ten niewiarygodnie wręcz kruchy organ.
Ponowne uderzenia, wyginające moje ciało boleśnie do tyłu w miejscu klatki piersiowej zmusiło mnie do spojrzenia w stronę okna, skąd, jak mi się wydawało, pochodziły uderzenia. Przez chwilę patrzyłam na panujące ciemności rozrzedzane bezlitosnym światłem ulicznych latarni, gdy zdecydowanym ruchem podniosłam się z łóżka. Po wcześniejszej słabości nie pozostał najmniejszy nawet ślad.
Od razu wyczułam pod stopami zimną podłogę. Jeszcze nigdy tak bardzo się z tego nie cieszyłam, lecz równocześnie wcześniej nie potrzebowałam tak wyraźnych aczkolwiek prozaicznych powodów uświadamiających mi, iż jeszcze należę do świata ludzi. Tego w tym momencie najbardziej potrzebowałam: dowodów. Wcześniejsze marzenia ustąpiły miejsca jednemu pragnieniu, którego nigdy wcześniej nie posiadałam. To ono pozwalało mi robić nierozsądne rzeczy, nie zważając na konsekwencje tego. Być może powinnam żałować, lecz wreszcie posiadałam coś, czego nigdy nie miałam i zrozumiałam to, dlaczego ludzie są gotowi na wszelkie upodlenie, a także robią doprawdy niezwykłe rzeczy. Po raz pierwszy w swoim zaledwie kilkunastoletnim życiu dowiedziałam się co to jest instynkt samozachowawczy i pragnienie życia.
Dziwne uczucie deja vu opanowało moje ciało, zupełnie jakbym już kiedyś czuła coś takiego. Nie umiałam sobie jednak przypomnieć kiedy. Poza tym zawsze wydawałam się sobie taka sama. Nie pamiętałam swego dzieciństwa w tym stopniu by stwierdzić od jakiego momentu życie przestało mieć dla mnie znaczenie. Może od zawsze... Jednakże w tamtym momencie uczucie niepokoju i strachu o utratę najcenniejszej rzeczy paraliżowało mnie.
-Nie mamy wiele, a właściwie niczego nie posiadamy, gdyż wszystko zostawiamy za sobą. Nic nie jest nasze na zawsze, dlatego chroń to co masz najcenniejsze, a czego nigdy nie możesz się wyrzec
-Mówisz o uczuciach?
-Nie. To życie jest czymś, czego nie możesz się wyrzec. Jeśli to zrobisz i przestaniesz pragnąć... spotka cię los gorszy od zbawiennej śmierci. Dlatego nie pozwól się zabić dopóki się nie spotkamy w innym świecie czy życiu. Odnajdę cię niezależnie od tego gdzie będziesz.
Nie wiedziałam między kim był ten krótki dialog, który nagle usłyszałam w swojej głowie i nie miałam więcej czasu, by się nad nim zastanawiać. Podeszłam do okna i oparłam dłonie na parapecie. Zanim jednak zdążyłam spojrzeć na ulicę cieni, zauważyłam coś niezwykłego. Ubrana na czarno postać stała na jeden z latarni tej znajdującej się najbliżej mojego okna. Nie musiałam czekać aż podniesie głowę, gdyż od razu rozpoznałam nieznajome, a właściwie znanego mi wampira. Nie rozumiałam jednak co Elais tam robi.
CZYTASZ
Daj mi wieczność
VampireOn - wieczny Ona - bardzo młoda według jego kategorii Wdziera się siłą do jego świata, wspierana głosem Nauczyciela. Czy zdoła przekonać go do odebrania jej życia?