-W takim razie czego chcesz?- wzdycha dziewczyna, a ja opowiadam jej o Angelice- Mam ci pogratulować, bo nie rozumiem?- rzuca z pogardą.
-Nie- syczę- Masz ją znaleźć i jakimś cudem poczęstować tabletką poronną- wyjaśniam, a Lily zamiera- Nie ważne jak to zrobisz, liczy się efekt- dodaję.
-Nie ma mowy- odpowiada po czym wstaje z kanapy i kieruje się do drzwi.
-W takim razie miłego dilowania- macham jej z uśmiechem na pożegnanie, a ona już wie, że nie ma wyjścia i musi zgodzić się na moje warunki. W tym przypadku ja rozdaję karty.
-Ale ty zdajesz sobie sprawę z tego, że jeśli ta laska jest w ciąży już od dłuższego czasu, to tabletka nie zadziała?- mówi Lily po chwili ciszy i ponownie siada na kanapie, a ja zamieram. Nie przemyślałem tego.
-Jesteś na studiach medycznych- przypominam po chwili- Wymyślisz coś- dodaję i poklepuje ją po ramieniu.
-Łatwo ci mówić- warczy- Mam ją pobić czy może wyciąć macicę?!- krzyczy.
-Wszystko mi jedno- wzruszam ramionami- Po prostu to zrób- rzucam, a ona spogląda na mnie z nienawiścią.
-A jak ty masz zamiar wywiązać się z naszej umowy?- zagaduje i spogląda na mnie unosząc brwi ku górze.
-Nie zaprzątaj tym sobie głowy- odpowiadam i mimo licznych protestów wypraszam dziewczynę z mieszkania. Mam nadzieję, że zrobi to o co ją proszę, bo w innym wypadku będę miał kłopoty.
Trzy dni później
Od kilku dni nie mogę skontaktować się z Nancy. Kiedy dzwonię nie odbiera telefonów, a gdy piszę SMS, to nie dostaje żadnej odpowiedzi. Pytałem Lily o adres zamieszkania dziewczyny, ale mimo naszego układu jest nieugięta. Postanowiłem jej nie szantarzować z tak błahego powodu jak to, że jakaś dziewczyna nie odbiera ode mnie telefonów. Szczególne, że Lily jest w tej chwili moją jedlyną nadzieją na pozbycie się dziecka Angeliki. W każdym razie zmartwiło mnie milczenie Nancy, więc zmuszony do ostateczności skontaktowałem się z Aaronem.
-Stęskniłeś się?- pyta chłopak z nutką kpiny w głosie.
-Co jej zrobiłeś?- rzucam i zbliżam pięść niebezpiecznie blisko jego twarzy.
-Komu?- pyta niezrozumiale.
-Nancy Domero- rzucam zirytowany, a jego twarz przybiera całkiem odmienny wyraz twarzy.
-Nic czego by nie chciała- mruknął, a ja nie wytrzymałem i przywaliłem mu w twarz z całej siły- POPIERDOLIŁO CIĘ?!- krzyczy, a ja posyłam mu uroczy uśmiech. Chłopak nie pozostaje mi dłużny i także rzuca się na mnie z pięściami- Zazdrość się odezwała co?- kpi. Zdążyłem zrobić unik i ponownie przyłożyłem mu pięścią w nos.
-Nie twój pierdolony interes!- syczę, a on zaczyna trząść się ze śmiechu.
-Skoro teraz jesteś zły- mówi- To co zrobisz jeśli ci powiem, że jestem z Nancy?- pyta. Udaje niewiniątko, ale oboje wiemy, że wcale nim nie jest.
-ZŁAMAŁEŚ JEDYNĄ JEBANĄ ZASADĘ!- warczę. Jestem na niego wściekły jak jeszcze nigdy. Miał mi pomagać, a nie podrywać dupę, którą sobie upatrzyłem. Byłem pierwszy.
-JAKĄ KURWA ZASADĘ?!- zaśmiał się- Sam sobie ustalasz zasady, które tak na marginesie są chujowe i myślisz, że ktokolwiek będzie ich przestrzegał- drwi. Ponownie rzucam się na niego z pięściami i wręcz czekam na to, aż mi odda. Okładaliśmy się pięściami przez jakiś czas, aż w końcu chłopak się poddał i pozwolił, abym raz za razem obijał mu mordę. Zdziwiłem się z początku ale nie narzekałem do momentu aż ktoś odciągnął mnie od niego. Policja.
Godzinę później
-Ja nic nie zrobiłem!- drę się i raz po raz uderzam w opancerzone drzwi celi. Nikt mnie nie słyszy, albo tylko udają i przyzwyczajeni do takich ekscesów po prostu mnie ignorują. Dobrze, że nic dzisiaj nie jarałem ani nie brałem, bo posiedziałbym sobie dłużej w tym areszcie. Narazie czekałem na to, aż siostra wyciągnie mnie stąd za kałcją. Ukradkiem napisałem do niej SMS zanim zabrali mi telefon. Mam nadzieję, że coś z niego zrozumiała i mi pomoże. Swoją drogą cały czas coś nie daje mi spokoju. Kto kurwa zawiadomił policję?! W dodatku Aaron doskonale o tym wiedział, bo przestał się do mnie przystawiać w idealnym momencie. Zostałem najzwyczajniej w świecie wrobiony, a chłopak jeszcze mi za to zapłaci. Następnym razem będę ostrożniejszy.
POV Lily
Wyciągniecie mojego brata z aresztu było dla mnie nie lada wyzwaniem. Aiden jest po prostu idiotą i dał się łatwo wrobić w zagrania swojego byłego przyjaciela, który po pierwsze nie jest zbyt mądry, a po drugie nie potrafi zacierać śladów. Podobnie jak Nancy, która zawiadomiła policję. Nie powiem o tym bratu, bo domyśli się, że ich relacja jest także moją zasługą. Z początku chciałam się na nim zemścić i poprosiłam o pomoc przyjaciółkę, ale potem Aaron naprawdę jej się spodobał, a to skomplikowało sprawy. Teraz gram sama w mojej drużynie.
-No w końcu- rzucił Aiden gdy tylko otworzyły się drzwi do jego celi. Nie spodziewałam się, że okaże mi jakąkolwiek wdzięczność więc nie czuję się rozczarowana. Jedyne co czuje, to strach. Odkąd mam cokolwiek wspólnego z narkotykami staram się omijać policję szerokim łukiem, a teraz znalazłam się w samym środku jamy tygrysa.
-Chodźmy stąd- mówię i ciągnę brata za ramię do wyjścia z komisariatu. Kilku ochroniarzy się nam przygląda, a ja przyspieszam. W przeciwieństwie do mojego brata ja nie szukam kłopotów i nie chce wylądować w więzieniu. Gdy byliśmy już na zewnątrz otworzyłam samochód i czym prędzej wskoczyłam za kierownicę. Aiden poszedł w moje ślady i zajął miejsce obok.
-Załatwiłaś sprawę z Angeliką?- pyta po chwili ciszy.
-Jeszcze nie- przyznaję i czuję na sobie jego wrogie spojrzenie.
-Jak to nie?!- krzyczy, a ja się wzdrygam- Im dłużej zwlekamy tym gorzej dla mnie!- dodaje z rozdrażnieniem.
-Skoro taki jesteś mądry to czemu sam nie zabijesz tego dziecka?!- wyrzucam z siebie, to co naprawdę myślę na temat aborcji i tym podobnych działań. Mój brat chce, żebym pozbyła się płodu. To jest dziecko. To będzie zabójstwo.
-Nie dramatyzuj- prycha, a ja nie wierzę w to co słyszę. Nasi rodzice byliby nim zawiedzeni. Mną z resztą też.
-Tak w ogóle, to zrobiłeś cokolwiek w sprawie organizacji narkotykowej, do której się wplątałam?- pytam z zaciekawieniem. Tak się wymądrza, a sam nie kiwnął nawet palcem.
-Przymierzam się do tego- odchrząka- A teraz jedź już- wskazuje na komisariat, a ja dopiero teraz zdaje sobie sprawę z tego, że nawet nie włączyłam silnika.
-Podaj mi jej adres- rozkazuje po chwili, a chłopak spogląda na mnie ze zdziwieniem. Naprawdę jest niekumaty- Angeliki- prostuję. Z początku Aiden wydaje się mile zaskoczony tym, że chcę podjąć jakieś działania związane z naszą umową, ale potem poważnieje i podaje mi jej adres zamieszkania. Ktoś musi zrobić pierwszy krok. Oboje chcemy wyplątać się z gówna.
CZYTASZ
My Sister's Friend
Teen Fiction20 lat to najwyższa pora, aby dorosnąć i wziąć swój los we własne ręce. Aiden jednak nie zamierza marnować życia na naukę i zarabianie pieniędzy, skoro może się świetnie bawić. Chłopak uwielbia chodzić na imprezy i zaliczać panienki, ale przeszkadza...