POV Aiden
Wczoraj wróciłem do domu na haju i dzięki procentom nie pamiętam niczego, co wydarzyło się wczoraj po wejściu do klubu. Zajebiście się bawiłem ale czar prysł, gdy rano obudziła mnie na wpół krzycząca, na wpół płacząca Lily. Kac nie ułatwiał mi życia ale słowa siostry docierały do mnie bez przeszkód.
-Zajmę się tym, gdy tylko przestanie mnie boleć głowa- oznajmiłem i z trudem podniosłem się z kanapy.
-Żartujesz sobie?!- krzyknęła Lily i popchnęła mnie z całej siły, tak że upadłem na stolik kawowy, który rozbił się na kawałki. Przez chwilę dziewczyna wyglądała na przerażoną ale potem jej mina przybrała obojętny wyraz. Z moich łokci sączyła się krew ale na szczęście nie czułem by coś mi się gdzieś wbiło, bo nadal miałem na sobie spodnie i koszulę.
-Ocipiałaś?!- warczę, podnosząc się z podłogi. Nie bardzo wiedziałem o co się podeprzeć, bo wszędzie wokół było szkoło. W końcu jednak Lily zlitowała się nade mną i podała mi dłoń. Odepchnąłem ją i ponownie spróbowałem wstać samodzielnie ale po chwili jednak doceniłem pomoc siostry i z westchnieniem chwyciłem ją za rękę.
-Nie myśl, że robisz mi łaskę- powiedziała, a ja się zdziwiłem. Przecież sama podała mi rękę.
-Ty wiecznie masz jakiś problem- westchnąłem.
-A czy ty nie miałbyś problemu, gdyby mój były odciął ci palca i złamał dwa następne do kompletu?!- zdziwiłem się. Nie pamiętam żeby przed chwilą o tym wspominała, a na opatrunki na jej lewej dłoni nie zwróciłem uwagi. Może jednak nie jestem aż taki skoncentrowany na wszystkim dookoła jak mi się wcześniej wydawało.
-To Angelika ci to zrobiła?- spojrzałem na dziewczynę z przerażeniem i wskazałem palcem jej lewą dłoń.
-Nie kurwa!- wrasnęła- Twoja stara!- dodała, a całą powagą chwili uleciała. Zachowuje się jak dziecko.
-Uprzejmie przypominam, że moja stara, to też twoja stara- sprostowałem. Jej spojrzenie powinno w tej chwili zabijać.
-I właśnie z tego powodu powinieneś naprostować tą sprawę, bo przypominam ci, że ojciec ma problemy z sercem, a matka już osiwiała- rzuciła- Chyba nie chcesz żeby Angelika złamała im na przykład kark, a nie tylko palce?- spytała retorycznie- Tak jak mnie- szepnęła i spojrzała z żalem na swoją poranioną dłoń. Może i ma trochę racji, bo skoro Angelika dotarła do Nancy, to do moich rodziców tym bardziej. Teraz nikt kto ma cokolwiek wspólnego z rodziną Tunnerów nie jest do końca bezpieczny. Muszę jak najszybciej zakończyć tę szopkę, bo może się to źle skończyć nie tylko dla Lily czy Nancy ale także dla mnie i moich rodziców, którzy mimo wad na zawsze pozostaną moją najbliższą rodziną.
Kilka godzin później
Czekałem pod domem Angeliki chyba ze trzy godziny. Musiałem z nią poważnie porozmawiać o tym co wyprawia i wyjaśnić kilka kwestii. Gdy już traciłem nadzieję na to, że ona w ogóle jeszcze mieszka pod tym adresem, dziewczyna zjawiła się po przeciwnej stronie ulicy. Szła dość szybko, ubrana w czarną bluzę z kapturem ale nie ze mną te numery. Dresiarze nie budzą we mnie strachu.
-Aiden?!- pisnęła z radością gdy mnie ujrzała, poczym rzuciła mi się na szyję. Byłem ogromnie zdziwiony jej zachowaniem ale postanowiłem go nie komentować. Zawsze w szkole pani powtarzała innym uczniom, żeby nie zwracali na mnie uwagi, to przestanę im dokuczać. I miała rację, bo po jakimś czasie to jej zacząłem uprzykrzać życie, a innych zostawiłem w spokoju.
-We własnej osobie- rzuciłem, a ona odsunęła się ode mnie o krok słysząc mój chłodny ton.
-Czemu jesteś taki pochmurny?- spytała ze szczerym zdziwieniem. Ona jest naprawdę nienormalna. Rzuca mi się w ramiona, mimo iż ostatnio gdy się widzieliśmy nie potraktowałem jej zbyt dobrze. Nie żałuję tego ale mimo wszystko jej zachowanie jest nieco dziwne.
-Pomyślmy- udałem, że się zastanawiam- Najpierw zastraszyłaś moją przyjaciółkę, a potem odcięłaś palec mojej siostrze!- krzyknąłem na nią tak, że aż się wzdrygnęła- A!- przypomniałem sobie- I byłbym zapomniał, że jeszcze dwa inne palce jej złamałaś- powiedziałem jakże ,,uroczym" tonem, a z oczu Angeliki zaczęły cieknąć łzy.
