Stoję już pół godziny przed otwartą szafą i nie mam pojęcia co ubrać. Nie rozumiem tego. Mam dość sporo ubrań a i tak gdy mam się przyszykować gdzieś to nigdy nie wiem co włożyć. Mam wrażenie wtedy, że nic do siebie nie pasuje. Porażka.
Po godzinie w końcu byłam gotowa. Postanowiłam założyć czarne jeansy z dziurami na kolanach oraz granatową, zwiewną bluzkę na ramiączka. Do tego dobrałam czarne trampki. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Postawiłam również na mocniejszy makijaż niż na co dzień, gdyż zazwyczaj maluję jedynie rzęsy tuszem i używam pomadki ochronnej. Tym razem dodałam jeszcze czarne kreski oraz bezbarwną pomadkę zamieniłam na bordową szminkę.
Ostatni raz spojrzałam w lustro, złapałam torebkę i wyszłam z mieszkania. Schodząc uświadomiłam sobie, że jeszcze dzisiaj nie widziałam Hilla. W sumie to nawet nie wiem czy w ogóle ruszył się z łóżka, patrząc na to w jakim był stanie. Może powinnam sprawdzić jak się czuje? Pewnie zacznie się nabijać, że się o niego martwię. W sumie co mnie obchodzi to co on sobie pomyśli? Dobra idę.
Zapukałam do drzwi.
Cisza.
Zapukałam drugi raz.
Znowu nic.
Złapałam za klamkę.
Zamknięte.
Aha, czyli go nie ma. Regeneruje się po imprezie szybciej niż sądziłam.
Wyszłam na zewnątrz, zamykając drzwi na klucz. Przy furtce czekała już Vivienne w swoim samochodzie. Gdy wsiadłam do auta ruszyłyśmy do klubu.
W tym miejscu od dawna nie było takiej ilości osób. Kolejka do wejścia jest ogromna. Dobrze, że ochroniarz jest znajomym Vivienne, dzięki temu mogłyśmy wejść szybciej. W środku jest jeszcze więcej ludzi, cały klub dosłownie pęka w szwach. Nie wiem jakim cudem udało nam się znaleźć wolną lożę. Rozsiadłyśmy się wygodnie, poczym Vivienne wstała z zamiarem pójścia do baru po coś do picia. Wróciła z dwoma Mojito. Po wypiciu ruszyłyśmy od razu na parkiet.
Tańczyłyśmy do najnowszych hitów wśród zupełnie nieznajomych osób. W pewnym momencie Vivienne zaczęła tańczyć z jakimś wysokim blondynem. Ja nadal poruszałam się w rytm muzyki, całkowicie się rozluźniając.
Po chwili spojrzałam w stronę baru, przy którym siedział nie kto inny jak Adrien. Niezły jest, wczoraj balował do rana a dzisiaj znowu siedzi w klubie. Jest razem z Lukiem. Dołączyła do nich również ruda dziewczyna z burzą loków, która przyssała się do Hilla jak pijawka. Zorientowałam się, że za długo się na nich gapie, po tym jak chłopak spojrzał prosto na mnie. Najpierw na jego twarzy pojawiło się zdziwienie, aby później na jego ustach zagościł, tak dobrze mi już znany uśmieszek. Jakoś odechciało mi się tańczyć. Idę do łazienki.
Po drodze mijałam mnóstwo tańczących, pijących oraz całujących się ludzi.
Po dotarciu do łazienki a tak właściwie do lustra w łazience, oparłam dłonie o umywalkę i spojrzałam na swoje odbicie. Dlaczego wybrał akurat to miejsce? W naszym mieście są jeszcze dwa inne kluby. Swoją drogą, czemu mi to przeszkadza? Przecież mieszkamy w jednym domu do cholery i jakoś z tym problemu nie mam. Zachowuję się jak hipokrytka...
Wychodząc z pomieszczenia wpadłam prosto na Adriena.
Los sobie ze mnie dzisiaj kpi, czy jak?
- Wow. Wiedziałem, że na mnie lecisz, ale nie sądziłem, że tak dosłownie. - jeśli zaraz nie przestanie się tak szczerzyć to zetrę mu ten uśmiech z twarzy...
- Nie nauczyli Cię, że nie przechodzi się tak blisko drzwi, bo można na kogoś wpaść?
- Rany, schowaj pazurki księżniczko. Nie moja wina, że jesteś zazdrosna.
CZYTASZ
Claret Night
Teen Fiction- Racja, pamiętam Cię Adrien. - Świetnie, więc tą część mamy za sobą, pokażesz mi teraz moje mieszkanie? - Jasne, chodź. - gestem ręki pokazałam mu, aby poszedł za mną. - Jak widzisz wszystkie meble zostały, gdyż są w dobrym stanie. Łóżko natomiast...