Stoję na plaży.
Ocean przede mną jest wzburzony, prezentuje w ten sposób swoją potęgę i gniew.
Wokół szaleje burza.
Pioruny cisną jeden za drugim w taflę wody, fale są tak ogromne, że mam wrażenie, że za chwilę pochłoną mnie i przepadne.
Ale nic z tych rzeczy się nie dzieje.
Wszystko wygląda tak, jakby mnie i ocean oddzielała ogromna, niewidzialna szyba i dzięki niej jestem bezpieczna, pomimo tego, że stoję przy samym brzegu.
Nagle za sobą słyszę głos, którego nie potrafię rozpoznać. Choć wydaje mi się znajomy.
- Vanessa…- gdy się odwracam nikogo nie dostrzegam, jakby ten ktoś nagle się rozpłynął.
- Vanessa chodź do mnie. - słyszę znowu i tym razem, gdy się odwracam dostrzegam go. Stoi zaledwie kilkanaście kroków ode mnie. Jest ubrany cały na biało, co niesamowicie kontrastuje z panującym dookoła chaosem, w dodatku jego blond włosy zostają rozwiane przez wiatr. W takim wydaniu przypomina mi anioła, który chce uratować mnie przed czymś złym.
- Chodź ze mną. - odzywa się ponownie i tym razem wyciąga swoją dłoń w moim kierunku. Przez chwilę patrzę się na niego i nic nie robię.
Spoglądam w dół i widzę swoje włosy, które nie są czarne jak ostatnio, tylko mają złoty kolor, są jak promienie słońca.
Uśmiecham się na ten widok i już wiem co chcę zrobić.
Próbuję pójść w jego stronę, ale nie mogę.
Zaczynam szlochać z powodu swojej niemocy. Nie mogę ruszyć się nawet na krok. On też nic nie może zrobić, wiem to. Patrzy na mnie teraz smutnym wzrokiem.
- Już za późno Vanesso…- mówi, a potem znika. Znowu zostaje sama, cały czas próbując się ruszyć.
Łzy lecą mi strumieniami, zaczynam krzyczeć i wrzeszczeć.
Po chwili słyszę tłuczenie szkła, jakby niewidzialna szyba roztrzaskała się w drobny mak, teraz jest już blisko.
Ocean nie ma żadnej przeszkody w tym, aby mnie dosięgnąć.
Upadam.
Widzę jak przede mną powstaje ogromna fala, która zaczyna zbliżać się w moją stronę.
Zamykam oczy i czekam, czekam, czekam i za chwilę nie czuje już nic.
Budzę się cała zlana potem. Trzęsę się okropnie i przez moment nie mogę nawet oddychać. Serce bije mi jak oszalałe.
Na łóżko wskakuje Chanel, która zachowuje się tak jakby wyczuła, że coś niedobrego się dzieje.
Biorę głęboki wdech i wypuszczam ze świstem powietrze z ust. Powtarzam tą czynność kilka razy, już spokojniej i zakrywam twarz dłońmi.
- Znowu ten sen…- wzdycham i kręcę głową. Dlaczego to wszystko ponownie mi się śniło? Jednak tym razem to nie Aurora była w tym śnie. Dlaczego on tam był? Wcześniej nie zdarzało mi się, żeby śnił mi się sen łudząco podobny do poprzedniego, różniący się jedynie tylko niektórymi faktami.
Patrzę na godzinę jest 3 w nocy. Czyli u Aurory jest 19. Niewiele myśląc wybieram do niej numer i po chwili słyszę sygnał w telefonie i czekam aż odbierze.
- Halo? - odebrała po dwóch sygnałach.
- Aurora, muszę z Tobą porozmawiać. - skrzywiłam się na dźwięk swojego głosu.
CZYTASZ
Claret Night
Teen Fiction- Racja, pamiętam Cię Adrien. - Świetnie, więc tą część mamy za sobą, pokażesz mi teraz moje mieszkanie? - Jasne, chodź. - gestem ręki pokazałam mu, aby poszedł za mną. - Jak widzisz wszystkie meble zostały, gdyż są w dobrym stanie. Łóżko natomiast...