-Ona chciała zabić nasze dziecko- usprawiedliwiała się- Musiałam ją ukarać!- pisnęła.
-Przez chwilę miałem nadzieję, że zrobisz aborcję ale jak widzę nic z tego?- rzuciłem, a dziewczyna spojrzała na mnie z wyrzutem.
-Oczywiście, że nie zabije naszego dziecka- za każdym razem podkreślała słowo ,,naszego" co niemiłosiernie mnie wkurwiało- Lekarzom cudem udało się je uratować- powiedziała z przejęciem i pogłaskała się z czułością po brzuchu, a mnie na ten gest zrobiło się niedobrze. Mam ochotę wziąć nóż i wbić jej go w serce. Naprawdę.
-Słyszałem o tym, co powiedziałaś Lily- zmieniłem temat, bo stwierdziłem, że nie ma sensu się z nią dłużej cackać.
-Dużo rzeczy jej powiedziałam- stwierdziła niewinnie.
-A pamiętasz o tej obietnicy?- pytam tajemniczo- Jak ona brzmiała?- spytałem retorycznie, a dziewczyna coraz bardziej kuliła się w sobie- Chyba było coś o tym, że co miesiąc złamiesz jej jeden palec czy jakoś tak to szło- rzuciłem udając niepewność.
-Może faktycznie trochę przesadziłam- szepnęła ze skruchą, która z pewnością nie była szczera. Teraz ją kurwa uświadomiło! Sorry blondi ale trochę za późno na przemyślenia.
-ODCIĘŁAŚ JEJ KURWA PALEC!- nie wytrzymałem. Dziwię się, że Lily była taka spokojna. Dopiero teraz czuję, co naprawdę przeżyła i jaka musiała być przerażona.
-Tylko jeden!- Angelika odbiła pałeczkę i najwyraźniej nie widziała nic złego w odcinaniu ludziom części ciała.
-O jeden za dużo- warknąłem- A może tak ja ci coś teraz odetnę?!- krzyknąłem i złapałem dziewczynę za nadgarstki. Jej oczy wyglądały jak spodki, a przerażenie dało się wyczuć nawet w powietrzu. Tak. Bój się mnie suko.
-Nie zrobiłbyś tego- pisnęła cicho i wiem, że się bała, bo nie była pewna, czy jedynie blefuje. Prawda jest taka, że osobiście cholernie mnie to wszytko brzydzi. Moje rozmyślania przerwał dźwięk przychodzącego SMS. Westchnąłem i szybko sięgnąłem do kieszeni. Okazało się, że to wiadomość od Lily.
,,Dziś minął trzeci miesiąc. Lepiej szybko coś wymyśl, bo za miesiąc złamie mi ostatniego palca lewej ręki..."
Wkurwiłem się niesamowicie. Już wiem dlaczego Angelika tak długo nie pojawiła się w domu i dlaczego była tak ubrana. Z pewnością śledziła moją siostrę. Jak widać jest bardzo dokładną jeśli chodzi o daty. Cieszę się, że nigdy z nią nie byłem, bo odgryzła by mi fiuta, gdybym zapomniał o jakiejś głupiej rocznicy.-Jak myślisz od kogo ten SMS?- spytałem retorycznie.
-Od Lily- odpowiedziała szeptem, ale była pewna na sto procent, że siostra już zdążyła donieść mi co dziewczyna robiła jeszcze przed chwilą.
-Jesteś z siebie dumna?!- krzyknąłem i szarpałem Angeliką z całej siły na wszystkie strony- Co ci to kurwa daje?!- coraz mocniej zaciskałem uścisk na jej nadgarstkach, a z oczu dziewczyny zaczęły cieknąć łzy. Na mnie to nie działa.
-Przestań- pisnęła, a ja uspokoiłem się nieco.
-Masz już więcej tego nie robić!- warknąłem.
-Ale...- zaczęła.
-Nie!- przerwałem jej brutalnie- Usuń tego bachora i odpierdol się na zawsze od mojej rodziny!- zarządałem.
-Przykro mi ale nie mogę- stwierdziła- Tatuś się nie zgodzi- dodała, a ja przypomniałem sobie słowa Bihariego.
-To czego kurwa chcę twój ,,tatuś" w zamian za zostawienie mojej rodziny w spokoju?- warknąłem.
-On chce tylko żebym była szczęśliwa- powiedziała, a ja spojrzałem na nią z niezrozumieniem.
-A jeśli będziesz, to zostawicie wszydkich moich znajomych w spokoju?- spytałem nieco spokojniejszym tonem.
-Tak- była pewna, tego co mówi.
-Więc czego chcesz?- pytam.
-Ciebie- odpowiedziała równie pewnie, a mnie zatkało.
-W jakim sensie?- rzuciłem, choć nie byłem do końca pewny, czy chcę poznać odpowiedź na to pytanie.
-Musisz się ze mną ożenić.
CZYTASZ
My Sister's Friend
Teen Fiction20 lat to najwyższa pora, aby dorosnąć i wziąć swój los we własne ręce. Aiden jednak nie zamierza marnować życia na naukę i zarabianie pieniędzy, skoro może się świetnie bawić. Chłopak uwielbia chodzić na imprezy i zaliczać panienki, ale przeszkadza...