~Paweł~- W sumie to może i ja bym z nim wyjechał - zażartowałem - Mnie też nic tu nie trzyma.
Od razu pożałowałem wypowiedzianych słów. Próbowałem oszukać wszystkich, nawet siebie, że nie ma nikogo kto by mnie tu zatrzymał. A taki ktoś jest, właśnie stoi przede mną i patrzy na mnie ze smutkiem i przerażeniem w oczach.
- Hej, Sylwia... Spokojnie, nie zamierzam nigdzie wyjeżdżać. Po prostu taka opcja przeszła mi przez głowę ale od razu ją odrzuciłem. - podszedłem do niej i chciałam pogłaskać po ramieniu.
- Zostaw mnie. Potrzebuję przerwy. - Świetnie. Zawsze muszę palnąć jakąś bzdurę. Sylwia wyszła a ja zostałem sam ze swoimi myślami.~Sylwia~
Gdy powiedział że nie ma nic co by sprawiło że zostanie, byłam po prostu załamana. Na prawdę nic nie znaczyła dla niego nasza przyjaźń!? Może faktycznie powiedział a potem żałował? Teraz niczego nie jestem pewna. Zrobiłam sobie melisę na uspokojenie i usiadłam w kuchni. Miałam nadzieję że nigdzie nie wyjedzie. Bez niego ta kancelaria nie byłaby taka sama. Bardzo chciało mi się płakać, ale musiałam być silna, a przedewszystkim skupić się na pracy. Wzięłam herbatę ruszyłam w kierunku gabinetu. Gdy szłam zaczepiła mnie ładna wysoka brunetka.
- Dzień dobry, ja przyszłam do Pawła. Znaczy mecenasa Radeckiego.
- Proszę za mną.
Weszłyśmy do pokoju a mój przyjaciel od razu wstał i zaczął mówić.
- Sylwia przepraszam ja naprawdę... - urwał. A ja usiadłam za swoim biurkiem.~Paweł~
- Sandra?
- Cześć Paweł. Potrzebuję adwokata, więc pomyślałam o tobie. Jeśli masz jakieś umownie spotkania to poczekam. A jak będziesz musiał zostać dla mnie po godzinach to dopłacę. - bardzo mnie denerwował jej flirciaraki styl mowy.
- Mam pół godziny więc się streszczaj.
- Chodzi o kradzież tożsamości w internecie.
- Kradzież tożsamości jest w Polsce przestępstwem. Zgodnie z dodanym w 2011 r. art. 190 par. 2 kodeksu karnego za podszywanie się pod inną osobę poprzez wykorzystanie jej wizerunku lub innych danych osobowych grozi do trzech lat więzienia. Sprawca musi jednak działać w celu wyrządzenia jej szkody. - W tym momencie Sandra położyła swoją rękę na mojej, a ja ją szybko zabrałem. Sylwia to zauważyła.
- Jak dalej będziesz się tak zachowywać to cię wyproszę.
- Nie bądź taki sztywny.
- Chyba potrzebujesz przerwy. Wyjdź się przejść albo napić się wody i wróć za 10 minut.
- A następny klient?
Wtedy odezwała się Sylwia:
- Przesunął spotkanie na jutro.
- Świetnie! Więc wracam za chwilę.
Wyszła. Popatrzyłem na moją przyjaciółkę. Ona też patrzyła na mnie.
- To twoja kochanka?
- Żartujesz sobie? - zapytałem podniesionym głosem.
- To moja była sąsiadka. Dobrze że szybko zmieniłem mieszkanie bo nie mogłem jej znieść. Dalej szuka rycerza na białym koniu.
- Aha. - chwila ciszy. - Przepraszam, nie powinnam była cię oskarżać. Powiedz mi ty naprawdę nie masz nic co cię tu trzyma?
Uśmiechnąłem się do niej, a ona go nie odwzajemniła. Szkoda, uwielbiam jej uśmiech.
- Jest wiele rzeczy, chodźby praca. Lubię ją chociaż czasem są natrętni klienci, albo przychodzą z głupimi sprawami. No i jesteś ty i inni przyjaciele. - tym razem się uśmiechnęła. Chciałem powiedzieć więcej ale wiedziałem że za chwilę przyjdzie...
- Żmija paskudna! No normalnie szok. Jak można się tak zachowywać! - znowu gościmy pana Krzysztofa. Nie da się go nie zauważyć, a raczej usłyszeć.
- Ciekawe co tym razem.
- Pójdę sprawdzić - powiedziała z rozbawieniem w głosie.
- Błagam cię nie zostawiaj mnie tu. Zaraz przyjdzie moja wspaniała klientka. Już boję się co ona znów wymyśli.
- Jak nie chcesz zostać sam to chodź nie mną.
- Wygląda na to że nie mam wyjścia.
Poszliśmy z Sylwią na korytarz a tam stała już chyba cała kancelaria. Okazało się że Sandra wylała kawę na Krzyśka, bo nie spodobało się jej że skrytykował jej dziwne kolczyki.
- Zejdź mi z oczu brzydalu - mówiąc to zrobiła krzywą minę.
- Ja ci dam brzydaku! Ja ci dam! Ty, ty warzywie strączkowy.
Po takiej aferze moja klientka na pewno zrezygnuje z usług kancelarii, a Marek pewnie zaraz ją zamknie.
- Wychodzimy? - zapytałem szeptem Sylwie.
- Teraz?
- Nie, za milion lat świetlnych. I tak za 15 minut kończymy pracę, a widowisko właśnie się zakończyło.
- Dobra ale ty idziesz po moją torebkę.
- Tak jest.
Poszedłem do pokoju po rzeczy swoje i Sylwii. Wyszliśmy niezauważeni.
- Paweł, możesz mi już oddać moją torebkę.
- Nie tak szybko słoneczko, z tego co pamiętam chciałaś się ze mną przejechać motorem. A gdybym ci ją oddam to mogłabyś mi uciec.
- Zgodziła bym się nawet gdybyś mnie nie szantażował.
- W takim razie ubieraj kask i ruszamy - mówiąc to oddałem Sylwii jej własność oraz kask.
- Chyba masz drugi? Bo jak nie to nigdzie nie jadę.
- O to się nie martw. Widzisz? - pokazałem jej drugi kask.
- Chcesz najpierw siedzieć z przodu czy z tyłu?
- Z przodu - widziałem że była bardzo zadowolona. Usiadłem pierwszy i zrobiłem miejsce mojej przyjaciółce.
- Gotowa?
- Jak nigdy.
Po tych słowach odpaliłem motor i ruszyliśmy. W lusterku zobaczyłem że przygląda się nam Marcin. Sylwia chyba go nie zauważyła. Nie musiałem się długo zastanawiać gdzie ją zabiorę.~Sylwia~
Wiedziałam że Kuba chciał się ze mną spotkać, ale to może poczekać. Chciałam spędzić trochę czasu z Pawłem. Dawno nigdzie razem nie byliśmy, nie licząc pracy oczywiście.
Tęskniłam za tymi wypadami, rozmowami o wszystkim i o niczym. Przy nim bardzo odpoczywałam od codzienności. Jedyne co mnie zastanawiało to gdzie tak w ogóle jedziemy. Byliśmy na zwykłej drodze w jakimś lesie.
- Pawełku, gdzie ty mnie wywozisz, mam się bać?
- Zobaczysz jak już tam będziemy.
Byłam bardzo podekscytowana do czasu, gdy skręciliśmy w boczną ścieżkę, a później w kolejną. Ufałam mojemu przyjacielowi, ale mimo to bałam się czy aby się nie zgubiliśmy.
- Jesteśmy - powiedział dumny z siebie. Zatrzymaliśmy się, a ja nie mogłam uwierzyć że takie miejsce istnieje. Byliśmy chyba w środku lasu, więc nie wiem jak on znalazł tą lokalizację. To była malutka polanka a na jej końcu jeziorko. Miejsce było naprawdę magiczne, do okoła cisza i spokój, słuchać było tylko odgłosy natury, śpiew ptaków, koniki polne a powietrze było wspaniałe. Nie mogłam się napatrzeć, widok był naprawdę nieziemski. Miałam wrażenie, że czas stanął w miejscu, byłam tylko ja i Paweł, nikt inny.
- Chodź - powiedział spokojnie mój przyjaciel i pociągnął mnie delikatnie za rękę w stronę jeziorka. Nie było ono duże więc głębokie pewnie też nie, słońce grzało na tyle mocno że nawet gdybyśmy tam weszli to zdążylibyś my wyschnąć. Wyjęłam z torebki telefon żeby zrobić zdjęcie, wtedy zauważyłam że nie ma tu zasięgu. Byliśmy kompletne odcięci do cywilizacji, mój przyjaciel chyba czytał mi w myślach.
- Jeśli potrzebujesz zasięgu to jest on około 60 metrów stąd, tutaj nikt nam nie przeszkadza.Dzień dobry moi drodzy! Udło mi się napisać to na dzisiaj ✨ dziękuję za miłe komentarze, to naprawdę bardzo motywuje.
Miłego dnia ❤Ps: nowy rozdział jak zwykle pojutrze chyba że będę mieć dobrą passę do pisania.
CZYTASZ
Prawo Miłości | Sylwia i Paweł
FanfictionSyliwia i Paweł są przyjaciółmi, ale czy na pewno? Według nich - TAK, według innych międzi nimi jest coś więcej nawet jeśli sami jeszcze o tym nie wiedzą... *Jest to moja pierwsze książka więc wybaczcie wszystkie błedy (które na pewno się pojawią)...