#2

686 25 2
                                    

*Peeta*

Ja nie wrócę...
Wiem to. Jestem zbyt słaby, żeby wygrać.
Ale dziewczyna, w której się kocham od dzieciństwa we mnie wierzy. Muszę spróbować wygrać.. Dla niej.

Kobieta w kolorowej peruce zaprowadziła nas do auta, którym mieliśmy dojechać na stację, z której mamy dostać się do Kapitolu. Próbowałem się nie rozkleić, Posy to co innego. Płacze od wyjścia z pałacu. Nikt jej nie próbuje nawet pocieszyć. Każdy wie, że ona nie masz, jakichkolwiek szans.
Gdy skończyłem dwanaście lat, ojciec uczył mnie rzucania nożami. W razie, gdybym został wylosowany. Dzięki temu, że potrafię celnie rzucać nożami i potrafię się bić, moje szanse wzrosły do 20%.

- Jest Pan naszym mentorem, jak mamy pozyskać sponsorów? - odezwałem się po kilku minutach spędzonych z naszym mentorem w jednym pomieszczeniu. - Ma Pan dla nas jakieś rady czy coś? - dodałem. Największy pijak
- Pogódźcie się z teorią nie uchronnej śmierci. I wiedzcie, że w głębi duszy nic nie będę mógł zrobić - powiedział popijając.
- Więc po co Pan tu jest? - zapytała Posy.
- Dla napitków.
- Chyba Panu już wystarczy - powiedziałem. Chciałem zabrać mu szklankę, lecz on był szybszy i przyparł mnie swoją stopą do fotela.
- I widzisz co żeś narobił? Wybrudziłem przez ciebie swoje nowiutkie spodnie! Chyba dokończę picie w swoim przedziale. - odparł i wyszedł. Chciałem ruszyć za nim, ale zatrzymała mnie dłoń Posy na moim nadgarstku.
- To nie ma sensu - powiedziała.
- Chyba masz rację - westchnąłem. - Pójdę do siebie - dodałem i wyszedłem.

Rano obudziła mnie Effie Trinket swoim piskliwym kapitolińskim głosem.
- Pobudka, pobudka, pobudka! Dzisiaj jest wielki, wielki, wielki Dzień!
Ubrałem się i udałem się do jadalni, w której siedziała już Posy i Haymitch i zacięcie o czymś rozmawiali.
Dosiadłem się do nich. Haymitch już nie był tak pijany, jak wczoraj. Zaczął opowiadać jak zyskać sponsorów, jak szukać wody na arenie itp.

Dwa dni później byliśmy już w Kapitolu. Zabrali nas do „Centrum Odnowy” smarowali mnie jakimiś kremami i Bóg wie czym. Następnie wysłali nas do stylistów.
- Cześć, jestem Cinna. Jestem twoim stylistą. - przedstawił się
- Peeta. Pewnie tak jak co roku wciśniecie na nas stroje górników? - zapytałem
- Nie. Ja i stylistka twojej partnerki z Dystryktu Portia postanowiliśmy ze w tym roku nie będzie strojów górników tylko co innego.

Po prezentacji dla kapitolińczyków i sponsorów pojechaliśmy windą na ostatnie piętro.

*Katniss*
Po dożynkach ilość strażników się pomniejszyła. Od razu wybrałam się z samego rana do lasu. Musiałam coś upolować.
. . .
Udało mi się upolować trzy wiewiórki i królika. Jedną z wiewiórek sprzedałam rąk jak zwykle Panu Mellarkowi. Dał mi 20 dolarów i bochenek chleba. Chciałam odmówić, lecz powstrzymał mnie i powiedział:
- Weź ten chleb i zmykaj, bo jak moja żona cię zobaczy to będziesz miała kłopoty - powiedział posyłając delikatny uśmieszek. Podziękowałam i wróciłam do domu.

Po obiedzie usiadłam przed telewizorem i oglądałam prezentacje trybutów. Peeta wyglądał niesamowicie. „Zawodowcy” nie wyglądali na jakieś wielkich siłaczy. Nie to, co Mellark. On tam ma mięśnie. Walkę wręcz ma opanowaną do perfekcji. Ma dość spore szanse na zwycięstwo. Mam nadzieję, że mu się uda.

I VOLUNTIER! - Katniss & Peeta Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz