23.

1.8K 113 6
                                    

POV Lily

Mój brat po tygodniu zmagań w Niemczech wrócił do kraju. Niezmiernie się ucieszyłam, bo myślałam, że już nigdy go nie zobaczę.

-Nareszcie koniec- wyszeptałam w jego tors tuląc się do niego, podczas gdy on gładził czule moje plecy. Nie odzywał się przez dłuższą chwilę, co wprawiało mnie w niepokój, więc spojrzałam prosto w jego oczy. Nie wyrażały kompletnie nic. To była niekończąca się pustka.

-Blado wygladasz- rzuciłam. To chyba najgłupsza rzecz jaką mogłam powiedzieć w takiej chwili.

-Strasznie się czuję- wyznał- Nienawidzę siebie- dodał i upadł przede mną na kolana- Przeze mnie Nancy nie żyje, a ja sam zamordowałm dwie osoby! Rozumiesz?! Dwie osoby!- krzyczał przez co obudził dziecko, które zapłakało głośno. Rodzice znają całą prawdę o tym co działo się w ostatnim czasie i ledwo udaje im się normalnie funkcjonować z myślą, że Aiden może już nigdy nie wrócić. Ucieszą się, gdy po powrocie z pracy zastaną go w domu. Muszę ich zaraz o tym poinformować, bo z każdym dniem coraz bardziej martwię się o chore serce ojca i siwiejące włosy mamy.

-Zabrałaś go?- spytał nieprzytomnie chłopak, a ja twierdząco pokiwałam głową- A Clay?- spytał.

-Clay był w domu ale oddał mi dziecko bez żadnych sprzeciwów- wyznałam i choć było to kilka dni temu, to nadal mnie zadziwiało- Powiedział, że nie będzie sprawiał nam problemów jeśli nie doniesiemy na niego na policję, bo jedyne czego pragnie, to przejąć interes ojca, więc wygląda na to, że w pewnym sensie wyświadczyliśmy mu przysługę- powiedziałam z uśmiechem. To jedyna dobra rzecz jaka nas spotkała. Clay wyglądał tak jakby na mnie czekał. Sam wcisnął mi dziecko i kazał już nigdy nie pokazywać się w tamtej dzielnicy. Nie był to zbyt wymagający warunek jak na rodzinę psychopatów, więc postanowiłam się do niego stosować.

-Watpię w to, że zostawi nas tak po prostu w spokoju- szepnął Aiden i powoli podniósł się z podłogi. Z mojego pokoju nadal dochodził płacz dziecka, którym się zajmowałam. Mimo iż chłopiec jest synem psychopatki, która odcięła mi palec, to jest kochanym dzieckiem. Żal mi tylko, gdy pomyślę, że jest ślepy i nigdy nie zobaczy otaczającego go świata. W głębi duszy obwiniam się za to, bo w końcu ja zepchnęłam Angelikę ze schodów i prawdopodobnie właśnie przez to chłopiec jest niewidomy i chory na serce. Niestety czasu nie da się już cofnąć.

-Proszę cię nie myśl nawet, że będzie inaczej- błagałam- Mam już dość oglądania się za siebie- dodałam z żalem.

-Ja też ale to jeszcze nie koniec- powiedział- Muszę się zgłosić na policję- westchnął. Z jednej storny byłam zdziwiona i wstrząśnięta ale z drugiej czułam, że Aiden tak powie. Mój brat ostatnio stara się postępować właściwie.

-Nie chcę cię do tego zachęcać...- zaczęłam.

-Nie musisz nic mówić- zapewnił- Zdaje sobie sprawę z tego, że to tylko i wyłącznie moja decyzja- powiedział- prawdopodobnie wyjdę z więzienia w wieku 60 lat, a mój syn będzie już dorosły ale mam nadzieję, że reszcie mojej rodziny będzie żyło się lepiej- uśmiechnął się smutno, co odwzajemniam. Nastała chwila ciszy.

-Przynajmniej teraz się dogadujemy- rzuciłam, a chłopak zaśmiał się pod nosem.

-To prawda- westchnął. Ponownie usłyszeliśmy płacz dziecka.

-Pójdę do niego- powiedziałam i szybkim krokiem skierowałam się do swojego pokoju. Rodzice zaakceptowali dziecko i pomagają mi jak tylko mogą.

-Zaopiekujesz się nim gdy mnie nie będzie?- usłyszałam za plecami głos swojego brata. Spojrzałam na niego ze łzami w oczach i twierdząco pokiwałam głową.

-Czuję się tak jakbyś także odchodził- wyszeptałam.

-W pewnym sensie tak jest- sprostował i objął mnie ramieniem- Zawsze możesz mnie odwiedzić- mruknął- Bo w drugą stronę to raczej nie będzie możliwe- westchnął.

-Sprawuj się dobrze, to może wcześniej cię wypuszczą- rzuciłam, tak jakby chłopak już siedział za kratkami, a narazie stoi tutaj i ze mną rozmawia.

-Dobrze- obiecał i ponownie nastała między nami niezręczna cisza- Jak go nazwałaś?- spytał, a ja się zdziwiłam.

-Myślałam, że ma imię- powiedziałam, a chłopak posłał mi słaby uśmiech.

-Angelika nie mogła się zdecydować i cały czas mnie męczyła, a ja nie bardzo interesowałem się tym chłopcem- wyznał.

-W takim razie jak go nazwiesz?- spytałam.

-Na pewno chciałbym, żeby nosił jakieś imię rozpoczynające się na ,,N"- doskonale wiedziałam dlaczego ale nie powiedziałam tego głośno.

-Może Nathan?- spytała.

-Jeśli ci się podoba, to mnie też- powiedział, spoglądając na śpiącego chłopca. Na szczęście z wyglądu nie odziedziczył nic po Angelice. Mam nadzieję, że z charakteru i sposobu bycia tym bardziej nie.

-Szkoda, że nie będzie cię w jego życiu- powiedziałam szczerze, co mi leżało na sercu- On będzie potrzebował bardzo dużo miłości- dodałam.

-W papierach jestem zapisany jako ojciec, więc nie będzie problemu, żebyś go adoptowała- zaczął i obrzucił mnie twarzą do siebie- Proszę cię tylko o jedno- dodał i przerwał na chwilę, a ja gestem dłoni zachęciłam go, żeby kontynuował swój wywód- Nie mów mu prawdy o mnie- szepnął. Z początku nie chciałam się na to zgodzić, bo moim zdaniem każdy zasługuje na prawdę ale potem uznałam, że tak będzie dla Nathana o wiele lepiej- Tym bardziej nie mów mu o Angelice i Clayu- upomniał, a ja ponownie twierdząco pokiwałam głową- W zamian ja nie wspomnę policji o tobie ani jednym słowem- obiecał.

-Co?- zdziwiłam się- Przecież ja także brałam w tym wszystkim udział...- zaczęłam.

-Ale ty byłaś ofiarą i przede wszystkim nikogo nie zabiłaś- przypomniał.

-Ale handlowałam narkotykami- przypomniałam cicho, bo nadal było mi wstyd.

-Bardzo krótko- odbił pałeczkę- Z resztą to i tak nie ma znaczenia. Nie upominaj się o karę. Wystarczy, że ja ją dostanę. Ktoś musi zająć się Nathanem i pilnować rodziców- przypomniał, a ja nie chciałam się już więcej wykłócać, bo wiedziałam, że i tak nic nie ugram. Poza tym zgodziłabym się na wszystko wiedząc co mój brat przeszedł w ostatnim czasie. Nienawidziłam go kiedyś, bo był samolubnym gnojkiem. Teraz widzę, że się zmienił. Szkoda tylko, że jego zmiana była spowodowana śmiercią mojej najlepszej przyjaciółki. To od chwili gdy zobaczył jej ciało zaczął przejmować się innymi i nie zależało mu już jedynie na sobie. Najlepszym przykładem jest to, że chciał się dla mnie poświęcić i nawet w tej chwili ma taki zamiar, bo wiem, że kara go nie ominie, a ja będę żyła tak jak kiedyś. Prawie. Teraz nie będę miała przy sobie ani brata ani przyjaciółki.

My Sister's FriendOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz