Rozdział VII

33 2 0
                                    

Elais czytał w moich myślach, co niekiedy mnie przerażało. Nie chciałam by wiedział to wszystko, czego nie powiedziałoby mu nic innego oprócz mego umysłu. Czasami jednak robił dobry użytek z poznanych pragnień, dlatego też dowiedział się...

Od zawsze pragnęłam zobaczyć swoją śmierć. Uczestniczyć w niej jak zwyczajny obserwator. Nie czuć bólu, lecz spokojnie, z dystansu patrzeć jak krew powoli przestaje płynąć w żyłach, a serce bije coraz wolniej aż także staje już na wieki. Jakże fascynujące musiało to być. Widok pozornie silnego człowieka, który okazywał się bezradny niczym dziecko. Ze śmiercią nikt nie wygra. Ona jest, była i będzie. Dla niej nie istnieje czas. Jest wieczna, jak każdy wampir- doskonały morderca.

Niestety zdawałam sobie sprawę, iż jest to niemożliwe. Nie można patrzeć na własną śmierć, gdy ciało przestaje być istotą, a staje się zaledwie pustą skorupą bez duszy. Jakże zmienia się wtedy jego znaczenie. I wtedy już nic nie sprawia radości, nie istnieje przyjemność. Pozostaje nieuniknione. Właśnie ta nieuchronność i nieodmienność losu mnie pociągała. Pragnienie równe niemal ekstazie dręczyło mnie niczym gorączka, na którą nie było lekarstwa.

Pomyliłam się. Ponownie moje człowieczeństwo podało mi fałszywą odpowiedź, a raczej prawdziwą, ale jedynie dla siebie. Dla nieśmiertelnych bowiem nie istniały ograniczenia. Tak przynajmniej myślałam, patrząc na wszechpotężnego Elaisa. Chciałam stać się taka jak on. Pożądałam jego krwi na równi z doskonałym ciałem, lecz on nie chciał mi ofiarować ani jednego ani drugiego. Z tego powodu często nie spałam kilka godzin, a czas który pozostawał mi do wyjścia okazywał się później niewystarczający. Niektórzy śmiali się, mówiąc, iż miałam bardzo pracowitą noc dzieląc z kimś łóżko.

Nie miałam jednak zamiaru uświadamiać im jak blisko są prawdy. Rzeczywiście niejednokrotnie leżałam z głową wpartą na jego nieruchomej klatce piersiowej, w której nie biło serce. Jednakże bez problemu przyzwyczaiłam się do tej ciszy, gdyż jedynym na co wtedy zwracałam uwagę był Elais, a czasem wypowiadane swobodnie przez niego słowa. Mnie przychodziło to z o wiele większym trudem. Ja bowiem, w przeciwieństwie do niego, całym ciałem odczuwałam jego obecność i bliskość. Czując jego ciepło lub czasem i chłód, z niezwykłym wysiłkiem wymawiałam słowa, które czasem niekoniecznie były mądre.

Jak zatem widać niż zdrożnego się nie działo, a ja byłam z tego niezadowolona bardziej niż gdyby żarty okazały się prawdziwe. Pragnęłam go i on doskonale o tym wiedział, gdyż po jakimś czasie przestałam to ukrywać. Jednakże ilekroć przysuwałam się do niego i zaczynałam dłońmi błądzić pod jego koszulą po pięknie wyrzeźbionych mięśniach, odsuwał moją dłoń i wstawał, po czym najczęściej od razu odchodził. Jedynie kilka razy udało mi się go przekonać, by tego nie robił. Niestety jedynie to udało mi się ociągnąć, a wtedy wściekła nazywałam go eunuchem.

Czekałam na wampira aż przyjdzie. Jak zwykle tuż przed jego pojawieniem wyczułam to, co z pewnością zawdzięczałam jedynie przyzwyczajeniu. Niemal wyczuwałam niezauważalne dla człowieka drżenie powietrza, towarzyszące przenoszeniu się wampirów. Po niecałej sekundzie, zobaczyłam stojącego przed sobą nieśmiertelnego.

-Idziemy- powiedział, patrząc na mnie uważnie. Zdziwiłam się, a może i przeraziłam słysząc ton jego głosu. Mówił obojętnie, lecz z naciskiem tak silnym, że przez chwilę pomyślałam, iż chce mnie zabić. Być może pragnął już odejść i zamierzał przed tym dotrzymać danego mi słowa. Nie wiedziałam, jednak ubrałam się ciepło.

-Dokąd mnie zabierasz?- spytałam szeptem zanim się do niego zbliżyłam, byśmy mogli się przenieść. By się to udało potrzebny był bowiem dość znaczny kontakt fizyczny, chociaż czasem wystarczyło jedynie chwycić kogoś za rękę. Ja jednak zawsze byłam otaczana silnymi ramionami wampira.

Daj mi wiecznośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz