Codzienność vol. 2

36 4 0
                                    


---------------------5 lat później-------------------

Po głosie, który wołał moje imię od razu wiedziałam kto siedzi przy stoliku. Ruszyłam z moją zamówioną latte w stronę chłopaka.

- Cześć Mike, co tu robisz?- Spytałam szczęśliwym głosem. Dawno go nie widziałam.

- Niedawno się tu przeprowadziłem, znalazłem dobrze płatną robotę w mieście.

- I akurat przyszedłeś do ,,Coffee, please" - uśmiechnęłam się podejrzliwie.

Zaśmiał się- Wiem, że brzmi to jakbym cię śledził, ale serio- podniósł ręce - to czysty przypadek.

- Spokojnie, tylko sobie żartuję. Co tam się u ciebie dzieje?

- Jak już mówiłem, dostałem pracę w firmie Nexa i...- zaprzestał opowiadanie i spytał zdziwiony- coś się stało?

- Nic, po prostu- westchnęłam- pracujesz u konkurencji- podniosłam brwi.

- Oh, to jakiś problem?

- Nie,  tylko tak jakoś dziwnie- zaśmiałam się.

- Dopilnuje, żeby projekty nie były lepsze niż wasze- uśmiechnął się- No nie 7:40- popatrzył się na mnie- muszę zmykać, do zobaczenia!- powiedział w pośpiechu dopijając kawę.

- Pa!

Chyba mnie nie usłyszał, bo był już po drugiej stronie ulicy. Westchnęłam i spokojnym krokiem poszłam w stronę szklanego wieżowca. Założyłam słuchawki i włączyłam spokojną muzykę (polecam włączyć piosenkę z medii). Postanowiłam umilić sobie spacer i skierowałam się w stronę parku, wszystkie dzieci były w tym czasie w szkole, więc mogłam cieszyć się spokojem i muzyką w ciszy.
Panowała wczesna wiosna, na trawie można było dostrzec powoli topiący się śnieg. Gorąca kawa ogrzewała moje zimne ręce, a za każdym przełknięciem jej,  moje ciało przechodziło przyjemne ciepło. Drzewa powoli odzyskiwały liście i nie pozwalały aby wiatr strącił je z gałęzi, były dla nich jak najdroższy skarb. To skłoniło mnie do myślenia o przyszłości, a w szczególności o dzieciach, miło by było mieć takie słodziaki, ale chyba nie jestem jeszcze gotowa, tak czy siak nie mam chłopaka, więc potomstwo nawet nie wchodzi w grę. Rodzice za parę lat zaczną prosić o wnuki, ale nie chce mieć dzieci, bo oni tak chcą, to będzie moja decyzja.

Powoli dochodziłam do budynku zostało tylko kilka metrów 25, 10, 5,
3, 0. Automatyczne drzwi otworzyły się, a sekretarki popatrzyły na mnie z uśmiechem.

- Cześć Lucy.- przywitały się.

- Hej dziewczyny, macie dla mnie te statystyki?

- Oczywiście, już daje, poczekaj chwile- dziewczyna wstała i zaczęła szperać w papierach na półce. Po chwili miała w ręce miętową teczkę, podeszła do mnie i mi ją podała.- Proszę.

- Dzięki Linda.

Wzięłam od niej teczkę i skierowałam się w kierunku windy, wszyscy obok których przeszłam witali się ze mną. Weszłam do windy i kliknęłam przycisk z numerem 21, byłam w niej sama, więc pozwoliłam sobie na poprawkę makijażu, kiedy szłam po parku kropla z drzewa spadła mi na powieke i podejrzewałam, że rozmazałam się, lecz na szczęście nic takiego się nie wydarzyło. Usłyszałam dźwięk oznaczający, że powinnam wysiadać. Przede mną otworzyły się drzwi od windy i zobaczyłam, że wszyscy są już na miejscu. Uszczęśliwił mnie ten widok, ale oczywiście zawsze coś musi nie grać.

- Dzień dobry Ekipa!- powiedziałam dość głośno.

- Witamy szefowo!- odpowiedzieli.

- Dobra to zaczynamy. Zawołajcie Emmę. - rozejrzałam się po pokoju i westchnęłam- Gdzie Arthur?- Spytałam już przyzwyczajona do tego zdania.

CrystalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz