...............................................................
Dzisiaj moje 11 urodziny, jestem taka szczęśliwa! Mama upiecze jak zwykle wielki pudrowo różowy tort z moim imieniem-to już chyba tradycja.
Mimo, że mam dwóch starszych braci zawsze byłam,,ulubienicą tatusia", wszystkie okazje typu urodziny, święta miały być wyjątkowe, dopięte na ostatni guzik, Mike i Lucas chyba się już przyzwyczaili. Po moich narodzinach nie mogli pogodzić się z faktem, że mają młodszą siostrę i pytali rodziców -po co?!, teraz kochają swoją,, młodszą siostrzyczke" i razem z nimi buduje bazy z koców i strzelamy do siebie z niewidzialnych pistoletów za każdym razem gdy na siebie wpadniemy. Mam wrażenie, że gdybym miała siostrę zapewne byłabym zupełnie inną osobą.***
To ten dzień, dziś mam przyjąć wyjątkowy prezent. Czemu się tak denerwuje? To tylko głupia uroczystość z rodzinnym podarunkiem przekazywany od pokoleń!-dobra trochę to wyjaśnia.-Cześć kochanie, jak się czujesz?-zapytał tata z uśmieszekiem.
-Szczerze, niby normalne urodziny, ale dziś mam przejąć, no... wiesz.
-Wiem, wiem, nie denerwuj się.
-Jak?! To wielka odpowiedzialność!-chciałam wrzasnąć, ale powstrzymałam się do lekko podniesionego głosu.
-Wiem, ale twoja mama dobrze wie komu ufać i ufa tobie, dlatego wierzę, że dasz sobie radę- powiedział poczym mnie przytulił.-A ty w to wierzysz?-zapytał po chwili milczenia nadal w uścisku.
-Tak sądzę-odpowiedziałam z lekką niepewnością w głosie. Odsuwając się od niego.
-Chyba musisz już iść, widzimy się przy torcie-puścił mi oczko, po czym wyszedł z pokoju.
Zawsze nienawidził uroczystości, gdzie przebywa mnóstwo ludzi.
***
Weszłam do wielkiej sali, przynajmniej jak na widok z wysokości 10-latki, wszyscy stali po obu stronach długiego, wąskiego, czerwonego dywanu.-czuje się jak na jakimś ślubie, Boże ile tu ludzi- pomyślałam
Szłam powolnym krokiem starając nie wywrocić się w tej długiej jak mur chiński sukience.
-mamo czemu kazałas mi to ubrać-pomyslalam i przekręciłam oczami.
Stanęłam przed moją rodzicielką w równie długiej sukni, trzymała w ręku pudełeczko z wcześniej wspomnianym podarunkiem, a ona podchodząc do mnie bliżej z uśmiechem na ustach powiedziała
-Zebraliśmy się w tym pomieszczeniu nie tylko z powodu 11. urodzin naszej kochanej, malutkiej chociaż coraz większej, Lucy- zaczęła-Ale aby wręczyć kolejnemu pokoleniu nasz medalion mocy- podeszła do mnie-
Lucy Brighton, czy jesteś gotowa, aby odziedziczyć największy skarb rodzinny w co wchodzi używanie go tylko w potrzebnych przypadkach, bronienie go oraz podopiecznego za cenę swojego życia?I tak nie mam wyboru-pomyslałam.- Tak
-W takim razie przekazuję Ci medalion i powierzam zadania do niego przypisane. W tym momencie stał się on twoim opiekunem tak jak ty kiedyś będziesz strażniczkom śmiertelnika- powiedziała po czym zapięła go na mojej szyi, wszyscy zaczęli bić brawo.
***
-Sto lat, sto lat!- śpiewaliNienawidzę takich sytuacji, przez 2 minuty stoisz słuchając w większości fałszowania rodziny i w dodatku nie masz pojęcia co z sobą robić ja, jak zwykle uśmiecham się i myślę-spokojnie L zaraz skończą tak samo jak dobiegnie końca to spotkanie-nienawidzę tłumów, chyba mam to po tacie.
Dostałam z 30 prezentów, serio po co mi tyle. Najgorsze, że prawie od wszystkich mam dokładnie te samą książkę- ręce mi opadają.
Nagle do mojego pokoju weszła mama.-Cześć kochanie, jak się czujesz?
-No wiesz, poza tym- wskazałam palcem na równo ułożone obok siebie książki z tym samym tytułem- to dziwnie...
Popatrzyła na mnie z niezrozumiałą miną
-No wiesz po pierwsze, aktualnie jakby nie patrzeć mogę niechcący coś rozwalić, a po drugie takie to dziwne, medalik wygląda jak zwykły chocker z kryształowym trojkącikiem.
-Wielka moc tkwi w prostocie i to, że medalion w cale nie wygląda na potężny, nie znaczy, że taki nie jest, uwierz kobiecie, która używała go wielokrotnie, zszkouje cie uczucie po wykonaniu ataku.
-Masz na myśli po ataku, który wykonam dopiero za dwa lata przez 24 miesięczną teorie, a po niej kolejna.
-No wiesz, nie mogę cię tak puścić bez wiedzy teoretycznej -usmiechnęła się.
-Mamo, ale to aż 14 lat nauki! Nie wiem czy wytrzymam tyle czasu...
-Dobrze wiesz, że u nas czas płynie troszeczkę inaczej- puściła mi oczko.
Uśmiechnęłam się- A tak z ciekawości, kogo byłaś strażniczką?
-Jaya Garricka, chyba do jego 40-stki, potem już dostatecznie nauczył się o speedforce i aktualnie wie chyba najwięcej ze wszystkich speedster'ów.
-Czy musimy się rozdzielać z nimi, kiedy osiągną już odpowiedni poziom? - Spytałam
-No wiesz, zasady mówią jedno, ale to co ty zdecydujesz to drugie.
-Ale nie można łamać zasad!
-westchnęła-Moja droga chyba nasza chwilowa rozmowa potrwała troszeczkę za długo, pora iść spać.
Chciałam protestować,ale czułam jak moje oczy zaczynają się zamykać.Przykryłam ciało kołdrą.
-dobranoc mamuś.-Dobranoc kochanie-pocałowała mnie w czoło, po czym wychodząc zgasiła światło.
Od autorki-
Hej kochani, przepraszam jeśli kogoś nie zadowala poziom mojego pisma, ale nie jestem Henrykiem Sienkiewiczem i sama popełniam błędy mimo, że czytam rozdział po 3 razy.
Jeśli komuś nie podoba się historia, zażalenia proszę składać mojemu mózgowi, który wytworzył sen po 2 razie oglądania całego serialu.
Słuchajcie, nie wiem, kiedy pojawi się nowy rozdział, ale narazie mam wene i wiem mniej więcej co w nim powinno być, mam nadzieję, że trochę was zainteresowało moje opowiadanie i życzę miłego dnia/nocy-nie bez powodu zakończyłam jej pójściem spać, gdyż pisałam rozdział o 23, więc wybaczcie xd.
❤💜❤💜❤💜❤💜❤💜❤💜❤💜
Lovciam i do zobaczenia.
CZYTASZ
Crystal
FantasyTa książka nie jest do końca związana z serialem The Flash, użyłam tylko świata, w którym serial występuje. Tak naprawdę chodzi o życie Lucy Brighton, która pochodzi ze speedforce. Bardziej skupiłam się na jej przygodach niż na Barry'ego. Nasza boha...