16.

1.9K 124 17
                                    

POV Aiden

Myślałem, że sprawa Angeliki została definitywnie zakończona ale najwyraźniej się myliłem. Wczoraj wieczorem zadzwoniła do mnie Nancy. Ucieszyłem się, bo w głębi duszy nadal chciałbym ją pieprzyć ale gdy odebrałem, uśmiech zszedł mi z twarzy. Po pierwsze Angelika jej groziła, a po drugie niechciany płód nadal żył. Szczerze mówiąc bardziej martwiło mnie to drugie, bo z tym pierwszym jeszcze jako tako mogłem się pogodzić. Jako wieczny imprezowicz nie miałem jednak głowy do myślenia o takich rzeczach, więc postanowiłem się schlać i przemyśleć wszystko jutro.

POV Lily

Wracałam wczoraj do domu, gdy było już ciemno. Normalnie nie szła bym obrzeżami miasta o tej porze ale musiałam dostarczyć klientowi narkotyki. Czułam się z tym coraz gorzej ale niestety nie miałam wyjścia. Okropnie się przestraszyłam, gdy z naprzeciwka zbliżała się do mnie postać w kapturze. Nie widziałam nic więcej, bo latarnie uliczne są od siebie oddalone o kilkanaście metrów. Przez chwilę zaczęłam rozważać, czy nie zawrócić albo po prostu pobiec gdziekolwiek indziej, byle nie w stronę tej przerażającej postaci. Zmieniłam jednak zdanie, gdy spostrzegłam, że osoba, która zmierza w moją stronę to kobieta. Spod jej kaptura wystawały długie jasne włosy, a budowa ciała sugerowała, że jest raczej drobnej budowy, co nieco mnie uspokoiło. Gdy dzieliło nas jakieś dwadzieścia metrów, dziewczyna przyspieszyła kroki i zdjęła kaptur. Momentalnie pożałowałam, że nie uciekłam.

-Witaj Lily- uśmiechnęła się uroczo- Jaka szkoda, że nie zdążyłam podpisać tej twojej petycji, nieprawdaż?- rzuciła- Bo w końcu bardzo mi teraz zależy, na wszystkim co jest związane z dziećmi, a szczególnie na placach zabaw- przypomniała mi tym samym jakiego kłamstwa użyłam, aby dostać się do jej mieszkania. Zdziwiło mnie, że z czułością pogłaskała się po brzuchu. Mogło to oznaczać tylko jedno.

-Nie poroniłaś?- spytałam i przełknęłam ślinę. Z jednej strony było to przerażające ale z drugiej cieszę się, że nie popełniłam zbrodni, którą miałabym na sumieniu do końca życia.

-Nie- warknęła i przestała być taka miła i czuła jak przedtem. Doskoczyła do mnie szybko i chwyciła mnie za rękę, a ja z przerażeniem wymalowanym na twarz czekałam na to, co zrobi- Mam pewien pomysł- wyznała- Nie zabiję cię- westchnęła- Tylko dlatego, że jesteś siostrą Aidena, który znienawidził by mnie, gdybym tknęła kogoś z jego rodziny- dodała ze smutkiem. Wątpię w to, że mój brat w ogóle by się przejął, gdyby komukolwiek prócz niego stała się krzywda- Ale jako że próbowałaś zabić moje maleństwo wymyśliłam dla ciebie inny rodzaj kary- Przeraziłam się. Ona była nieobliczalna. Zaczynałam szczerze nienawidzić Aidena za to, że mnie w to wszystko wciągnął. Żałuję, że w ogóle poprosiłam brata o pomoc.

-Co?- wymamrotałam szeptem, a dziewczyna najwyraźniej wyczuła, że się boję, bo na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.

-Słyszałam, że chcesz zostać lekarzem- dpowiedziała jakby z podziwem, który jak wiadomo był jednym wielkim sarkazmem, a ja pokiwałam twierdząco głową. Wolałam nie pogarszać swojej sytuacji głupimi tekstami w stylu rodziny Tunnerów- A więc na pewno wiesz, że ciąża trwa dziewięć miesięcy- stwierdziła. No a kto nie wie? To jest chyba oczywiste.- Moja trwa już dwa- dodała z radością- A człowiek ma po dziesięć palców u rąk- przypomniała i podsunęła mi pod nos moją własną dłoń. Nie wiem co to wszystko ma ze sobą wspólnego.

-Do czego zmierzasz?- spytałam i przełknęłam ślinę.

-Zmierzam do tego, że masz o jeden palec za dużo ale zaraz naprawimy ten błąd, a potem przejdziemy do dalszej części naszej konwersacji- powiedziała. Zaczęłam się szarpać i wyrywać z jej uścisku, ale jak na swój wygląd Angelika okazała się niezwykle silną dziewczyną. Krzyczałam w nadziei, że w pobliżu znajduje się ktoś, kto będzie w tanie udzielić mi pomocy ale się przeliczyłam. Gdy dziewczyna wyjęła z kieszeni nóż, zaczęłam płakać.

-Nie rób tego!- prosiłam- Błagam!- łkałam ale ona była niewzruszona. Pociągnęła mnie za dłoń i zamachnęła się jednym szybkim ruchem dłoni, ucinając mojego małego palca. Ból był nie do zniesienia. Piekło, rwało, pulsowało, lała się krew. Usłyszałam jak mój ucięty palec spada na ziemię. Padłam na kolana i w agonii przyciągnęłam dłoń do piersi. Powinnam od razu zadzwonić po karetkę ale Angelika miała inne plany. Nie pozwoliła mi zbyt długo zwijać się z bólu i szarpała za moją bluzę z irytacją.

-Wstawaj!- zarządała. Myślałam, że gorzej być nie może ale myliłam się- Powiedziałam, że jeszcze wrócimy do rozmowy- przypomniała- Jak już pewnie zauważyłaś liczba twoich palców zgadza się z liczbą miesięcy- dodała z uśmiechem, a ja posłałam jej spojrzenie pełne nienawiści- Teraz za każdym razem gdy minie jeden miesiąc mojej ciąży- zaczęła tajemniczo- Będę ci łamać po jednym palcu- dodała, a moje oczy przybrały wielkość spodków- Jak już przedtem wspomniałam minęły już dwa miesiące, więc chyba zdajesz sobie sprawę z tego co cię czeka- westchnęła z udawanym współczuciem, a ja naprawdę znienawidziła swojego brata i resztę całego przeklętego świata. Jedynym plusem tej sytuacji było to, że dziewczyna nie odcięła mi palca wskazującego albo jakiegoś bardziej przydatnego palca niż ten najmniejszy, co nie zmienia faktu, że jako lekarz będę raczej mało przydatna, a Angelika doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Właśnie zrujnowała mi życie, a ja będę mogła ewentualnie leczyć katar i przepisywać recepty, bo jako chirurg raczej nikomu się nie przydam. W czasie tych rozmyślań dziewczyna przystąpiła do działania i wygięła mi palec wskazujący lewej ręki tak, że po chwili usłyszałam trzask, a moje ciało przeszła fala bólu. Na szczęście bolało nieco mniej niż rozcięty palec, z którego nadal sączyła się krew. Czuję, że jeśli w ciągu najbliższych dziesięciu minut nie zadzwonię po karetkę, to zemdleję.

-Proszę- błagałam cicho, bo nie miałam już siły na krzyki, które i tak nic by nie dały w miejscu, gdzie nie ma ani jednej żywej duszy.

-Ty nie miałaś dla mnie litości, więc czemu ja mam ją mieć dla ciebie?- spytała retorycznie poczym przystąpiła do łamania środkowego palca tej samej ręki. Dzięki Bogu byłam praworęczna, a dziewczyna postanowiła wykonać wszystkie tortury na mojej drugiej dłoni ale to i tak marne pocieszenie. Wiem, że dotrzyma słowa i będę mnie co miesiąc odwiedzać w celu złamania mi kolejnej kości. Ponownie przez moje ciało przeszła fala niewyobrażalnego bólu, a ja wydałam z siebie dźwięk na granicy płaczu i wrzasku- Na dziś wystarczy- Stwierdziła, oceniając swoje dzieło- Pozdrów brata- dodała poczym założyła kaptur i odeszła.
A żebyś wiedziała, że pozdrowię.
Ale najpierw postanowiłam zadzwonić po karetkę, póki jeszcze mam siłę.

My Sister's FriendOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz